Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OPINIE: Paradoksy debaty Komorowski - Kaczyński

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Jarosław Kaczyński wypadł gorzej na gruncie gospodarczym w debacie telewizyjnej z B. Komorowskim. Ten ostatni był mniej wiarygodny, gdy mówił o relacjach międzypaństwowych. To paradoks, bo akurat polityka zagraniczna jest przez PO z większym sukcesem niż wewnętrzna.

Lider PiS nie wytrącił z rąk marszałka narzędzia mierzącego postęp gospodarczy: PKB. Szkoda, bo jest to bardzo myląca miara, która raczej obrazuje pomyślność zagranicznych inwestorów niż realną modernizację kraju i dobrobyt jego mieszkańców. Kaczyński nie wykorzystał swoich atutów. Nie wykazał istnienia ukrytego bezrobocia i ratunku dla budżetu, który płynie z emigranckich pensji i bez umiaru zaciąganych pożyczek oraz z prywatyzacji. Nie wspomniał w trakcie debaty o koszyku NFZ, który za jego rządów urósł o 20 miliardów złotych, za rządów PO tylko o kilka. Nie powiedział o spadku eksportu, który jest lepszą miarą rozwoju gospodarki, niż PKB. Nic nie padło o rosnącym za rządów PO rozwarstwieniu dochodów. Nie wypomniał projektu ustawy o skasowaniu ograniczeń "kominów płacowych".

Przekonujące uwagi ekonomiczne Kaczyńskiego o potrzebie akcentacji wsparcia dla słabiej rozwiniętych regionów czy trudnej sytuacji absolwentów wyższych uczelni nie doczekały się egzemplifikacji. Łatwo było wykazać ile środków przesunęła PO z województw wschodnich na Polskę bardziej zasobną.

Dobre było to, że prezes PiS-u adresował swoje wypowiedzi do konkretnych grup społecznych. Nie zapomniał o przedsiębiorcach, którym PO obiecała uproszczenie procedur podatkowych i formalnych. Mówił do emerytów, kupców i studentów.

Komorowski nie pozostał bierny. Przejął gospodarcze hasła PiS. Też mówił o państwie solidarnym, gazie łupkowym i spójnym rozwoju przez co zatarł istotną różnicę programową między obu rywalizującymi partiami. Natomiast Jarosław Kaczyński nie potrafił tej depolaryzacji obalić choćby koncentrując się na środkach służących modernizacji nieporadnie gromadzonych przez stronę przeciwną.

Komorowski nie sięgnął do pozytywnych doświadczeń PO w kontaktach z innymi krajami, których Kaczyńscy nie mieli. Lider PiS skutecznie sprowadził tematykę zagraniczną do marginaliów przez co zawęził pole manewru Komorowskiemu. Pytania o Białoruś eksponowały polską rusofobię, do której polityk odwoływał się także przy okazji katastrofy smoleńskiej. W tym rozdaniu wymknęła się z rąk Komorowskiego Grupa Wyszehradzka.

Podkreślanie "Afganistanu" trąci hipokryzją, bo nie kto inny tylko marszałek dosłał na - opisywaną teraz bez ogródek jako kolonialną - wojnę żołnierzy. Nic też nie odejmie odium niesprawności polskiej armii.

Wizerunkowi Komorowskiego może zaszkodzić kolizja deklaracji ("Zgoda buduje") z jego realną agresywnością, na którą zwracali uwagę niektórzy peerowcy ze stacji telewizyjnych. Także podczas niedzielnej debaty kandydat z ramienia PO bywał nadmiernie i niepotrzebnie atakujący. Na pewno marszałek jest bardziej swobodny i kontaktowy. Nie to jest jednak najważniejszą cechą polityka. Kaczyński imponował merytorycznie, zwłaszcza znajomością mechanizmów państwa. Wyborcy mogą cenić jedno bardziej niż drugie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto