W dwa dni po incydencie, w wyniku którego Nurka musiała opuścić salę operacyjną jednej z łódzkich lecznic weterynaryjnych tuż przed zabiegiem, zadzwoniłam do innej lecznicy z zapytaniem czy tamtejsi weterynarze podejmą się wykonania skomplikowanego zabiegu na Nurce, polegającego na usunięciu resztek martwych gałek ocznych kota.
Następnego dnia wraz z Nurką pojechałam do lecznicy, mającej swoją siedzibę w drugim końcu Łodzi, czyli na osiedlu Stoki. Dojazd z Nurką w kontenerze do tych weterynarzy zajął mi około półtorej godziny, ale co się nie robi dla zwierzaka dotkniętego (podobno) przez los przysłowiowym fatum.
Gdy dotarłam już z Nurką na miejsce - w lecznicy, słynącej z tego że pracują w niej świetni lekarze weterynarii - było już sporo psich i kocich pacjentów wraz z ich opiekunami. Po godzinie oczekiwania znalazłam się wraz z Nurką w gabinecie lekarskim. Decyzja dra S. była jednoznaczna. Nurka musi być operowana i to jak najszybciej. Infekcja oczodołów rozwijała się błyskawicznie. Badania laboratoryjne, wykonane natychmiast, potwierdziły diagnozę weterynarza i z wyznaczeniem terminu zabiegu nie można już było zwlekać.
W ubiegły czwartek ponownie znalazłam się z Nurką na Stokach. Tym razem celem naszej wędrówki przez całe miasto była zaplanowana na ten dzień operacja.
Odebrałam ją z rąk szefa lecznicy i świetnego chirurga około godziny 18.00. Kot przypominał jedną, wielką kupkę nieszczęścia, ale zabieg - jak zapewnił mnie dr S. przebiegł pomyślnie i teraz tylko trzeba cierpliwie czekać na zagojenie się "tych wielkich kraterów" - jak powiedział lekarz, czyli oczodołów Nurki. W lecznicy muszę pojawiać się z rekonwalescentką na kontrolę średnio co dwa dni. Szlak do lecznicy na Stokach mam już przetarty, więc cztery przesiadki z autobusu na autobus w tę i z powrotem nie stanowią problemu.
Nurka ma jednak trochę szczęścia. Rany pooperacyjne goją się dobrze. Od dnia, w którym kotka została poddana zabiegowi, czyli od ubiegłego czwartku, w lecznicy na Stokach byłyśmy już dwukrotnie. Jutro jedziemy tam znowu. O kosztach przeprowadzonego zabiegu nie wypada wspominać, choć są dość wysokie, ale co się nie robi dla kota, którego uratowałam ponad dwa lata temu? Chyba jednak było warto...
I na zakończenie jeszcze jedno. Jak mi wczoraj powiedział dr S. - Nurka podbiła serca lekarskiej załogi lecznicy. Podobno tak cierpliwego i spokojnie znoszącego cierpienia kota jeszcze w tej lecznicy nie było. Weterynarze mówią tu o niej - Nurka - nasza gwiazdka.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?