Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O dwóch takich z "Alei Niepodległości"

Redakcja
Okładka książki zaprojektowana została przez Agnieszkę Pasierską.
Okładka książki zaprojektowana została przez Agnieszkę Pasierską. www.czarne.com.pl
Powieść Krzysztofa Vargi "Aleja Niepodległości" zaczyna się, zgodnie z zaleceniem Hitchcocka, zapowiedzią katastrofy lotniczej, w której zginie główny bohater. A potem następuje, jak u Musseta, spowiedź dziecięcia wieku.

W zasadzie mamy tu dwóch równorzędnych głównych bohaterów: Krystiana Apostatę i Jakuba Fidelisa. Obydwaj ukończyli Szkołę Podstawową nr 69 im. Teodora Duracza przy ulicy Wiktorskiej w Warszawie, następnie elitarne, męskie Liceum im. Świętego Augustyna przy tytułowej Alei Niepodległości (mieści się przy niej także sklep monopolowy, którego stałym klientem zostaje później jeden z nich). Następnie pierwszy z nich zaczął studiować historię, a drugi prawo, szybko jednak znaleźli się w kręgach artystycznych. Krystian został artystą konceptualnym, a tak naprawdę grafikiem komputerowym, utrzymujacym się z chałtur dla agencji reklamowych, natomiast Kuba dorobił się, dzięki udziałowi we wszystkich tanecznych show, tytułu "Pierwszego Tancerza Rzeczypospolitej". Odniósł sukces, jaki dziś przypisywany jest wielu tzw. celebrytom znanym z tego, że są znanymi. Fidelis, poza tańcem, zajmuje się też gotowaniem w programach telewizji śniadaniowej, wydał nawet książkę kucharską...

Apostata jest natomiast życiowym i artystycznym frustratem, przegranym przedstawicielem "pokolenia bez Teleranka" czy też, jak również nazywają siebie urodzeni w 1968 roku, "pokolenia Wsadzonych Na Siodło" (to od wielości szans, które pojawiły się przed młodymi ludźmi po transformacji ustrojowej w Polsce). Mieszka samotnie na Racławickiej, w mieszkaniu odziedziczonym po ciotce, jedynym jego kompanem jest pan Grześ, menel z trzeciego piętra. Czas upływa mu na oglądaniu pornosów w Internecie i piciu alkoholu. Jego dzieło "Warszawska miłość", złożone z tysiąca reklamówek agencji towarzyskich, wyjętych zza wycieraczek samochodowych nie powaliło świata sztuki na łopatki. Jednak zdarza się, że Apostata jest zapraszany na różne imprezy arrtystyczne, także poza granicami naszego kraju, najczęściej w zastępstwie innych, prawdziwych artystów. Sam o sobie mówi: "Poddaję się biodegradacji, jestem ekologicznym odpadkiem, zostałem użyty i zużyty, lecz nie zostanę odzyskany, bo jestem stracony raz na zawsze."

Wydaje się, że Krzysztof Varga kreśli w "Alei Niepodległości" obraz swojego pokolenia (podobnie jak bohaterowie książki, jej autor też urodził się w 1968 roku i mieszka na Mokotowie w Warszawie). I robi to niezwykle udanie.

Pokazuje, jak wiele mogli osiągnąć młodzi ludzie, którzy w czerwcu 1989 roku "przegonili ducha komunistów", biorąc udział w przełomowych wyborach parlamentarnych. Ale także poprzez osobę głównego bohatera wskazuje, jak łatwo można było te szanse zmarnować; również szanse trwałego prawdziwego uczucia. Po to właśnie Varga konstruuje dwie różne życiowe drogi wiodących postaci czterdziestolatków ("Krystian Apostata był dla Jakuba Fidelisa tym, czym nieszczęsny portret dla Doriana Graya" - pisze autor).

Genialne są obserwacje współczesności poczynione przez Krzysztofa Vargę, jak choćby te dotyczące wszechobecnego monitoringu, czy ochrony nawet najbardziej zapyziałych parkingów osiedlowych. Podobnie rzecz ma się z rozpowszechnioną modą na robienie zakupów w centrach handlowych (shopping nazywa Varga bardziej swojsko zakupizmem), czy ogromną popularnością programów ze śpiewającymi i tańczącymi gwiazdami. I warte przemyślenia konstatacje typu: "Głupi mężczyźni kolekcjonują samochody i kobiety, mądrzy - płyty, filmy i książki. Najmądrzejsi zaś nie wychylają się zza swojej kolekcji, zamykają w mieszkaniach i codziennie ustawiają zbiory według innego klucza".

Warte podkreślenia są ironia i humor, z jaką Varga przedstawia wydarzenia z życia swoich bohaterów (doskonałe są opisy apeli religijnych w katolickim Liceum im. Św. Augustyna, czy dyskotek w Liceum Sióstr Nazaretanek na Czerniakowskiej). No i język, jakim mówią postaci w "Alei Niepodległości", jakże inny od tego, jakim posługują sie bohaterowie rozlicznych seriali telewizyjnych. I cóż z tego, że sporo w tej książce wulgaryzmów? Czyż nie tak rozmawiają ze sobą ludzie (nawet ci z pierwszych stron gazet, o czym niejednokrotnie mogliśmy się przekonać). Ot, prawda czasu, prawda języka!

Bardzo ciekawym zabiegiem Krzysztofa Vargi jest zastosowanie tak zwanych "mówiących" nazwisk. Mieliśmy to już w literaturze, choćby w "Zemście" Fredry, gdzie mrukliwy rejent nazywa się Milczek.
Krystian noszący nazwisko Apostata kojarzy się z apostazją, czyli odejściem od wiary i Kościoła (a tak jest w przypadku artysty - nieudacznika, absolwenta Kościoła Katolickiego, który demonstracyjnie opuszcza światynię nawet podczas pogrzebu ciotki, która go wychowała). Z kolei nazwisko Jakuba wywołuje asocjacje z łacińską dewizą "Semper Fidelis" (zawsze wiemy), bo zawsze wszystko robił z pełnym przekonaniem. W książce Vargi mamy też Kasię Kabotyn, Andzię Konopek, księdza Prośbę i profesora Pipsińskiego, który na równi z uczniami podnieca się na widok przechodzącej pod oknami luksusowej prostytutki.

Krystian Apostata i Jakub Fidelis, dwaj przyjaciele, dwie różne życiowe drogi, które w pewnym momencie tragicznie zbliżają się do siebie. Dodam tylko, że "Aleja Niepodległości" Krzysztofa Vargi nie jest właściwą lekturą na czas żałoby narodowej, a w takim okresie, ze względu na zobowiązania wobec Redakcji, przyszło mi ją czytać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto