Oaza ciszy i spokoju
Spokojne osiedle w Nowej Hucie, jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Krakowa. Niski blok starego budownictwa w otoczeniu okazałych drzew, tuż nieopodal miejskiego parku. Cicho i spokojnie. Ale tylko na pozór, bo wcale nie jest tu bezpiecznie. Bez problemów o każdej porze można zauważyć znudzonych nastoletnich chłopców bez perspektyw na życie. Wychodzą na ulicę i wałęsają się w kapturach po ulicach. Bez celu. Piją alkohol, palą papierosy, szukają sobie ofiar do oskubania. Z nudów i przytłaczającej ich monotonii. Złość i agresję wyrażają niszcząc mienie publiczne. Ludzie nie zwracają im uwagi, bo dresiarze zawsze siedzą w grupkach. Godzinami przesiadują na ławkach przed blokami. Policja rozkłada bezradnie ręce. Niedawno chłopcy upatrzyli sobie nową ofiarę, 82-letnią staruszkę, Czesławę Cabaj.
Lepiej byłoby trawę posadzić
Czym kobieta się naraziła "młodym gniewnym"? Ano tym, że przed blokiem zrobiła sobie ogród. Nagle zarośnięte i zaniedbane miejsce przed blokiem w ciągu miesiąca stało się okazałym, cieszącym oko ogródkiem. - Rosły tu przepiękne kolorowe kwiaty. Pani Czesława posadziła tu wiele pięknych i okazałych krzewów - mówi Robert Trela, prezes Stowarzyszenia Praworządności i Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie. - Kobieta sama o to wszystko się troszczyła. Nie liczyła na pomoc sąsiadów i nie chciała jej. Pomimo podeszłego wieku nosiła ciężkie konewki z wodą i worki z ziemią. Czasem jej pomagałem. To wspaniała osoba. Chciała coś zrobić dla osiedla - dodaje. Ogród rozciągał się od prawej strony budynku i w całości od frontu. Jednak nie wszystkim pomysłowość pani Czesławy się podobała. Mieszkańcy w 90 proc. również ostro krytykowali poczynania starszej pani, uważając, że tworzenie ogrodu nie jest dobrym pomysłem. Blokersi widząc zobojętnienie, a wręcz negatywne nastroje splądrowali ogród. Dlaczego? Sąsiedzi niechętnie udzielają odpowiedzi. Jeden stwierdził tylko - Lepiej byłoby samą trawę posiać.
Pani Czesława jednak nie zwracała uwagi na krytyczne docinki mieszkańców i dzielnie znosiła zniewagi. Poświęcała się pracom ogrodniczym. Cieszyła się, że na osiedlu jest coraz bardziej kolorowo. Wszelkie rośliny finansowała ze swej skąpej emerytury. Aż pewnego dnia zrozumiała, że jej trud nie miał sensu. Tygodnie pracy poszły na marne. Grupka dzieciaków w szerokich spodniach doszczętnie splądrowała ogród. - To co zobaczyłam to było straszne. Dla mnie to był szok. Nie sądziłam, że są ludzie, którzy mogą zrobić coś takiego. Że tak można nie szanować czyjejś pracy. Omal się nie załamałam się. Teraz tu czasem przychodzą i śmieją mi się w twarz - mówi zrezygnowana.
Przyczyna może leżeć głębiej
Niektórzy spekulują, że blokersi także z innego powodu upatrzyli sobie kobiecinę. Staruszka bowiem działała społecznie tępiąc patologie i rzezimieszków. - Pani Czesława jest bardzo odważna. Darzę ją wielkim szacunkiem. To ona pomogła mi zmienić dzielnicowego, który informował bandytów o tym kto na nich się żali - stwierdza Trela. Kilku blokersów za zniszczenie ogrodu stanęło przed Sądem Grodzkim. Kara okazała się mniejsza niż przypuszczano. Zostały zasądzone prace społeczne w wymiarze 20 godzin. - Po ostatnim akcie wandalizmu, który prawdopodobnie nastąpił nocą, ale i w biały dzień zdarzały się kradzieże w tym miejscu, gdzie dookoła są bloki nikt nic nie widział, skradziono pani Cabaj kilka iglaków, wtedy właśnie nastąpił kryzys i załamanie wiary w ludzi. Ogród został niemal w całości zlikwidowany z ciężkim bólem serca, a ku uciesze blokersów i mieszkańców. A policja dalej rozkłada ręce - stwierdza Robert Trela.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?