Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie "#Wszystko gra" w filmie Agnieszki Glińskiej

Redakcja
Sebastian Fabijański i Kinga Preis w scenie z filmu Wszystko gra.
Sebastian Fabijański i Kinga Preis w scenie z filmu Wszystko gra. Marcin Makowski; materiał prasowy
Osiągnięcia polskiej kinematografii w dziedzinie filmu muzycznego są, eufemistycznie mówiąc, dość średnie. Niestety, sytuacji tej nie zmieni z pewnością musical "#Wszystko gra" Agnieszki Glińskiej, który 6 maja 2016 roku wchodzi do kin.

Porównywanie przez niektóre media fabularnego debiutu fabularnego Agnieszki Glińskiej do słynnego filmu "Mamma mia!" brzmi jak ponury żart i jeszcze dobitniej świadczy o naszych kompleksach w obszarze osiągnięć produkcji musicalowych. A może pragnień, by stworzyć coś choćby zbliżonego do niedoskonałego przecież dzieła Phyllidy Lloyd. A przecież świetna polska reżyserka teatralna, do niedawna dyrektorka artystyczna warszawskiego Teatru Studio, miała do dyspozycji takich wybitnych aktorów jak Stanisława Celińska, Kinga Preis, Krzysztof Stroiński, Anna Tomaszewska, Antoni Pawlicki, Paweł Wawrzecki, wcale nie mniej utalentowanych - śmiem twierdzić - niż Meryl Streep czy Pierce Brosnan. A i materiał muzyczny został zaczerpnięty ze "złotego okresu" polskiego popu i rocka; na ekranie wykonywane są piosenki z repertuaru Maanamu, Izabeli Trojanowskiej, Perfectu, Lombardu, T.Love, Maryli Rodowicz, Ireny Santor, Krystyny Prońko i Marka Grechuty (piosenki tego ostatniego w interpretacji Marcina Januszkiewicza zdają się brzmieć najlepiej). Wszystkie w nowych aranżacjach, niemal we wszystkich przypadkach dokonanych przez Pawła Lucewicza, przez co en masse szybko stają się monotonnie podobne do siebie, niemal jednakowe, a przez to po prostu nudne.

I może byłoby to - przy niemałej dozie dobrej woli - do przełknięcia przez widza, gdyby nie fakt, iż większość z nich ma się nijak do historii opowiadanej w scenariuszu Marty Konarzewskiej i Agnieszki Glińskiej. Dotyczy ona grożącej trzem paniom: babci (Stanisława Celińska), matce (Kinga Preis) i wnuczce Zosi (Eliza Rycembel) eksmisji z rodzinnego domu, który trafił do nich w czasach przedwojennych w dość nietypowy sposób. W obronie rodzinnego gniazda panie podejmują stanowcze działania, mobilizując do nich swoich znajomych, w tym piłkarza Staszka Boruckiego (Sebastian Fabijański) i kolegę Zosi (Bartosz Żuchowski), który wraz z nią rezygnuje ze stażu w Londynie. Ich wrogiem okazuje się tajemniczy Woland/ Antoni Lis (Pawlicki). Cała ta nieco dęta perypetia ma, jak się wydaje, służyć przede wszystkim jako przerywnik lub "podprowadzenie" do zaprezentowania kolejnej piosenki. Najbardziej widoczne jest to w scenie dialogowej między babcią a jej córką, przerwanej kwestią wnuczki (wyznaje ona ni stąd ni zowąd, iż to ona zamieszana jest w... malowanie murali w Warszawie), po której panie śpiewają "Jej portret". Dialogi generalnie są słabą stroną filmu "#Wszystko gra", pełno w nich mielizn, słabego dowcipu i pseudofilozoficznego bełkotu. Dlatego też bodaj jedynym elementem filmu, który przyciąga są zdjęcia Pawła Edelmana (jakaż piękna jawi się na nich Warszawa!). Walorem mogłaby się stać też choreografia przygotowana przez Agustina Egurrolę i Weronikę Pelczyńską, cóż, kiedy jest jej tyle co kot napłakał.

Tak oto powstał film, o którym po kilku miesiącach nikt z oglądających nie będzie pamiętał, tak jak dzisiaj mało kto wie, że nakręcono kiedyś "Miłość z listy przebojów" czy "Wielką majówkę", choć dzięki temu ostatniemu zaistniał Zbigniew Zamachowski, na co raczej nie mają szansy młodzi wykonawcy filmu Agnieszki Glińskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto