Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezapomniana noc grudniowa w Nowym Targu

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Kościółek pod wezwaniem św. Mikołaja w Tylmanowej
Kościółek pod wezwaniem św. Mikołaja w Tylmanowej Ze zbiorów autorki artykułu
Różnych, dziwnych przygód miałam w życiu sporo. Prawdopodobnie wynika to z mojej niepohamowanej ciekawości świata, a także pewnych, nieprzewidywalnych zbiegów okoliczności. I tak też było pewnej grudniowej nocy...

Było to bodajże u schyłku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Od mojej koleżanki, która była rodowitą góralką znad dunajeckiej wsi Tylmanowa, otrzymałam zaproszenie na święta Bożego Narodzenia. Spędzić święta w góralskiej chacie to frajda wielka. Nad podjęciem decyzji wyjazdu do Tylmanowej nie zastanawiałam się długo, tym bardziej, że trafiła mi się okazja transportowa aż do Nowego Targu. Jedno z łódzkich biur podróży, z którym wtedy współpracowałam, wysyłało 23 grudnia autokar do Zakopanego by przywieźć stamtąd do Łodzi grupę turystów.

Niespodziewany atak zimy

Z Łodzi wyjechałam z kierowcą około godziny 8 rano. Warunki pogodowe przypominały bardziej późną jesień niż początek zimy. Było mgliście, ponuro i siąpił drobny deszczyk. Gdy około godziny 13 mijaliśmy Kraków - pogoda zaczęła się gwałtownie zmieniać. Temperatura powietrza leciała w dół, a w okolicach Myślenic był już spory mróz i ostry wiatr z padającym śniegiem.

Około godziny 16 dotarliśmy do Nowego Targu i tutaj powinnam się przesiąść na PKS jadący w kierunku Tylmanowej. Kierowca autokaru, z którym podróżowałam z Łodzi, zaproponował mi bym nie wysiadała w Nowym Targu, który przywitał nas piętnastostopniowym mrozem, ale pojechała z nim do Zakopanego i tam w pensjonacie biura podróży przenocowała.

Chłop chyba wiedział co mówi, ale go nie posłuchałam - pewna na 100 procent, że jakieś połączenie z Tylmanową uda mi się złapać. Pożegnałam się z sympatycznym towarzyszem podróży i znalazłam się w iście arktycznych warunkach pośrodku zupełnie nie znanego mi miasteczka...

Czysta ekstrema

Dość szybko okazało się, że PKS-u jadącego tego wieczoru w kierunku Tylmanowej już nie miałam. "Mój" autobus odjechał jakieś piętnaście minut przed moim przyjazdem do Nowego Targu. Posterunek milicji, gdzie postanowiłam zasięgnąć jakiejś informacji w sprawie ewentualnego przenocowania na tym biegunie zimna, był zamknięty na cztery spusty. Mróz i śnieg także powyganiał mieszkańców do ciepłych domów. Jednym słowem - moja sytuacja stawała się patowa i chyba nie do pozazdroszczenia.

Gdy zastanawiałam się - co mam ze sobą zrobić - przypomniałam sobie, że na stadionie hokejowym Klubu Sportowego "Podhale" powinien być jakiś hotelik dla sportowców i może tam znajdę kąt do przenocowania. Klub ten znałam, ponieważ kilka lat pracowałam w ŁKS-ie, mającym wówczas drużynę hokejową. Dzwoniąc z zimna zębami i właściwie u kresu sił, udałam się pod wskazany adres. Gdy dotarłam na stadion, na kościelnym zegarze wybiła punktualnie godzina dwudziesta.

Ratunek w zamieci

Okazało się, że mój pomysł z zapukaniem do wrót KTH "Podhale" okazał się zbawienny i kto wie, czy nie uratował mi życia. Gospodarz obiektu ze zrozumieniem i życzliwością potraktował sytuację w jakiej się znalazłam i pokoik noclegowy mi udostępnił.

Poprosiłam go by obudził mnie z samego rana. - Na wszelki wypadek zamknę panią na klucz. Co prawda, poza panią nikogo tu nie ma, ale licho nie śpi - dodał. Zziębnięta na kość, wsunęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Sen jednak nie przychodził.

Mróz za oknami hoteliku musiał być coraz większy. Świerki rosnące w stadionowym parku trzeszczały od naporu zimna... Przewracając się z boku na bok, usłyszałam jak kuranty na kościelnej wieży wydzwoniły północ - wieszcząc nastanie Wigilii Bożego Narodzenia.
"Przybieżeli do Betlejem pasterze..."

Z pierwszego tej nocy snu wyrwał mnie hałas, dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia. Strzępki
rozmowy trzech mężczyzn wyraźnie wskazywały na to, że nie jestem tutaj sama. Oszalała ze strachu, naciągnęłam kołdrę na głowę i czekałam co będzie dalej... I nagle tuż za drzwiami mojej kwatery usłyszałam zgodny, męski chór: "Przybieżeli do Betlejem pasterzeeeee..." - Wesołych Świąt - pani Ewo! Dziś są pani imieniny! Wesołych Świąt!

Wigilijny poranek

Gospodarz hoteliku dotrzymał słowa i skoro świt przyszedł mnie obudzić. Jak zauważyłam - w sąsiednim pokoju nie było żywej duszy. - Proszę pana - nie wytrzymałam - w nocy miał pan jeszcze jakichś gości...

- Gości? - gospodarz zrobił zdziwioną minę - żadnych gości poza panią tutaj w nocy nie było. Chyba coś się pani przyśniło. Aha! PKS do Tylmanowej ma pani za godzinę. Wesołych Świąt!

Do tej cudnej, nad dunajeckiej wsi dotarłam tym razem bez przeszkód. Święta Bożego Narodzenia w górach są wspaniałe, ale to już jest, moi drodzy, temat na inne opowiadanie.

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto