Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odszedł Tadeusz Pecolt, patriarcha Piotrkowa

Redakcja
Piotrkowianie odprowadzili wczoraj na miejsce pochówku księdza prałata Tadeusza Pecolta, przez pół wieku rektora kościoła pw. Najświętszej Marii Panny Śnieżnej, zwanego też kościołem Panien Dominikanek.

To skromna i cicha świątynia. I trochę elitarna, bowiem od dziesięcioleci u Panien modli się głównie piotrkowska inteligencja. Ksiądz, cierpliwy powiernik ludzkich spraw, zawsze życzliwie słuchał, tłumaczył i pocieszał. Urodził się 11 marca 1910 roku w Łodzi. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne i jest magistrem teologii dogmatycznej oraz licencjatem teologii (absolwent KUL). Do Piotrkowa Trybunalskiego przybył w 1947 roku z odległego o 15 kilometrów Sulejowa, gdzie przez dwa lata pracował jako wikariusz i prefekt. Natomiast w trybunalskim grodzie aż do prawdziwie sędziwych lat był rektorem kościoła Panien Dominikanek. Wcześniej – dziekanem piotrkowskiego dekanatu, prefektem w "Zrzeszeniu" – znanym gimnazjum żeńskim oraz w koedukacyjnym III Liceum Ogólnokształcącym, stąd uhonorowanie go medalem Komisji Edukacji Narodowej. Na wspomnienie, że wiele dziewcząt skrycie podkochiwało się w młodym wtedy księdzu, machał zwykle wesoło ręką. Wiele lat pełnił też funkcję kapelana szpitali.

Łódzkie gestapo aresztowało księdza po wpadce tajnej drukarni, w której pomagał przy powstawaniu konspiracyjnego pisma. Po kilku tygodniach usłyszał od Niemców: – Ksiądz zna perfekt język niemiecki i my zwolnimy księdza, jeżeli ksiądz się zgodzi odprawiać msze dla niemieckich katolików w kościele św. Krzyża. – Księdzem jestem dla wszystkich katolików, więc się zgodziłem. – Ale wkrótce znów mnie wezwali i mówią, że gdy coś ciekawego usłyszę w konfesjonale, to mam zaraz donieść. Odrzekłem, ze nigdy nie zdradzę tajemnicy spowiedzi. I co dziwne, ci zwyrodnialcy uszanowali to, pospuszczali tylko głowy. Tak więc wydaje mi się, że prawy człowiek ma szansę stawić czoła najtrudniejszym sytuacjom.

Nim Tadeusz Pecolt uciekł z Łodzi, postanowił się wyspowiadać. Trafił akurat na niemieckiego księdza w mundurze. – Już chciałem się wycofać, ale coś mnie tknęło, żeby podejść do niego. Uciekam z Łodzi, wyznałem z obawą. A on mnie pobłogosławił, przygarnął i obiecał, że cały czas będzie się modlił za mnie, abym szczęśliwie przeszedł przez granicę. Pomachał mi jeszcze ręką. Nie miałem w życiu piękniejszej spowiedzi. Wtedy to zrozumiałem, czym jest prawdziwe kapłaństwo, co to jest tajemnica spowiedzi, co to znaczy Kościół powszechny. I że nie ma ludzi złych do głębi. W każdym jest iskierka dobra.

Ukrywał się na Podlasiu, w Starej Wsi niedaleko Węgrowa na fałszywych dokumentach wyrobionych na nazwisko Tadeusz Perzyński (zawód ogrodnik). W przyzakonnej szkole z internatem pomagał siostrom Zmartwychwstankom wychowywać sieroty z Warszawy, uczył religii, łaciny i innych przedmiotów, a nawet podjął ogromne ryzyko: uratował wraz z nimi dziewięć małych Żydówek. W ogrodzie Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem w Jerozolimie posadzono trzy drzewka upamiętniające czyn piotrkowskiego duchownego oraz położono tablicę ze stosownym napisem.

Był typem samotnika. Ze wszechstronnym wykształceniem mógł pracować na każdym stanowisku kościelnym. Nie chciał. Był uosobieniem skromności. Wolał cichy, najskromniejszy piotrkowski kościółek. Nie ze wszystkimi kolegami w sutannach się przyjaźnił. Trudno nieraz o wspólny język. Część z nich raził właśnie tą skromnością. Miał też krytyczny stosunek do niektórych hierarchów. Mimo podeszłego wieku należał do wąskiego grona kapłanów postępowych. Aprobował nieodwracalne przeobrażenia w świecie. Wolne związki kobiet i mężczyzn albo małżonków tylko ze ślubem cywilnym, określanych przez kler jako pary pozamałżeńskie, nazywał małżeństwami niesakramentalnymi. I otaczał je duszpasterską opieką.

Może dlatego nominację na prałata Tadeusz Pecolt dostał grubo po osiemdziesiątce? Nadal jednak ubierał się jak kanonik, nie przywiązując wagi do purpurowej sutanny należnej prałatowi. Wspierał moralnie lekarzy, pielęgniarki i wolontariuszy miejscowego hospicjum, zajmujących się umierającymi na raka. Działał w niemieckiej organizacji Maximilian Kolbe Werk, niosąc pomoc materialną i duchową kilkuset żyjącym byłym więźniom niemieckich obozów koncentracyjnych oraz wdowom po nich. Ciągle odwiedzali go nie tylko przyjaciele i dawne uczennice, ale także strapieni ludzie w potrzebie.

– To wspaniały człowiek. Ja, chłopak z małej wioski pod Wolborzem, patrzyłem z zachwytem na księdza Pecolta, gdy przyjeżdżał na wizytację jako dziekan. Jeszcze nie zaczął mówić, a już promieniował od niego blask. Dziękujemy Bogu, że Cię w ogóle dał i postawił na piotrkowskiej ziemi. Kapłaństwo księdza Tadeusza przypadło na niezmiernie trudny czas drugiej wojny światowej i niełatwy, kilkudziesięcioletni okres powojennej rzeczywistości. Jednak ksiądz Tadeusz nigdy nie uchybił temu, co kapłańskie i polskie. Nazywali Cię patriarchą Piotrkowa, niekwestionowanym autorytetem moralnym, światłem miłości i prawdy. Dlatego składamy Ci dziś nasz hołd - mówił arcybiskup Władysław Ziółek, metropolita łódzki.

Zmarły w wieku 98 lat ksiądz był laureatem "Złotej Wieży Trybunalskiej, a także pierwszym w dziejach Honorowym Obywatelem Miasta Piotrkowa Trybunalskiego.

– Ostatnią postacią, która zakotwiczyła się w mojej piotrkowskiej przeszłości jest właśnie ksiądz Tadeusz, który nauczał mnie religii w klasie maturalnej – wyznaje reżyser filmowy i teatralny Grzegorz Królikiewicz, piotrkowianin. – Ów szczupły, skromny człowiek w sutannie, już wtedy legenda w mej rodzinie, zachwycił nas swą postawą. Poprosił razu pewnego, abyśmy od następnej lekcji kładli na jego stoliku karteczki z anonimowymi pytaniami. W tym swoistym klubie młodej inteligencji postawił na wolność, dał nam prawo do pytań, wątpliwości. Jedna z takich lekcji jest w moim filmie o księdzu zrekonstruowana.
46-minutowy dokumentalny film to monolog kapłana. Reżyser posłużył tu tylko jako katalizator. Co ciekawe, w filmie nie występują żadni prominenci zaświadczający, że ksiądz jest wybitną postacią. Obraz broni się sam. Równocześnie z filmem ukazała się drukiem przepięknie oprawiona, w bibliofilskim nakładzie 500 egzemplarzy, książeczka "Bardziej niż siebie samego..."

To święty człowiek, wokół którego była jakaś fantastyka psychologiczna i moralna. Ludzie przychodzili do niego z problemami, a on rozsupływał te węzły swym autorytetem. Kontakt z taką osobowością, z jego światłem, był dla ludzi pokarmem. To tak, jakby głodny z długiej podróży wrócił na obiad do domu. To taka komunia, rozwinięta w szereg długich rozmów. Dla ludzi niespokojnych, a łaknących dopełnienia i harmonii Królikiewicz zrelacjonował ten nastrój kamerą.

Piotrków jest zapełniony pokoleniami ludzi, którzy uważają się za duchowe potomstwo księdza Pecolta. Nie uchybiając Janowi Pawłowi II, niektórzy powiadają, iż w osobie kochanego księdza mieli tu swego lokalnego papieża.

Już w 1995 roku sporządził swój testament duchowy, opisując w nim swe życie i ujawniając wiele intrygujących faktów, szczególnie z trudnych lat okupacji niemieckiej. – Śmierć dla wierzącego to przejście z doczesności ziemskiej do rzeczywistości nadprzyrodzonej. Jestem stary i niedługo umrę, choć chcę żyć i pracować jak najdłużej. Wierzę w dalsze życie i wiem, że będzie lepsze. Rozumiem lęk przed śmiercią. Doświadczyłem go podczas okupacji. Przywiązanie do życia jest bardzo silne, ale po zakończeniu ziemskiej pielgrzymki życie nie kończy się, lecz tylko zmienia. Ja nie boję się śmierci, ale zawsze proszę Pana Jezusa: mocno trzymaj mnie za rękę, jak będę musiał przejść przez ten próg życia i śmierci. Nie jest przecież możliwe, by Ten, którego kochałem przez całe moje życie kapłańskie i który mnie kocha, i który wszystko może, pozwolił na odrzucenie mnie. Dlatego jestem pewny tą pewnością Chrystusową. On mi ją daje – jest przecież moją Miłością. Wygrałem, Alleluja!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto