Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostry jak chłopcy Berdana

Rafał Kawalec
Rafał Kawalec
Karabin Sharpsa
Karabin Sharpsa US Goverment
Jeden z kultowych karabinów - piękny, celny i co najważniejsze dostępny dla każdego

Historia uzbrojenia to w dużej mierze historia o przełamywaniu oporów skostniałej generalicji. Kiedyś opisałem powstanie stenów jako bezpośredni skutek oporu starych generałów przed "gangsterską bronią", jaką były pistolety maszynowe (przez co armia Jej Królewskiej Mości była nieco opóźniona w stosunku do Niemców i musiała nadrabiać byle czym). Walka o wprowadzenie na stan armii USA karabinków AR-15 (słynne M16) to temat na dłuuugi elaborat, który bardziej pasuje do specjalistycznych pism niż amatorskiego bloga. Turcja do dziś stawia na mocniejszą amunicję karabinową, choć wszyscy inni uznają, że skoro żołnierze mało kiedy strzelają się na dystansach powyżej 300 m, to i bardziej się nadaje lżejsza i mniej kopiąca amunicja pośrednia. Nie uniknęła tego problemu naprawdę kultowa broń dzikiego zachodu, karabin Sharpsa

Wojna secesyjna wprowadziła pewne nowości. Jedną z nich była koncepcja, że skoro wszyscy ludzie są równi, to strzelanie przez zwykłego żołnierza do wrogiego oficera jest zwykłą żołnierską sprawą a nie czymś na kształt morderstwa. Zaraz za nią pojawiła się koncepcja by stworzyć oddziały strzelców przeznaczone do likwidowania pojedynczych celów, ze szczególnym uwzględnieniem oficerów. Po stronie Unii zajął się tym Hiram Berdan - postać skądinąd zasłużona dla rozwoju strzelectwa i uzbrojenia.

Pułkownik Berdan powołując dwa regimenty strzelców wyborowych stanął przed trudnym zadaniem.
Po pierwsze musiał wyselekcjonować wyjątkowo utalentowanych i wyćwiczonych strzelców. Ochotnicy pragnący do nich przystąpić musieli z odległości 200 jardów (180 m), strzelając z dowolnej pozycji, umieścić 10 trafień w okręgu o średnicy 10 cali (24,5 cm). Odpowiada to trafieniu przynajmniej w 6-kę lub wyżej, na dzisiejszej tarczy TS-4 i możecie mi wierzyć, że nawet dziś, strzelający z nowoczesnej broni strzelcy nie zawsze potrafią powtórzyć ten wynik.
Po drugie należało ich uzbroić. Większość ochotników przychodziła z własną bronią, co jednak nie rozwiązywało problemu, a jedynie zmuszało zaopatrzeniowców do prób bieżącego kontrolowania jakiego kalibru kule będą potrzebne tym razem. Również próby karabinu rewolwerowego Colta nie dały zadowalających efektów (chyba, że ktoś odczuwał zadowolenie widząc, jak jeden strzał odpala wszystkie ładunki w bębnie, jednakże Hiram Berdan był wolny od takich dewiacji). Problem rozwiązał się gdy jeden z żołnierzy kompani C, niejaki "California Joe" (Truman Head), zakupił dla siebie karabin Sharpsa model 1859

Pułkownik Berdan docenił przede wszystkim celność nowego karabinu oraz rozwiązanie zamka. Opatentowany zamek Sharpsa (do dziś stosowany np w zasilanych nabojami .700 NE sztucerach na słonie) opuszczał się w dół poprzez opuszczenie kabłąka spustu, umożliwiając wsunięcie w komorę nabojową przygotowanej wcześniej papierowej glizy z kulą i ładunkiem prochowym. Potem pozostało jedynie założenie kapiszonu na kominek i strzelanie.

W efekcie żołnierz leżąc na trawie (Berdanowi żołnierze wprowadzili kolejne novum, jakim były zielone mundury mające utrudnić ich wypatrzenie) był w stanie oddać 5 strzałów w ciągu minuty, bez konieczności wstawania by załadować karabin. (ok, odprzodowce można ładować też leżąc na plecach. Ale to trochę niewygodne, a poza tym traci się kontakt wzrokowy z celem, w czasie gdy cel cały czas patrzy w naszą stronę)

I właśnie tu moje źródła się zaczynają rozmijać (może jakiś specjalista od CP pomoże mi to wyjaśnić) Jedne źródła twierdzą, że "szalona szybkostrzelność" przeszkadzała generałowi Winfieldowi Scottowi, który uznał, że będzie się to przekładało na marnowanie przez żołnierzy zbyt dużej ilości amunicji, dlatego nakazał stosowanie klasycznych ładowanych odprzodowo karabinów Springfielda. Inne podają, że winnym był generał James Ripley, który osobiście nie lubił odtylcówek i uparcie nie widział dla nich zastosowania, ponadto denerwowało go, że Sharps był droższy od Springfielda. W efekcie (ach ta wojskowa logika) próbowano uzbroić ich w karabiny rewolwerowe Colta, co mało nie doprowadziło do buntu żołnierzy (nikt nie lubi, gdy strzela na raz 6 ładunków, a tylko jeden jest vis a vis lufy). Dopiero zademonstrowanie możliwości karabinu Abrahamowi Lincolnowi i jego osobista interwencja sprawiła, że w maju 1862 roku żołnierze Berdana otrzymali od armii karabiny od których ich regimenty wzięły swoją nazwę - Sharpshooters.

Niektóre z karabinów były wyposażane w prymitywne jeszcze przyrządy optyczne, stanowiły one jednak duże obciążenie dla strzelców, a ponadto kiepsko wytrzymywały trudy służby liniowej, dlatego większość strzelców jednak opierała się na mechanicznych przyrządach wyskalowanych na 800 jardów, co jeszcze mieściło się w zdolnościach dobrego strzelca. Nie mówimy oczywiście o strącaniu jabłek z głowy nieletniego syna (raczej o polowaniu na bizony), niemniej jednak do legendy przeszedł wyczyn jednego ze strzelców, który dorabiając sobie dodatkową szczerbinkę z karty do gry, z odległości 1500 jardów zmusił konfederackiego sygnalistę artyleryjskiego do opuszczenia swojej wieżyczki. łatwo sobie wyobrazić szok sygnalisty, gdy najpierw z pobłażaniem patrzył na człowieka strzelającego z ewidentnie zbyt dużej odległości, by po 5-6 sekundach usłyszeć jak kula uderza w odległości kilkunastu jardów od niego.

Karabin Sharps był bronią jak na swoją epokę rewelacyjną. I o tym miała się wkrótce przekonać nawet biedota. Wkrótce po wojnie secesyjnej karierę w armii zaczął robić nabój scalony .50-70 Government. Oznaczało to, że zalegające w armijnych składach rewelacyjne i względnie nowe karabiny z dnia na dzień stały się przestarzałe. Dlatego armia zaczęła je wyprzedawać na pniu. I być może 5 dolarów za sztukę dalej było dla przeciętnego pastucha kwotą znaczącą (była to jego dwutygodniowa pensja), to jednak nie była to cena zabójcza. Ponadto armia mogła się bawić w centralne zakupy amunicji scalonej, ale kowbojowi na prerii łatwiej było wozić zapas prochu i przetapiać raz wystrzelone kule, niż scalać nowe naboje. Dlatego wyprzedaż dla karabinów Sharpsa oznaczała drugą młodość. A skoro kowboje stali się uzbrojeni, bandytom trudniej było kraść bydło, dzięki czemu dziki zachód stał się nieco bezpieczniejszym miejscem.

Amerykanie mają takie powiedzenie "Bóg stworzył ludzi, ale to Samuel Colt uczynił ich równymi". Osobiście sądzę jednak, że Colt mógłby się podzielić honorami z Christianem Sharpsem. A poza tym Sharps ma coś, czego nie mają Liberatory i Steny opisywane ostatnio - jest po prostu piękny

Karabin Sharpsa można zakupić bez żadnego pozwolenia, niemniej jednak chętni do postrzelania z niego muszą albo wystąpić o Europejską Kartę Broni Palnej (która stanowi dokument upoważniający sklepy do sprzedawania prochu), albo liczyć na przychylność kolegów na strzelnicach, dysponujących nadmiarem. Mieszkańcy Polski południowej często korzystają z dobrodziejstw prawa czeskiego, które pozwala na sprzedaż czarnego prochu po prostu osobom pełnoletnim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto