Fabuła już na pierwszy rzut oka okazuje się standardowa. Jest on - Jamie Randall (Jake Gyllenhaal), jest również i ona - Maggie Murdock (Anne Hathaway), spotykają się prędzej czy później. Następuje parę scen (reżyserzy starają się być tutaj oryginalni), które w rezultacie prowadzą do powstania związku. Splot, jakże niespodziewanych wypadków sprawia, że para przeżywa kryzys. Zawinia jedno z nich. Później bohater zaczyna rozumieć swój błąd, który w następstwie stara się naprawić.
W ową szablonową przypowieść wpada również "Miłość i inne używki" z tą jednak różnicą, że do scenariusza wplątano Parkinsona głównej bohaterki. Była ambicja na niezłe kino, wyszło niepoważnie i mało apetycznie. Anne Hathaway, która jak do tej pory nie brała byle jakiej roli (Biała Królowa w Alicji w Krainie Czarów, Kym w Rachel wychodzi za mąż), zarzuca piersiami, w przerywnikach nieudolnie trzęsąc rękoma.
Miało być dramatycznie i współczująco, a zamiast tego jest kiczowato i nużąco. Promykiem okazuje się być Jake Gyllenhaal, jednakże jego uśmiech to stanowczo za mało by mówić o udanej produkcji. Może ostatnią deską ratunku rzuconą w stronę widzów jest budowanie otoczki humorystycznej opierającej się na nietypowej profesji Jamie’go. Ten bowiem jest przedstawicielem handlowym oferującym nie byle jaki lek, bo viagrę. Jednakże zdaje się, że i ona nie jest w stanie przytrzymać widzów, bo kto w Walentynki chciałby zastanawiać się nad zaburzeniami erekcji.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?