Podczas wojny Niemcy nie tylko mordowali Polaków, ale i zatruwali im dusze. Już październiku 1939 roku w drugim numerze "Nowego Kuriera Warszawskiego" ośmieszali generała Władysława Sikorskiego. Przedrukowano z przedwojennego "Kuriera Warszawskiego" tekst z 1 czerwca 1939 roku autorstwa generała. Zapewniał on, że armii niemieckiej brakuje sprzętu, by zwyciężyć Polskę. Trafiały te poczynania okupanta na podatny grunt po klęsce wrześniowej. Nie wszyscy dali się oszukać. NKW nazywali Polacy kurwar.
Inna gadzinówka, „Goniec krakowski”, nieświadomie wzięła w obronę generała. Cenzura nie zauważyła takiego oto ogłoszenia drobnego. „Specjalista Władysław Sikorski garbuje skóry dzikich zwierząt”. Mało czujni byli też cenzorzy "Ilustrowanego Kuriera Polskiego". Nie wpadł im w oko wierszyk, którego pierwsze litery kolejnych wersów tworzyły hasło „Polacy Sikorski działa”.
Jak łatwo się domyśleć, takie gazety cieszyły się powodzeniem. Normalnie kosztowały około 30 groszy. Paskarze amatorom pokrzepienia serc sprzedawali nawet za sto złotych.
Ogłoszenia i reklamy
Takie historie zdarzały się rzadko. Gazety były kupowane często nie ze względu na wiadomości frontowe, ale na zamieszczane ogłoszenia i reklamy. Żyć przecież było trzeba. Złote rączki oferowały swoje usługi: powstawiam szyby, wyremontuję najbardziej zniszczone mieszkanie.
Nauczyciele ogłaszali, że dzięki korepetycjom szybko nauczą niemieckiego. Ktoś poszukiwał zaginionego rasowego psa.
Były też ogłoszenia towarzyskie: „Młody Aryjczyk, kawaler z wyższym wykształceniem, nawiąże kontakt towarzyski z niezależną inteligentną panią za ofiarowanie odpowiedniej pracy”. Szukały się też rodziny rozdzielone przez wojnę. Jesienią 1941 roku w "Gazecie Lwowskiej" ukazały się ogłoszenia żon polskich oficerów z obozu w Kozielsku.
W "Gońcu Krakowskim" w kwietniu 1943 roku ukazały się teksty o odkryciu grobów w Katyniu. Publikowano listy pomordowanych.
Skrajne emocje
Władze Polski podziemnej początkowo zakazały kupowania gadzinówek, ale nieco zmieniły zdanie z powodów praktycznych. Ostro oceniały zawsze pisma rozrywkowe. Szczególnie
źle widziano miesięcznik "Fala" z roznegliżowanymi panienkami, prostackimi dowcipami i niskiego lotu opowiadaniami i wierszami.
W „Fali” pisał Alfred Szklarski (znany z powieści o przygodach Tomka, m.in. wśród kangurów). Oczywiście, nie pod własnym nazwiskiem, ale pod pseudonimem Alfred Murawski. Oto próbka tej prozy: „Larson szeptał miłe słówka, a ona odpłacała mu pieszczotą”. „Fala” budziła skrajne emocje. Byli wielbiciele i krytycy tego pisemka.
Ogłupiali Polaków
„Falę” można kupić dzisiaj za pośrednictwem internetu i na aukcjach antykwarycznych.
Przyjrzyjmy się, jak sprzedający zachwalają swój towar. Jeden z nich reklamuje już w tytule, że
„Fala” to protoplasta Playboya.
- Tytuł to troszkę na wyrost – przyznaje w samej ofercie. - Ale oddaje ducha czasopisma. Generalnie chodziło o to, żeby pooglądać zdjęcia nagich kobiet, przeczytać dowcipy, opowiadania. Żadnej indoktrynacji i polityki. Miłe, łatwe i przyjemne. Polecam jako świadectwo męskiego punktu widzenia tamtych czasów.
Tego typu zapowiedzi jest najwięcej. Inne, bliskie prawdy, są w mniejszości.
- Miesięcznik "Fala" miał ogłupiać Polaków – nie pozostawia złudzeń oferujący „Falę”. - Miał nabijać głowy głupawymi dowcipami i treściami pornograficznymi.
Co ciekawe, egzemplarz tego czasopisma znaleziono po zamachu na Franza Kutscherę w jego teczce. Kutschera był dowódcą SS i policji w Warszawie podczas okupacji, zwany przez Polaków katem Warszawy.
Bohater czy kolaborant
Podczas wojny „Fala” kosztowała 2 zł. Dzisiaj na aukcjach internetowych kosztują od 3,5
do nawet 89 złotych. Najwyższe ceny osiągają pisma reklamowane informacją, że w nich publikował Szklarski. Tylko jego nazwisko z redaktorów gadzinówek jest znane większości Polaków.
Czy był kolaborantem? Władze komunistyczne twierdziły, że tak. Skazały go w 1949 roku na 8 lat więzienia. Przesiedział połowę. Sam Szklarski bronił się, że pracował na zlecenie organizacji podziemnych. Wiadomo, że walczył w powstaniu warszawskim. Nie dowiemy się już nigdy, co skłoniło Alfreda Szklarskiego do pisania w „Fali”.
Na zakończenie przypomnę, że tych, co publikowali w sowieckich pismach szkalujących Polskę podczas wojny, władza komunistyczna nie karała, ale zawsze hołubiła.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?