Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OPINIE: Wybory w cieniu katastrofy lotniczej i powodzi

Katarzyna Anna Głuszak
Katarzyna Anna Głuszak
W przeddzień wyborów, w obliczu regularnie powtarzającej się żenująco niskiej frekwencji, spróbujmy się zastanowić, jak zreformować polski system wyborczy.

Polacy masowo nie chodzą na wybory. To zjawisko znane od lat. Obserwuje się znacznie większą świadomość obywatelską (jeśli tak można to określić?) grup małych i blisko ze sobą związanych. Stąd wierne rzesze osób z szeroko pojmowanego kręgu Radia Maryja również tłumnie zdążające do urn. Zatrważająca jest niska frekwencja wśród młodych ludzi. Można to wszakże tłumaczyć faktem, iż wielu z nich nie mieszka w miejscu zameldowania. Często jednak także te osoby, które do punktu wyborczego mają parę kroków, dobrowolnie rezygnują ze swojego obywatelskiego prawa. Nie głosują, a potem mają pretensje do "moherów", że wybrały nie tego kandydata, co trzeba. Dlaczego zatem sami nie zmobilizują się na tyle, żeby postawić krzyżyk przy wybranym przez siebie nazwisku? Nie śmieszą mnie akcje z cyklu "zabierz babci dowód". Wolałabym akcję "pokaż, że zasługujesz na swój dowód, na bycie pełnoprawnym obywatelem! Pokaż, że zależy Ci na Polsce - idź na wybory."

Aktualny system wyborczy może wydawać się anachroniczny. Być może nie odpowiada wymaganiom obecnych czasów. Ale - jak już od wieków wiadomo - demokracja, choć nie idealna, jest najlepszym ze znanych systemów. Faktem jest wszakże, że czasem osoby o największym zaufaniu społecznym, nie mają szans w wyborach. Inną istotną kwestią jest także słynny paradoks wyborczy. Polega on na tym, że wyborcy pytani, na kogo głosowaliby, gdyby ich rzeczywisty kandydat nieoczekiwanie się wycofał, implicytnie, w zawoalowany sposób wskazują, na kogo głosowaliby najmniej chętnie. Paradoks polega na tym, że zazwyczaj kandydatem, który cieszy się wedle wyników tej ankiety najniższym poparciem, zarazem jest... faktycznym zwycięzcą wyborów.

Nierzadko obywatele głosują nie "za", ale "przeciw" komuś innemu. Taki system elekcji polaryzuje społeczeństwo. Efektem bywają głębokie podziały, wzajemna wrogość dużych grup obywateli. Oczywiście, jest to szkodliwe dla państwa jako całości. Obserwując scenę polityczną i styl prowadzenia kampanii wyborczych można dojść do wniosku, że demokracja made in Poland jest w impasie. Często mamy bowiem do czynienia z zachowaniami spod znaku oszczerstw, chamstwa, prostactwa, wyciągania przysłowiowych haków. Szczęśliwie, najbardziej ekstremalne przejawy prowadzenia tego typu polityki tym razem zostały zmodyfikowane w obliczu żałobnej ciszy po katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Tym bardziej, że i obecna powódź nie sprzyja rozważaniom nad wyższością jednego kandydata względem innych, gdy wzburzone fale powodziowe niszczą doszczętnie dobytek życia wielu obywateli, uszkadzają trakcje kolejowe, drogi krajowe, utrudniając tym samym podróżowanie po kraju. Politycy, zjawiając się na miejscu tragedii, robią wrażenie prawdziwych i uczciwych - nie słychać haseł wyborczych, nie słychać jadu sączonego pod adresem politycznych przeciwników - a jedynie szczere, prawdziwe słowa współczucia.

Wróćmy wszakże do kwestii wyborów. Być może sposobem na przyciągnięcie Polaków do urn byłaby taka reforma systemu wyborczego, która pozwoliłaby poszczególnym obywatelom zyskać poczucie, iż mają realny wpływ na wybory. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby prawo do głosowania na jedną lub DWIE kandydatury? Tym sposobem, gdy mamy dajmy na to dwóch wiodących, jak to zwykle bywa, kandydatów A i B, oraz bliskiego naszemu sercu kandydata C, moglibyśmy oddać głos na A i C lub B i C właśnie, podczas gdy w obecnej sytuacji, mając jeden głos do dyspozycji i wiedząc, że C nie ma szans na drugą turę, żeby nie "marnować" głosu, oddajemy go na A lub B... albo - co niektórzy, w ogóle nie idą do urn, skoro ich kandydat z góry skazany jest na porażkę.
W przypadku głosowania z możliwością oddania dwóch głosów, pozostałe zasady mogłyby zostać bez zmian - wygrywałby oczywiście kandydat z największą ilością głosów. W ten sposób może udało by się wreszcie dokonać optymalnego wyboru? Znaleźć prezydenta, który naprawdę byłby prezydentem wszystkich Polaków, a nie tylko bardziej zacietrzewionej, lecz jednocześnie skutecznej - i po prostu idącej na wybory! - mniejszości.
Tak czy inaczej, ewentualna druga tura, weryfikowałaby stan rzeczy. Warto się zastanowić, czy przypadkiem taki sposób wybierania miałby szansę pozytywnie wpłynąć na postawy kandydatów, którzy prowadziliby bardziej merytoryczne kampanie, mniej manipulując społeczeństwem.
Na razie jednak nie dywagujmy, jak zmienić ordynację wyborczą. Lepiej sprawdźmy, gdzie mieści się nasza komisja wyborcza, zapoznajmy się z programami kandydatów, a w czerwcu idźmy zagłosować. Pokażmy, że jesteśmy świadomymi obywatelami. Przecież już Arystoteles uważał, że człowiek to zoon politikon. Pokażmy światu, Polsce i sobie nawzajem, że nasza młoda demokracja jest mądra i świadoma, że Polacy już do niej dorośli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto