Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niesamowite przygody "Powietrznego korsarza" [recenzja]

Redakcja
Okładka książki
Każdy człowiek nosi w sobie potencjał twórczy na jedną dobrą książkę i nie ma znaczenia, czy będzie to tom poezji, opowiadanie, dramat czy wspomnienia. Niewątpliwie debiutancka powieść Piotra Wałkówskiego zasługuje na uwagę.

Debiutancka powieść Piotra Wałkówskiego zatytułowana „Powietrzny korsarz” jest o tyle ciekawa, co zaskakująca. Kiedy jako mała dziewczynka zaczytywałem się twórczością Stanisława Lema, nie zdawałem sobie sprawy, że na bardzo wiele lat „ugrzęznę” w świecie fantastyki. Pochłaniałem mnóstwo książek, ale żadne fantazyjne bajania, smoki, krasnoludy i królewny, te światy odeszły do lamusa wraz z przedszkolnymi spodenkami. Świat fantasy był mi obcy do tego stopnia, że potrafiłem zasnąć z psem przyjaciół przy projekcji filmu, jednego z najbardziej znanego cyklu tego gatunku. Właściwie nie wiem co, kiedy i jak spowodowało, że gdy wpadłem w ten obcy mi dotychczas świat, i to niemal jak przysłowiowa śliwka w kompot... Wpadłem i zachwyciłem się fantasy...

Urzekł mnie autor swą skromnością już w posłowiu, gdzie wyznaje: „W życiu zdarza nam się czytać różne książki. Znaczna część z nich okazuje się średnia, niewarta szczególnej uwagi. Niektóre wybijają się jednak ponad przeciętność. Zajmują honorowe miejsca na naszych półkach, są częstym tematem rozmów, a czasem bywa tak, że stają się wzorem dla nowych autorów, którzy pod ich wpływem zaczynają swoją przygodę z pisaniem.” Wałkówski przyznaje się do inspiracji cyklem „Temeraire” Noemi Novik, amerykańskiej powieściopisarki polskiego pochodzenia. Polak przejął niejako literacki obraz z książek amerykanki, zdarzają się ci sami bohaterowie, jednak swój obraz świata zagęścił, skondensował, aż kipi w nim od nowych bohaterów i relacji zachodzących między nimi. Jednym zdaniem można podsumować, że Wakłówski ubogacił wizje powołane przez Novik i chwała mu za to...

Rzecz zaczyna się dziać nieco dziwnie, jest rok 1812, Francja schyłkowego okresu wojen napoleońskich, Księstwo Warszawskie, Szkocja i tajemnicza kobieca postać Lien, która jak się później okazuje jest... smoczycą, towarzyszką samego Napoleona, wcześniej wygnana z Chin za zadawanie się ze spiskowcami. Na usługach różnych narodów są smoki, wykorzystywane głównie do celów militarnych, takie żywe, latające fortece, z naziemną obsługą, ze swoimi kapitanami, aviatorami... Swoista symbioza między smokiem i jego aviatorem, para połączona częstokroć na całe życie, porozumienie dusz, uzupełnienie relacji między obydwoma bytami...

Intrygujące są losy Lung Tien Lien, smoczej arystokratki. „Ceniła sobie spokój. Nienawidziła brać udziału w wojnach. Do tej pory czyniła to tylko z chęci zemsty na Tamerairze. On i jego kapitan byli, jej zdaniem, winni śmierci Yongxinga”. Najpierw była towarzyszką księcia Yongxinga, po jego śmierci została wygnaniu z Chin. Od tamtej pory zawarła układ z cesarzem, zostając na kilka lat wierną towarzyszką Bonapartego. Po upadku Napoleona i zesłaniu na Elbę, Lien chciała towarzyszyć cesarzowi, lecz triumfatorzy na to nie pozwolili. Smoczyca musiała opuścić Europę... Samotna, powróciła do Chin, gdzie błądziła po bezdrożach kraju środka, aż trafiła na pustelnie w Górach Południowochińskich. Lien nigdy nie była z samcem, a stary pustelnik zaproponował jej potomstwo... Starzec całe życie studiował materię zależności ludzkiej i smoczej krwi, z którego powinna powstać nowa istota, pół smok – pół człowiek. Lien zaufała pustelnikowi, połączenie włosów Napoleona i żelowej kuli, którą musiała połknąć, dało początek nowemu życiu, samica złożyła jajo... Nie dane jej było jednak doczekać do wyklucia, cieszyć się macierzyństwem...

Splot okoliczności, a może złośliwość losu spowodowały, że jajo Lien przejął i ku zdziwieniu wielu zaopiekował się nim Temeraire. Wkrótce wykluło się półsmoczątko, dziecko w ludzkim ciele, ze smoczym ogonem, smoczymi skrzydłami i wielkimi, czerwonymi, smoczymi oczami. Chłopiec będąc jeszcze w jaju nauczył się mówić, zdobył bogatą wiedzę, a że był wyjątkowo ciekawy świata, wkrótce zdobył także spore doświadczenie. Rósł znacznie szybciej od swych ludzkich rówieśników. Sam sobie wybrał imię, cały czas pozostając w bardzo bliskich relacjach z legendarnym Temerairenem. Nestor wolał towarzystwo smoków, gdyż przeciętni ludzie, albo się go bali, albo pragnęli zgładzić, uznając za wybryk natury.

Tak właśnie zaczęły się niesamowite przygody Nestora czyli tytułowego „Powietrznego korsarza”. Po części życie zmusiło go do wstąpienia na drogę dla wyjętych spod prawa, po części jego wygląd, spowodowany pochodzeniem, a także inteligencja także przyciągały szereg niecodziennych zdarzeń. Nie chciałbym w tym miejscy streszczać bogatych historii, powiem jedynie, że powieść czyta się rewelacyjnie. Bardzo ciekawie prowadzona jest narracja, a opowiadane zdarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie. Gdy się zaczyna czytać te książkę, jest na tyle wciągająca, że chce się koniecznie wiedzieć co zdarzy się dalej. Zdecydowanie na minus jest obwoluta książki, nie jest to powieść, która polecałbym do zabrania w podróż. Sam przetestowałem na sobie, miękka okładka, której rogi w torbie podróżnej, nawet gdy książki się bardzo szanuje, zaginają się i niszczą. Proponowałbym przy wznowieniu zastanowić się nad wydaniem pozycji w znacznie grubszej obwolucie, nawet gdyby miało to podrożyć koszt jednostkowy książki. Tak czy inaczej warto sięgnąć po „Powietrznego korsarza”, ciekawa książka, którą się po prostu świetnie czyta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto