Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od łusek karabinowych i guzików mundurowych po powstańczą opaskę. Pasjonat historii odkrywa przeszłość

Redakcja Wiadomości24.pl
Redakcja Wiadomości24.pl
AIP
Zaczęło się dość typowo. Pasjonat historii, Tomasz Fijałkowski, wyruszył z wykrywaczem metalu w poszukiwaniu "skarbów" przeszłości. Przełom nastąpił, gdy mężczyzna odnalazł powstańczą opaskę i postanowił ustalić do kogo należała.

Mimo że od zakończenia II wojny światowej mija już 70 lat, historycy i archeologowie nadal mają pełne ręce roboty. Dzięki nim co chwila dowiadujemy się o nowych odkryciach. Jednak nie tylko specjaliści zajmują się badaniem zawiłości naszej historii - w Polsce pojawia się coraz więcej osób, które na własną rękę przeczesują coraz to nowe miejsca w nadziei na odnalezienie nieodkrytych dotychczas śladów przeszłości. Jednym z takich pasjonatów jest Tomasz Fijałkowski, który, posługując się wykrywaczem metalu, dokonuje coraz to bardziej niezwykłych odkryć.

Tomasz Fijałkowski historią zainteresował się w szkole średniej i już wtedy odkrył w sobie żyłkę poszukiwacza skarbów. Na podstawie zgromadzonych przez siebie książek i map topograficznych, na które skrupulatnie nanosił miejsca bitew i obozowisk rozbijanych przez polskich żołnierzy, wyszukiwał miejsca, w których z pewnym prawdopodobieństwem mógł odnaleźć ślady działalności polskiego wojska.

Pierwszymi znaleziskami Fijałkowskiego były odłamki pocisków, łuski karabinowe i wojskowe guziki. Dopiero później zdecydował się na zakup profesjonalnego sprzętu - dobrego wykrywacza metali - dzięki któremu dokonał swoich najważniejszych odkryć i nie tylko. - Założyłem prywatne stowarzyszenie, dzięki któremu legalnie pomagam w poszukiwaniach archeologom. Ze względu na niskie dofinansowanie takich badań, zazwyczaj nie dysponują oni wystarczająco dobrym sprzętem - mówi w rozmowie z "Polską" Tomasz Fijałkowski.

Ponieważ od wielu lat jest mieszkańcem warszawskiego Tarchomina, Tomasz Fijałkowski swoje pierwsze poważne poszukiwania rozpoczął właśnie w tym rejonie. I to właśnie tutaj dokonał swojego najważniejszego - jak mówi - odkrycia. - Pewnego dnia - opowiada - w październiku 2004 r. wybrałem się wraz z kolegą na poszukiwania w okolice Choszczówki. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się coś znaleźć, wiedzieliśmy, że w październiku 1944 r. ten teren był ważnym polem walki oddziałów radzieckich i niemieckich. Na tych terenach działały także polskie wojska, które wraz z amią radziecką próbowały wypędzić stąd niemieckich żołnierzy - dodaje.

Przeczesywanie terenu za pomocą wykrywacza metali trwało dość długo, jednak cierpliwość opłaciła się poszukiwaczom. I to bardzo - żaden z nich nie spodziewał się tak niezwykłego odkrycia. Kiedy pan Tomasz zaczął kopać we wskazanym przez sygnał sondy miejscu, jego saperka uderzyła w metalowy przedmiot, który okazał się metalową niemiecką menażką. Nie był to jednak koniec poszukiwań - sygnał wykrywacza nadal wskazywał obecność innych przedmiotów. Po dłuższej chwili udało mu się wykopać kolejne skarby - menażki, dwie manierki, widelec, szczoteczkę do zębów - kompletny żołnierski ekwipunek. Wśród znalezionych rzeczy znalazł się także niemiecki pas z aluminiową klamrą.

Wszystko zamknięte w dwóch nie najlepiej zachowanych niemieckich plecakach. - Były i tak nieźle zachowane, biorąc pod uwagę to, że były zakopane w piasku, i to na niewielkiej głębokości, około 30 cm - opowiada Fijałkowski. Na tym jednak nie koniec niespodzianek - z dna jednego z plecaków pan Tomasz wyłowił oficerski pas polski i... trzy biało-czerwone powstańcze opaski. Dopiero po powrocie do domu udało mu się potwierdzić pochodzenie wszystkich elementów nietypowego znaleziska. - Niemiecki pas, węgierska menażka, angielskie naboje i polskie opaski... zastanawiałem się, do kogo pierwotnie mogły należeć. W końcu pomyślałem o partyzantach, których wojskowe wyposażenie składało się głównie z tego, co udało im się zdobyć na wrogach - mówi Fijałkowski.

Od tego czasu zachodził w głowę, dlaczego rzeczy, które wyprodukowano w czterech różnych krajach, znalazły się w jednym miejscu. Szczególnie zainteresowało go jednak pochodzenie jedynej opaski, którą udało się zachować - pozostałe dwie były w zbyt kiepskim stanie. Niestety, żeby odszukać jej prawowitego właściciela, potrzebnych było więcej informacji. Na opasce odbito litery "WP" i orła w koronie, a pod nim - numer powstańczego plutonu 704, więc jej znalazca poszedł tym tropem.

W internecie wyszukał numer tej grupy i dowiedział się, że jej dowódcą był Tadeusz Gołębiewski ps. Sosna. - Gdy zadzwoniłem do Związku Kombatantów, żeby zapytać o Gołębiewskiego i o to, gdzie został pochowany, usłyszałem, że... żyje i że mogę się z nim skontaktować - relacjonuje Fijałkowski. Tak też się stało. To właśnie dzięki relacji Tadeusza Gołębiewskiego udało się rozwikłać zagadkę tajemniczego plecaka. Gołębiewski jako dowódca plutonu nr 704 tuż przed upadkiem powstania warszawskiego wydał swoim podwładnym rozkaz zakopania części oporządzenia i opasek, aby umożliwić bezpieczny powrót do domów tym powstańcom, dla których nie starczyło już broni. Uzbrojona część oddziału udała się na zachód, aby przepłynąć Wisłę i dołączyć do lepiej zorganizowanych oddziałów partyzanckich w Puszczy Kampinoskiej.

Tomasz Fijałkowski bardzo dobrze wspomina wszystkie swoje spotkania z prof. Gołębiewskim. - Był bardzo inteligentnym i wyjątkowo skromnym człowiekiem. Nigdy nie mówił o sobie zbyt wiele. O tym, że był wybitnym profesorem, dowiedziałem się dopiero na jego pogrzebie - opowiada. Nawet kilka lat po śmierci profesora Fijałkowski utrzymywał dość bliski kontakt z jego rodziną. - Staliśmy się sobie bliscy, poznałem jego żonę, dzieci oraz wnuki - opowiada i zapewnia, że do tej pory przechowuje swoje niezwykłe znalezisko. - To perełka w mojej kolekcji - mówi z dumą. - Obecnie znajduje się w muzeum w Legionowie na wypożyczeniu - dodaje.

Czytaj: Banksy zaprasza na wycieczkę do Gazy. Legenda sztuki ulicznej pokazuje dramat jej mieszkańców (wideo)

I nie ustaje w dalszych poszukiwaniach - jakiś czas temu udało mu się m.in. nawiązać kontakt z rodziną właściciela nieśmiertelnika, który przypadkowo znalazł na polu. Innym odkryciem były... szczątki niemieckiego żołnierza odnalezione na działce budującego dom kolegi. Mimo tak licznych przygód, Tomasz Fijałkowski po cichu liczy na kolejne i marzy o założeniu izby pamięci, w której mógłby prezentować znalezione przez siebie skarby i opowiadać o nich najmłodszym pasjonatom historii.

Źródło: AIP

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto