Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy rząd PO - PSL: Wiwat najpiękniejsi!

Redakcja
Skład nowego rządu zaskoczył. Premier Donald Tusk zdecydował się przedstawić Sejmowi gabinet autorski, pozbawiony silnych osobowości. Trudno jest znaleźć kryterium doboru nowych szefów resortów. Czy jest to gabinet na czas kryzysu?

Premier Donald Tusk po długim oczekiwaniu zniecierpliwionych mediów, a także konkurentów politycznych i elektoratu przedstawił w końcu gabinet na kolejne cztery lata. Zestaw nazwisk nowych ministrów nie zawiódł nikogo. No może poza sympatykami i osobami, dla których słowa kryzys czy recesja nadal znaczą więcej niż straszenie bajkowym wilkiem. Najbardziej mogą się cieszyć politycy opozycji oraz komentatorzy polityczni. Dzięki premierowi będzie o czym pisać i mówić co najmniej do końca roku.

Gdy zobaczyłem listę nowych ministrów, aż klasnąłem z radości w dłonie. Mamy najpiękniejszy rząd w Europie! Począwszy od ministra Sławomira Nowaka, poprzez minister Joannę Muchę i ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, a na nowym, trzydziestoletnim ministrze Pracy i Polityki Społecznej kończąc. Premier i minister spraw zagranicznych też przecież niczego sobie (o czym zaświadczyła swego czasu piosenkarka i aktorka w jednej osobie, niejaka Maria Peszek).

Wydaje mi się że nowy gabinet pokona w przedbiegach inne rządy w konkursie: The most beautiful Goverment of The Universe. Nie dziwię się więc, że w nowym gabinecie Tuska nie znalazł się były Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Samo nazwanie go kiedyś przez premiera „Shrekiem” pokazało że wizerunkowo raczej odstaje od standardów nowego rządu III RP.

Przestańmy jednak sobie dworować i zerknijmy na nowych członków rządu i ich kompetencje.

Na pierwszy ogień chcąc nie chcąc musi iść nowy minister sprawiedliwości, czyli dr Jarosław Gowin. Niestety, nie doktor prawa lecz... filozofii. Idąc za przykładem naszego obecnego prezydenta zerknąłem do Wikipedii, by pokrótce przeczytać życiorys nowego ministra. Cała jego kariera związana jest z edukacją i publicystyką społeczno-katolicką. Patrząc na dokonania życiowe pan Jarosław, rektor Wyższej Szkoły Europejskiej nadawałby się ewentualnie na ministra edukacji, szkolnictwa wyższego lub rzecznika rządu. Ministerstwo Sprawiedliwości wydaje się świetnym żartem premiera.

Wydaje mi się, że Donald Tusk w ogóle nie wyciągnął wniosków z rządów ministra Andrzeja Czumy, który był co prawda prawnikiem z wykształcenia, ale nigdy nie pracował w zawodzie. Na tle takiego poprzednika minister Gowin ma szansę być dobrym szefem resortu.

Drugi z nowych ministrów młody, piękny i przystojny, to Sławomir Nowak, który pokieruje resortem Infrastruktury, Transportu i Gospodarki Morskiej. Jest on członkiem PO praktycznie od początku istnienia partii. Obecnie szefuje Okręgowi Pomorskiemu Platformy. Szlify w polityce zdobywał jako przewodniczący stowarzyszenia Młodzi Demokraci będącego przybudówką młodzieżową partii Tuska. Przypomnę że nowy minister jest z wykształcenia politologiem, a jego dotychczasowa kariera była związana z Sejmem (wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO), gabinetem premiera (sekretarz stanu) oraz prezydentem (również sekretarz stanu). Jedyne kierownicze stanowisko jakie piastował, poza szefowaniem agencji reklamowej, to funkcja wiceszefa radia, a jakże inaczej, publicznego Radia Gdańsk. Posady w tego typu instytucjach raczej nie zdobywa się w wyniku konkursu lecz siły perswazji środowiska politycznego KRRiTV.
Niestety, życie zawodowe Sławomira Nowaka jest typowo partyjne i pośrednio lub bezpośrednio w 90 proc. związane jest z synekurami partyjnymi. Czytając życiorys ministra infrastruktury, jak żywo przypomina mi się kariera, dowodzącego tonącym okrętem SLD Grzegorzem Napieralskim.

Kolejnym pięknym i młodym jest nowy Minister Pracy i Polityki Społecznej, niespełna 30-letni działacz PSL Władysław Kosiniak-Kamysz z zawodu...
lekarz w krakowskim Collegium Medicum. O jego doświadczeniu związanym z rynkiem pracy czy ubezpieczeniami społecznymi trudno cokolwiek w sieci znaleźć. Na szczęście nowy minister jest sekretarzem Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL. To przynajmniej pośrednio tłumaczy objęcie tak ważnego stanowiska.
Niestety, patrząc na poprzedniczkę na stanowisku szefa tego resortu, Jolantę Fedak widać jak dużo pracy czeka pana Kosiniak-Kamysza. Nigdy nie byłem fanem min. Fedak, ale nie mogłem nie docenić jej kompetencji do prowadzenia resortu. Pani minister samodzielnie wywalczyła sobie silną pozycję, stając się równorzędnym partnerem zarówno dla premiera Donalda Tuska, jak i ministra finansów Jacka Vincenta Rostowskiego. Pan Kosiniak-Kamysz raczej nie będzie mieć tak dużego doświadczenia, ani tak silnej pozycji. Na pewno będzie on lepiej współpracował z ze swoim zapleczem politycznym i będzie posłuszny dyrektywom wydanym przez Radę Naczelną PSL i samego Prezesa Stronnictwa.

Nie rozumiem dwóch pozostałych nominacji, które wydają mi się totalną pomyłką. Zarówno minister Bartosz Arłukowicz, jak i minister sportu i turystyki Joanna Mucha należą do grupy polityków, których na swój użytek nazwałem policelebrytami. Głównym zajęciem tej grupy polityków jest obecność medialna. To ich możemy spotkać praktycznie codziennie, jako gości w kanałach informacyjnych podczas nieustających potyczek z posłami opozycji. Poza telewizjami informacyjnymi możemy ich także spotkać na śniadaniach w stacjach radiowych, czy np. „Kawie na ławę”. Nie pogardzą także gotowaniem w telewizji śniadaniowej. Ta grupa polityków jest całkiem spora i wśród jej przedstawicieli możemy wyróżnić: Eugeniusza Kłopotka z PSL, Andrzeja Halickiego, czy Stefana Niesiołowskiego z PO, Ryszarda Kalisza, czy marszałka Wenderlicha z SLD, a także posła Adama Hofmana czy Joachima Brudzińsiego z PiS. Wśród „ziobrystów” na pewno wyróżnia się Beata Kempa, która może odpowiadać w każdej chwili nie czekając nawet na zadanie pytania.
Do tej grupy zaliczam także ministrów Bartosza Ałukowicza, jak i Joannę Muchę, którzy chyba wcześniej pogodzili się z tym że będą medialnym zabezpieczeniem rządu.
Spójrzmy jednak na ich kompetencje. Nowy Minister Zdrowia faktycznie jest lekarzem, czy to jednak czyni z niego świetny materiał na szefa resortu zdrowia? Daleko mu chyba do marszałek Ewy Kopacz, która przed objęciem resortu była twarzą PO w zakresie opieki zdrowotnej.

Pamiętam, jak jeszcze kilka miesięcy temu poseł Arłukowicz miał usta pełne frazesów na temat wykluczonych. Wyglądało na to, że walka z marginalizacją społeczną to jego misja życia, że nie wyobraża sobie siebie na innym miejscu. Niestety, nowe wybory zweryfikowały misję życiową ministra Arłukowicza i kazały mu znaleźć nowy cel w jego politycznym życiu.

Najbardziej jednak przy uzasadnieniach kandydatur podobało mi się uzasadnienie dla nowej minister sportu. Dziennikarze długo szukali uzasadnienia kandydatury pani Joanny Muchy. W końcu udało mi się usłyszeć że kiedyś trenowała... karate, amatorsko (sic!) Brawo! Można tylko przyklasnąć takim kompetencjom. Należy też wspomnieć, że wsparcia minister udzieliła totalna opozycja wobec rządu, czyli... poseł PiS Jan Tomaszewski, totalny wojownik, a nawet rzekłbym błędny rycerz. Mam nadzieję że Joanna Mucha nie będzie błądzić razem z popularnym panem Jankiem, który po Anglii chętnie zatrzymałby wszystko.

Janusz Palikot poddał totalnej krytyce zarówno expose premiera jak i skład nowego rządu. Nie zgadzam się ze wszystkim, co powiedział. Na pewno miał rację mówiąc że stanowiska dla Gowina i Muchy to cena za „odstrzelenie Schetyny”. Niestety, taka jest prawda o nowych ministrach. Zarówno Gowin, jak i Mucha byli uznawani za członków frakcji Grzegorza Schetyny, podobnie zresztą jak nowy szef Klubu Parlamentarnego PO Rafał Grupiński. Po decyzjach Tuska, mających osłabić stronnictwo byłego marszałka Sejmu, widać że ostatnie wybory zachwiały koteriami Platformy. To, że kandydatom bliskim Schetynie udało się wypaść, często mimo gorszych miejsc, o wiele lepiej niż „spółdzielni Grabarczyka”, spotkało się z ostrą reakcją przewodniczącego, który postanowił rozbić środowisko Schetyny i nie dać zginąć „spółdzielni” nagradzając jej szefa stanowiskiem wicemarszałka Sejmu.
Moim zdaniem w bardzo pokrętny sposób Donald Tusk stara się przywrócić równowagę w partii osłabiając zwolenników przyspieszenia i wielkich reform, czyli skrzydło Schetyny w iście makiaweliczny sposób przyciągając ich bliżej siebie, marginalizując jednocześnie ich przywódcę.

Sam Tusk mówił na konferencji prezentującej nowy rząd, że cała Rada Ministrów, łącznie z nim, może się czuć zderzakiem i w każdej chwili zostać wymienionym. Myślę że nowi ministrowie - debiutanci liczą się z tym że szybko się zużyją. Jeśli odejdą, to szybko o nich pamięć zaginie jak o wspomnianym już byłym Ministrze Sprawiedliwości Andrzeju Czumie, bo premier nie może sobie już pozwolić na taki błąd jak wtedy, dy praktycznie bez powodu zdymisjonował poprzednika Czumy, czyli Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

Co ciekawe, podobne kryteria wyboru ministrów stosuje prezes PSL Waldemar Pawlak forsując na stanowisko szefa resortu Pracy i Polityki Społecznej trzydziestoletniego teoretyka bez doświadczenia, a marginalizując partyjnego speca od infrastruktury, czyli posła Janusza Piechocińskiego, który udowodnił w debacie przedwyborczej w TVN24 że naprawdę zna się na rzeczy. Jako następca ministra Cezarego Grabarczyka mógłby stanowić świetny tandem z Minister Rozwoju Regionalnego Elżbietą Bieńkowską.

Jednak zarówno premier Tusk jak i wicepremier Pawlak wolą marginalizować specjalistów w imię osłabienia wewnątrzpartyjnej opozycji. Grzegorz Schetyna i Janusz Piechociński to osoby które sprawdziłyby się w czasie kryzysu i przygotowań do Euro 2012.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto