Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O Polsce, której się boję...

Aleksandra Puciłowska
Aleksandra Puciłowska
O Marszu Niepodległości mówiło się dużo. Zarówno przed 11 listopada, jak i podczas samego marszu i po jego zakończeniu. To, że polecą race i kamienie - tego się raczej spodziewałam. Przeraziło mnie coś zupełnie innego.

Kiedy po raz pierwszy 11 listopada włączyłam przeglądarkę internetową, by zobaczyć, co dzieje się w Warszawie byłam mile zaskoczona. Marsz wyruszył, żadnych zamieszek, dobra pogoda. Pomyślałam: "wow, to jest naprawdę coś!" Moje zaskoczenie nie trwało jednak długo, bo już wkrótce okazało się, że "zeszłoroczne prowokacje lewackich bojówek", które nie były tym razem w końcu obecne, zastąpione zostały "prowokacjami policji". Biedni, grzeczni chłopcy z ONR chcieli przejść spokojnie ze swoją świtą przez Warszawę, a banda policyjnych, zamaskowanych agentów rzuciła się na nich z petardami...

Sposób tłumaczenia zamieszek przez organizatorów akcji, i - o zgrozo- większej części prawicowych, wydawało mi się do tej pory, nie aż tak ekstremalnych w swej zawziętości i zaślepieniu, dziennikarzy czy publicystów, sprawił iż poszerzyła się moja wiedza, co do groteski. Wiedziałam do tej pory, iż występuje w życiu codziennym i publicznym, nie wiedziałam jednak, że aż na taką skalę, w takim nasileniu i z tak ogromną dozą zwykłej bezczelności i hipokryzji.

Mniejsza o to. Jeśli ktoś potrafi maszerować ramię w ramię z ludźmi, którzy na swoich innych demonstracjach wznoszą okrzyki "dla kobiet kwiaty, dla lesbijek baty", bądź "znajdzie się kij na pedalski ryj", jednocześnie twierdząc, iż bierze udział w pochodzie nastawionym pokojowo, to cóż... Trudno tu o jakiejkolwiek normy poważnej i rzetelnej dyskusji publicznej.

Zresztą o okrzyki nawołujące do nienawiści i nietolerancji zadbali nasi wspaniali narodowcy także i na tymże pochodzie, czyli patriotycznym w ich mniemaniu, Marszu Niepodległości. Ciężko słuchało mi się przemówień, które wygłaszane były przez organizatorów marszu. O budowaniu nowej siły w Polsce, której bać się będą lewaki i pedały. Bo tego typu wypowiedzi i nawoływania nie są już nawet śmieszne czy żałosne. One są zwyczajnie groźne. Wystarczy połączyć obie przesłanki z pochodów organizowanych przez tą samą grupę ludzi. Na jednym wznoszą okrzyki o batach dla pewnej grupy kobiet oraz o "obkładaniu ryja pedałom", a na drugim o budowaniu siły, której bać się mają ci obywatele, którzy się w światopoglądzie narodowców nie mieszczą. Konkluzja jest prosta - o ile nie przeciwstawimy się tej narastającej sile, której aspiracje sięgać będą coraz dalej i coraz wyżej, to niebawem ciężko będzie wyjść niektórym osobom samemu na ulice bez obawy o swoje zdrowie, czy nawet życie. I to jest przerażające. Nie mniej niż redaktor Terlikowski opowiadający, że "choć sam fanem ONR-u nie jest to...". I broniący tę organizację przed atakami, oskarżającymi ją o faszyzowanie.

Nie wiem, co trzeba w Polsce więc zrobić, by zostać faszystą, jeśli obnoszenie się z flagą falangi, nawoływanie do nienawiści, przyznawanie się przez samego przewodniczącego do antysemityzmu, homofobii i rasizmu nim nie jest. Jeśli pan Terlikowski chce czekać do momentu, w którym ONR-owcy wraz ze swoimi poplecznikami faktycznie wyjdą tłumnie na ulicę, by bronić "czystości Polski", by nazwać rzecz po imieniu, to proszę bardzo.

Ja nie zamierzam, bo w odróżnieniu od redaktora Terlikowskiego, mogę właśnie "dostać w swój pedalski ryj", czy też-w moim przypadku- raczej "te baty", bo w mniemaniu chłopców-narodowców, kobietą już chyba nie jestem.
Nie wątpię w to, że w Marszu Niepodległości szła rzesza ludzi, którzy byli całkiem w porządku. Ale szli tam też ludzie jawnie nawołujący do nienawiści. Szli tam ludzie, dla których rzucenie petardą w człowieka nie jest problemem. Dla których naparzanie się i wzajemne obkładanie kijami bejsbolowymi po meczu piłki nożnej staje się walką o honor. Szli tam ludzie, których ja osobiście nie chciałabym spotkać w ciemnym zaułku o północy. Szli tam ludzie, którzy przyprowadzili ze sobą swoje dzieci w czapkach z napisem "Je..ać policję", co zresztą zobaczyć można do dziś na samym portalu fronda.pl.

I może nie o tyle dziwi, co przeraża mnie fakt, że ta cała rzesza ludzi, których poglądów zapewne nie podzielam, ale którzy wydają się być umiarkowanymi konserwatystami, do czego mają swoje prawo, poszła na marsz razem z tymi poprzednimi. I swoją obecnością legitymizuje obecność tych drugich.

Choć nie wiem, jak bardzo wkurzona byłabym na obecną sytuację w swoim kraju, choć nie wiem jak bardzo chciałabym zmian w tą stronę, która mi odpowiada-nie mogłabym spojrzeć w lustro, jeśli poszłabym w pochodzie wraz z kimś, kto rzucając butelką w drugiego człowieka, kto atakuje policjantów na służbie jednocześnie mówi, że to jego sposób na patriotyzm. Robert Winnicki chce Polski, w której pewna grupa osób będzie się bała żyć swoim życiem. Czy ja się takiej Polski obawiam? Ja się nie tylko Jej obawiam, Ona mnie przeraża.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto