Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie-moralny szantaż

Eugeniusz Możejko
Eugeniusz Możejko
Trwa kampania przekonywania bogaczy do rezygnacji z tzw. świadczenia wychowawczego w ramach programu "Rodzina 500+". Autor pomysłu, marszałek Senatu Karczewski, zagroził, że jeśli tego nie zrobią - skompromitują się.

Minął miesiąc odkąd marszałek Senatu Stanisław Karczewski zaapelował do bogatszych Polaków, by powstrzymali się od korzystania z programu "Rodzina 500+". - Jeśli tego nie zrobią – zagroził - skompromitują się.
Wkrótce dołączył do niego wicepremier Morawiecki, za nim poszli inni prominentni politycy PiS. Trwa kampania przekonywania bogaczy do rezygnacji z jeszcze nie przyznanego im oficjalnie prawa do korzystania z tzw. świadczenia wychowawczego, mającego pobudzić rozrodczość Polaków. Zawarta jest w tym sugestia, że bogaci tych obiecanych 500 złotych tak naprawdę nie potrzebują. Tyle że tak myślą biedni. Bogaci – wyłączając agitujących polityków PiS – milczą.

I trudno się dziwić. Tego rodzaju apele mogłyby trafić do człowieka zużywającego dobra tego świata „według potrzeb“. Taki człowiek miał się pojawić i stać się podstawą budowy zupełnie innego ustroju niż ten, w którym szczęśliwie żyjemy od z górą ćwierćwiecza, a który obecnie nazywamy słusznie minionym. Do fiaska tego ustrojowego eksperymentu przyczynił się właśnie fakt, że taki człowiek się nie pojawił. Restaurację starego ustroju przeprowadza się siłami ludzi, którzy nie wiedzą, co by miała znaczyć sugestia, że nie potrzebują więcej pieniędzy. Ależ potrzebują . Do realizacji swoich wymarzonych, czasem nawet pięknych i szlachetnych celów, których osiągnięcie wymaga na ogół dużo, coraz więcej pieniędzy. Niektórzy potrzebują dużych pieniędzy tylko po to, żeby zarobić jeszcze większe pieniądze.

Krytycy apeli polityków PiS oskarżają ich o stosowanie moralnego szantażu. Niemoralność zachowań ludzi majętnych czy choćby dobrze sytuowanych miałaby polegać na sięganiu przez nich po pieniądze, których bardziej potrzebują biedniejsi. Takie rozumowanie - w świetle założeń programu "Rodzina 500+" - jest bez sensu. Dlaczego inkasowanie zasiłku wychowawczego, zaoferowanego nie tylko dobrowolnie, ale też w słusznym celu, miałoby być niemoralne? Płodny i dobrze sytuowany rodzic, przyjmując zaproponowaną mu sumę, nie pozbawia ani nie uszczupla świadczeń należnych innym uczestnikom programu, a rezygnując z niej nie powiększa puli pieniędzy należnych biednym. Rezygnacja pomniejsza tylko koszty programu.

Kwestie moralności, a zwłaszcza niemoralności mają tendencje do jawienia się jako niezwykle zawiłe, niedookreślone, względne – ostatecznie zależne od rodzaju moralnego kodeksu i wobec kogo chcemy stosować jego nakazy. Trudności z jednoznaczną oceną, co moralne a co nie, niepomiernie rosną, gdy w kategoriach moralnych próbujemy oceniać politykę. I tak jest w przypadku programu"Rodzina 500+".

W czasie kampanii wyborczej był on prezentowany pod hasłem „500 złotych na każde dziecko“. Stanowił jeden z elementów zapowiadanej przez PiS „dobrej zmiany“, kierowanym i najżywiej przemawiającym do uboższych warstw ludności (wyborców), oczekujących szybkiego przypływu żywej gotówki, której im chronicznie brakuje. Wynik wyborów świadczy, że hasło „500 złotych na każde dziecko“ spełniło swoje zadanie.

Po wygranych przez PiS wyborach stało się jasne (o co podejrzewano i wcześniej), że sfinansowanie tak hojnego programu przekracza możliwości finansowe takiego państwa jak Polska, dlatego stopniowo przekształcił się on w program „500 złotych na każde ubogie dziecko i każde drugie i nt-te dziecko“, w tym przypadku zarówno niezbyt bogate, jak i bogate, a nawet bardzo bogate. Jednakowoż i w tej postaci sfinansowanie programu nie jest sprawą łatwą. Stąd pomysł nakłonienia bogatszych rodziców do rezygnacji z obiecywanych świadczeń.

Moraliści mogliby zarzucić PiS wykorzystanie polityki prorodzinnej do celów wyborczych, a następnie poszukiwanie możliwości wycofywania się z nierealistycznie zakrojonych obietnic. Na szczęście zwycięskiej partii opinia publiczna na ogół wybacza podobne grzeszki, charakterystyczne dla wielu kampanii wyborczych. Można by się spodziewać, że nadużycie szlachetnych haseł będzie bezwzględnie piętnować opozycja. Tak się jednak nie dzieje. Na moralny szantaż zawarty w zniechęcaniu dobrze sytuowanych rodzin do korzystania z programu "Rodzina 500+", okazują się podatne jedynie partie opozycyjne. Jak na to wskazują niektóre wypowiedzi padające ze strony opozycji, najwidoczniej trudno jej będzie odmówić poparcia dla ustawy wcielającej ten program w życie. Boi się ona wystawić na łatwe do przewidzenia oskarżenia o lekceważenie dobra dziecka i rodziny, co właśnie ma na celu zgłoszona już do Sejmu ustawa.

Jak dotąd krytyka przesłanego projektu ogranicza się do pytania, dlaczego koalicja rządząca – zamiast nawoływać bogaczy do dobrowolnej rezygnacji z proponowanych świadczeń – po prostu nie ograniczyła dla nich dostępu ustawowo. Autorzy ustawy pozostają na to pytanie głusi i bardzo słusznie. Gdyby posłuchali podpowiedzi opozycji, zniweczyliby propagandowe oddziaływanie magicznego hasła „500 złotych na każde dziecko“, zapisując w oficjalnym dokumencie, że tak naprawdę nie na każde. Zapewnienie poparcia opozycji dla rządowej ustawy będzie zwieńczeniem sukcesu propagandowego majstersztyku PiS. Nie dość, że hasło bez pokrycia pomogło mu pokonać dzisiejszą opozycję, to może mu się w dodatku udać skłonić pokonanych do zaakceptowania manipulacji, które prezentuje jako realizację wyborczych obietnic.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto