Pierwsza połowa października to ostatni dzwonek dla ratowania małych kociaków, które urodziły się w sierpniu. Nocne spadki temperatury, pierwsze przymrozki - to największy wróg młodych kotów. Maluchy porzucone jesienią przez kocie matki po prostu umierają z głodu i zimna.
Jakieś trzy tygodnie temu byłam przekonana, że problem małych kotów na działkach mam już "z głowy". Wydawało mi się, że przygoda kociego oseska - uratowanego przeze mnie pod koniec sierpnia, już się w tym roku nie powtórzy.
Nic bardziej mylnego.
Kilka dni temu udałam się na działkę, by jak co dzień, podrzucić kotom trochę suchej karmy. Było słoneczne, ciepłe popołudnie, więc kotów o tej porze dnia raczej na ganku mojej altany nie widuję. Kocie towarzystwo pojawia się zwykle pod wieczór, by skorzystać z gościny na altanowym ganku, ogrzać się nieco i wyjeść z miski przygotowaną karmę.
Tamtego, popołudniowego dnia zastałam na ganku Weterankę, ale... nie samą. Z kociej budki, stojącej nieopodal altanowego okna, wyskoczył prześlicznej urody kociak - mający nie więcej niż osiem tygodni życia. I właściwie nawet nie byłam tym specjalnie zdziwiona. Mój zachwyt z powodu ukazania się kociaka, był spowodowany czym innym. Kocurek był w kolorze... mlecznej czekolady. Takiego urodziwego cudaka jeszcze nie widziałam. Kociak smarkał i kaszlał, czyli zimne noce zrobiły już swoje. Wiedziałam, że chorego kota muszę natychmiast zabrać z działek, ponieważ nieleczony koci katar, mógłby skończyć się dla niego tragicznie. Ofiarą tej choroby jest przecież moja Nurka vel Ślepotka.
Koci maluch wylądował prawie natychmiast w "Psiej Kości", został dokładnie przebadany i otrzymał antybiotyk. O zaniesieniu kota z powrotem na działki nawet nie mogło być mowy. Czekoladowe cudo zamieszkało tymczasowo w mojej łazience i jest intensywnie leczone. O jego dalszy los się nie martwię. Kot jest tak piękny, że z pewnością trafi do ludzi lubiących futrzaki. Akcja poszukiwania domu dla "Czekoladowego" ruszyła pełną parą. Są już nawet chętni, którzy pragną przygarnąć kota.
Uważny czytelnik może teraz zadać pytanie: - Co wspólnego z czekoladowym kociakiem może mieć Weteranka? Otóż ma i to sporo. Z pewnością Weteranka nie jest rodzoną matką "Czekoladowego". Po prostu przyprowadziła kociaka do mojej altany, ponieważ wiedziała, że tutaj nic złego
nie może go spotkać i otrzyma konieczną pomoc.
A ja się zastanawiam - skąd Weteranka wie, że żadnego z zagrożonych chorobą kociaków nie pozostawiam na pastwę złego losu? No cóż, koty to bardzo mądre stworzenia, a Weteranka jest stworzeniem wyjątkowo inteligentnym, choć wiele lat bytuje w ekstremalnych warunkach, bez względu na porę roku.
Najwięcej lajków na Facebooku:
Węgorzewska-Whiskerd: nie chcę przepraszać, że jestem Polką
https://naszemiasto.pl/wiadomosci24/Piotr Hruszwicki na scenach Lyric Opera!
https://naszemiasto.pl/chcialbym-zmienic-wizerunek-truckerow-wywiad-z-kierowca/ar/c4-4471552Chciałbym zmienić wizerunek truckerów. Wywiad z kierowcą ciężarówki
Wędrówki po Moskwie. Metro - tętniące życiem podziemia stolicy
Pomysł Palikota: Jarosław Kaczyński winny katastrofie smoleńskiej
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?