Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nudne Strachy

Tomasz Brusik
Tomasz Brusik
Okładka albumu "Dodekafonia".
Okładka albumu "Dodekafonia". Materiały promocyjne
Strachy Na Lachy tylko z nazwy są straszne. Tak naprawdę to sześciu miłych i sympatycznych chłopców.

Chłopców, którzy może czasami nadużywają wulgaryzmów, czego skutki słyszymy w singlowym "Żyję w kraju". Albo śpiewają o wsadzaniu "od tylca" jak w "Radio Dalmacja". Do wulgarności Kazika Na Żywo, czy Józefa Oleksego jednak wciąż im daleko.

Panowie z Piły to zespół szukający. Nie poprzestają na pospolitym straszeniu. Wykorzystują do tego rock, muzykę alternatywną, poezję śpiewaną, ska i elementy folkowe. Jest więc czego się bać. Do tej pory robili to na tyle sprawnie, że każda z ich czterech płyt spotykała się z ciepłym przyjęciem. Szczególnie rozpoczynana utworem "Dzień dobry kocham cię", druga w kolejności - "Piła tango".

Nowy album "Dodekafonia" potwierdza, że Strachy to zespół nie bojący się eksperymentować. Są sobie takim odważniejszym happysadem i całkiem dobrze na tym wychodzą. Choć wydana przez nich płyta złotą wcale nie była, szybko się nią stała. A dokładnie już w dniu premiery, 22 lutego. Pierwszego dnia sprzedano ponad 15 tysięcy egzemplarzy.

Słowo "dodekafonia" nie ma nic wspólnego z Dodą. Oznacza technikę kompozytorską opartą na rozszerzonej gamie diatonicznej. Jej podstawą jest odrzucenie tonalności. Ciekawostką jest, że okładkę albumu zaprojektował wraz z Maciejem Sierpniem, znany ormiański plastyk Vahan Bego. Wcześniej współpracował m.in. z Pidżamą Porno.

Longplay zawiera 11 utworów. Raczej dłuższych niż krótszych. Dotychczasowe dwa single to: "Żyję w kraju" i "Ostatki - nie widzisz stawki". Lepiej ze swojej roli wywiązuje się pierwszy singiel. Od jakiegoś czasu śmiało hasa po trójkowej liście przebojów. W radiu obowiązuje wersja ocenzurowana (piosenka z refrenem: "Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch."). I tak trzy razy. Proste. Tak prosto nie jest jednak zawsze. Kilka razy miałem wrażenie, że teksty Krzysztofa "Grabaża" Grabowskiego są przerostem treści nad formą. Chociażby w kawałku "Nieuchwytni buziakowcy". Większość tekstów jest jednak w porządku.

Panowie eksperymentują z różnymi dźwiękami, jednak ten monotonny sposób śpiewania Grabaża szybko się nudzi. A jak wiadomo od nudy do irytacji, jest jak od "Tańca z gwiazdami" do "Jak oni śpiewają". Należą się im brawa za wykorzystanie m.in.: fortepianu w piątym "Cafe Sztok" (gra Zdobysław Górski) i akordeonu (gra Arkadiusz Rejda). Swoją drogą, zadziwiające jak ostatnio stał się to popularny ten drugi instrument. Stachy niby grają rock, a nie boją się wplatać tzw. loopów (pętel) znanych głównie z hip-hopu.

Mam bardzo mieszane uczucia co do "Dodekafonii". Zawsze doceniam innowacyjność i oryginalność, ale krążek szybko się nudzi, wiele piosenek nie chce się słuchać więcej niż raz, brakuje im melodyjności. To płyta na co najwyżej słabe 3. Odradzałbym z nią jakikolwiek inny kontakt, niż wzrokowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto