Miałam za sobą trzydzieści cztery tygodnie stanu nie-błogo-sławionego (tzn. błogosławionego wielce, ale zagrożonego, spędzonego w szpitalu i ogólnie męczącego bardzo). Za mną sześć tygodni cudnie nieprzespanych nocy i pięknie wymęczonych dni, sześć tygodni poznawania cudu życia na nowo (wszak stałam się mamą bliźniaków). A przede mną cały kosmos obaw, panicznego strachu i spazmatycznego szlochu.
Ignorancja lekarska. Błędna diagnoza. W końcu: kolejny szpital - gdzie udzielono nam pomocy. Mój synek przeszedł właśnie operację, leżał na OIOMie, potrzebna była transfuzja krwi. Stałam jak sparaliżowana, gdy pielęgniarka składała zamówienie na krew... - Jak to brakuje?! Potrzebna! Na cito! Dla sześciotygodniowego maluszka!
Bez wahania zadeklarowałam, że chcę oddać: już, teraz. Wszak mam taką samą grupę krwi: O Rh -. W jednej chwili cały lęk przed kłuciem prysnął.
Krwi nie mogłam oddać, albowiem półtora miesiąca wcześniej miałam cesarskie cięcie. Przetaczanie krwi odbyło się. Nawet dwa razy. Ktoś uratował Igorkowi życie. Udało się. Ktoś inny może jednak tyle szczęścia nie mieć. Krwi ciągle brakuje. Uważam więc, że pisania o tym nigdy za wiele. Może wzmianka obije się o czyjś wzrok i dobrą wolę - i poleje się krew... Apeluję zatem do wszystkich poKREWnych dusz: daj siebie innym... Twoje kilka minut dla innego znaczyć może - życie...
O warunkach, jakie spełniać musi osoba chętna oddać krew i innych przydatnych wiadomościach poczytać można tutaj.
Dodam jeszcze, że brak stacji Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Twojej miejscowości to żaden problem. Taką zbiórkę można zorganizować w rozmaitych miejscach.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?