Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opowieść o dziewczynce bez zapałek

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Zacierając zziębnięte ręce dziewczynka ugotowała chudą zupkę, nakryła stół białym obrusem, postawiła dwa talerze i rondelek z zalewajką. - Niech mamusia wstanie. Żeby nie wystygło.

Jak już i ten starszy wyjechał, to się całkiem źle zrobiło w domu. Młodszy – kto by tam końca doszedł gdzie toto się szlaja? Może zwyczajnie, w knajpie gdzieś łeb zalał albo i nocował u kogo na jakim strychu, albo znowu do kozy milicja wsadziła, bo co i raz jakieś głupoty wyprawiał, a i ręce miał lepkie. Ani pożytku, ani pociechy tylko zgryzota wieczna.

Pierwsza się z domu siostra wyniosła. Dorosła już była, a nawet owdowiała. Bo najpierw to wiecznie wszyscy wrzeszczeli na siebie o czasy wojenne, potem razu jednego matka jej po pysku za ten kurewski lakier na pazurach nakładła, potem ona jodyny się napiła, ale nie za dużo i tak na oczach, żeby matka widziała, jak się ona z tej rozpaczy truje.

Więc wlała jej matka w gardło mleka, płaczu i krzyków było co niemiara, małą wyganiały żeby nic nie słyszała. No i w końcu po tych awanturach starsza pojechała do samej Warszawy. Ruiny tam były okropne, bab niewiele i zakochał się w niej taki jeden; ślub nawet jakiś nowomodny wzięli i znaczy się karierę zrobiła. Tak mówiły znajome matki. Bo nie dość że Warszawa, to i dyrektor jakiś. No całkiem jakby Pana Boga za nogi złapała. I tak na tej karierze siedziała, więc jak potem już i starszy z domu wyjechał, to żywcem nie miał kto ani paru złotych zarobić, ani węgla kupić. Nic, tylko zęby w ścianę.

Jak już było całkiem źle matka miała jedno wyjście – kompres z octem na głowę i do łóżka. Tak ta głowa wiecznie bolała. Dobrze, że niedaleko mieszkała chrzestna. Ta bez gadania sadzała przy stole i odsmażone ziemniaki z żurem albo i krupnikiem podstawiała pod nos.
„Co ona taka blada? I chuda strasznie” zagadała czasem jaka znajoma, ale dopiero jak jej doktor w szkole krew kazał zbadać wyszło, że anemia. I watróbkę kazał jeść. Głupi jakiś czy co. Watróbkę!

No więc, jak już jednej zimy akurat same we dwie zostały, ani węgla, ani pieniędzy, tylko chleb na kreskę od piekarza, to już się całkiem źle porobiło. Dobrze chociaż, że maszynka elektryczna do gotowania była, a i to spiralę ciągle trzeba było drutem naprawiać. Ale dziewczynka to umiała jak pacierz i naprawiała sama. Szycia jak na złość żadnego, chodziła więc matka często - gęsto do sąsiadów a to parę groszy, a to ziemniaków kilka pożyczyć; tak, tak, kiwali głowami i pożyczali na wieczne nieoddanie.

I tak jakoś się to wlokło aż znowu jednego dnia matka zawiązała głowę mokrą szmatką i dziewczynka plątała się tam i sama po zimnym domu, coś tam dłubiąc po kątach za jej plecami. Po południu spod pierzyny odezwała się matka wreszcie zbolałym głosem:
- A jesteś tam dziecko?
- A nalej no wody do tego szarego rondelka i postaw na maszynce - obierz teraz ze trzy ziemniaki, pokraj na małe kawałki - ale najpierw cebule przypiecz na maszynce i wrzuć do tej wody.
- A i posól trochę, nie za dużo, żebyś nie przesoliła; niech się gotuje, aż się ziemniaki ugotują;
- no to jak już miękkie to teraz dolej trochę żuru i niech się znowu zagotuje i zalewajka będzie jak złoto.

Zacierając zziębnięte ręce dziewczynka ugotowała chudą zupkę, nakryła stół białym obrusem, postawiła dwa talerze i rondelek z zalewajką.
- Niech mamusia wstanie. Żeby nie wystygło.
- A za cóż mnie tak los pokarał – pojękiwała matka spod pierzyny. Daj mi tutaj, to zjem, bo mnie ta głowa tak boli.
Dziewczynka nalała zupy na talerz, zaniosła do łóżka i
– no to niech mamusia usiądzie i zje, rzekła.

Sama siadła przy stole i miarkując, że matce smakuje, siorbała zagryzając chlebem gorącą zalewajkę, popatrując na kilka jodłowych gałązek, co je sąsiad wczoraj ze swojego drzewka obciął. Wstawione do garnka z piachem, okręcone kolorowym łańcuchem, szklaną watą i pozostałymi z lepszych czasów bombkami wyglądały naprawdę pięknie.
Wszystko było jak trzeba.
Była wigilia i była choinka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto