Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik znaleziony w buszu

Aleksander Kast
Aleksander Kast
W ubiegłym roku postanowiłem odwiedzić Uruf-Burmu. Przez przypadek trafiły w moje ręce zapiski uciekiniera z Bolandy. Trudno było rozszyfrować jakiego kraju dotyczą więc dopiero po roku zacząłem dostrzegać pewne analogie...

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami w pięknej krainie zwanej Bolandą doszło do dziwnych i niezrozumiałych dla pracowitego ludu wydarzeń. Przeciętny obywatel tego kraju, ogłupiały z nadmiaru sprzecznych informacji dochodzących z pałacowych podwórców, a to pomstował, a to wypatrywał satana, a to walił gorzałę ( lubo własną babę), a to wszetecznie zadkiem wyrażał poglądy. Nawet biegli w piśmie kronikarze dziejów gubili wątek i gromko jazgocząc usiłowali dociec przyczyn nagłej rozpierduchy.

Bo dziwny był to czas i ciekawy. Bolandą rządzili wespół: klecha Papa Dance, Pokręt i Przekręt - dwa złośliwe karły, Roman ksywka Wielkie G. i Trybun Endrju. Słodzili sobie miodziem buźki, smarowali wazelinką, wyznawali dozgonną przyjaźń i braterstwo po wieki. I nagle dups. Klecha niecnie wyraził sie o karle, jego pobożnej małżonce oraz religijnych inaczej. Znaczy inaczej niż Papa Dance. Ci zaś, (jak klecha głosił) krwawych obrzędów się dopuszczali przerabiając krew niemowlęcą na macę. Papa, łasy na krwawą kiszkę miał ich w poniewierce więc czynił wszystko, by przypisać im zło całego świata. Tak mu się wypsło, gdyż nie przypuszczał, że zaufani młodzieńcy skrzętnie spiszą słowa i z wiatrem je puszczą ku uciesze tłumów.

Wydudkany Endrju popłakał się serdecznie bo Akt Wystrychnięcia po primo wręczony został przez pokojowca, a po secundo - nie na pałacowym Paradnym Strychu lecz w jakiejś komórce obsranej przez muchy.
Szef straży pałacowej ( wielce zasłużony salowy stołecznego szpitala psychiatrycznego) do dudkania posłużył się metodą, którą Trybun uznał za prowokację a Przekręt za wybitne osiągnięcie wywiadowcze godne nadania Orderu „Wielkiego Mohera z Rozgwiazdą”. Pałacowej klice niechętni byli obywatele zrzeszeni w cechu Producentów Platform i Podestów oraz amatorzy przyprawy LSD.

Grzali więc ręce z uciechy bo taka rozwałka mogła przysporzyć im wielu nowych klientów. Wiadomo, stare przysłowie bolandzkie mówi: gdy palba się rozpocznie to rychło kośby można wypatrywać.
A jak kośba to wióry, a jak wióry to drzazgi, a jak drzazgi to materiał na klej do podestów i znakomity surowiec do destylacji LSD.

Dziwowali się władcy krajów ościennych i z tej dziwoty zaczęli cierpieć na permanentną czkawkę i torsje. Zaczęli nawet przemyśliwać jak tu problem ten rozwiązać, gdy nieoczekiwanie powstał z moczarów opar duszny. Straszliwą mocą wypełnił góry i doliny Bolandy. Pełzł nierychło lecz kosił wszystko i wszystkich po drodze. Onże nie rozróżniał nikogo i zasług niczyich nie patrzył. Parł wprzódy i czyścił....

A imię Jego było Domestos Donald Raid.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto