Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik znaleziony w psiej budzie

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Czarny i Łaciaty
Czarny i Łaciaty J.Kowalczyk
Hau! Teraz, kiedy już jestem kundlem w podeszłym wieku, mam tłuste boki i porządna budę w krzakach, mogę wreszcie opowiedzieć swoje życie. Nikt mnie nie bije, a za sukami już mi się gonić nie chce.

Ja jestem Czarny i mieszkam z Łaciatym, bo spotkaliśmy się na drodze wielkiej ucieczki od dwunogich. Ja się urwałem z druta, chociaż mi skórę poprzecinał do krwi i bolało okropnie. I wylizać się nie dało w żaden sposób. Uciekałem ile sił w łapach, kryłem się po rowach przed każdym dwunogim i omijałem ich z daleka, a specjalne te małe, bo kamieniami rzucają. Niektóre dwunogi potrafią stać na jednej łapie, a drugą kopnąć psa.

Biegłem tak przez kilka dni, kuśtykałem na zdartych pazurach, aż kiedyś spotkałem Łaciatego – był jeszcze chudszy niż ja, pobity i miał przetrącona łapę. Od tej pory trzymamy się razem i przyjaźnimy, ale ważniejszy jestem ja. Hau. Jednego dnia ostatkiem sił przywlekliśmy się tutaj. Było nam już wszystko jedno; ani jedzenia, ani wody, łapy pokaleczone, a tu krzaki, trawa i żadnych dwunogich z kamieniami. Byle spokojnie zdechnąć. I wtedy z takiej dziwnej budy wyszła dwunoga i zaczęła nam się przyglądać. Ostatkiem sił warknąłem: nie podchodź, nie bij, mam jeszcze zęby.

Ale ta dwunoga powiedziała do innej, że trzeba być człowiekiem i nie kopała, nie złapała żadnego kija, tylko przyniosła miskę z wodą i jedzenie. Od tej pory wiem, ze dwunogi to są człowieki. Jak już sobie poszła to myśmy z Łaciatym wychłeptali wodę, zjedli, co dała i z pełnym brzuchem wyspali w cieniu, na trawie. I zostaliśmy. My w krzakach, człowieki trochę dalej, w tych swoich wielkich budach, ale zaczęli jedzenie przynosić.

I z początku nie podchodzili za blisko, bo się naszych zębów bali. Nigdy nie wiadomo, co taki dwunogi zrobi psu, jak za blisko podejdzie, wiec lepiej warknąć i pokazać kły. Żeby potem pretensji nie było. Hau.

Aż jednego dnia człowieki postawiły pod krzakami dwa wielkie pudła z dziurami. To myśmy te pudła obwąchali porządnie nosami i wprowadzili do nich, bo pachniały dobrze i było tam miękko i zrobiło się nam jak w psim niebie. To były nasze pierwsze, prawdziwe budy. W końcu przestaliśmy powarkiwać i się szczerzyć na tych człowieków, obwąchaliśmy niektórym przednie łapy, a jedna to nawet nas za uszami taką łapą podrapała. No, za taką to można chodzić krok w krok i przy nodze. Hau.

Teraz pozwalamy wbić iglę, żeby nas choroba nie brała, a czasem dostajemy takie paseczki na szyję, żeby pchły uciekły. Mojej blizny na podciętym karku już nie widać, a Łaciaty czasem podskakuje na trzech łapach, ale tak więcej z przyzwyczajenia. Znamy wszystkie tutejsze dwunogi, wiemy, kiedy idą do tej wielkiej budy, gdzie tak pachnie jedzeniem, że aż nosy wykręca, ale psów tam nie wpuszczają.

Wiemy, który coś dobrego do miski przynosi, wiemy, komu przy nodze pobiegać i nosem trącić, żeby za uchem podrapał. Niektóre człowieki tak pachną, jakby miały cieczkę i można im specjalnie pomerdać ogonem. Ale czasem od dwunoga już z daleka złość czuć, bo jak idzie na tych swoich zadnich łapach i krzyczy – wtedy omijamy go z daleka.

Raz była łapanka na takie psy, co nie wiedziały gdzie są i co ze sobą zrobić i Łaciatego też porwali takim długim drągiem, bo nie zdążył się schować. Ale za dwa dni dobra człowieka przywiozła go z powrotem. I od tej pory mamy spokój. Hau. Długo już tu jesteśmy, idzie lato i będą przybiegać do naszej miski takie psy, co ich dwunogi najpierw samochodem wiozą, a potem każą wysiadać na środku drogi. I nie wiemy, czy to są też człowieki, czy co innego.

A my musimy bronić naszej miski, naszego trawnika i naszych krzaków, więc będzie czasem i szczekanina i gonitwa. Każdy musi sam dla siebie obsikać terytorium – nasze jest nasze, jest nas dwóch i wystarczy. Hau hau. Ale raz jeden przybiegła do naszej miski Ruda. Piękna była, młoda i rasowa. Więc była naszym gościem, ale jak się zrobiło zimno to ona akurat się w krzakach oszczeniła. I przyniosła do mojej budy swoje dzieci; ale jedno po drodze zgubiła na śniegu i ono się już potem nie ruszało. Potem znowu je zaniosła do dziury pod schodami, ale tam było bardzo zimno. Przynosili jej mleko i jedzenie, ale zamarzało bo była zimna zima. Przyszedł w końcu jeden taki co wbił małym igiełki, a potem je gdzieś zabrali. I Ruda całkiem zwariowała i szczekała na każdego, i biegała szukać tych dzieci i bardzo ją sutki bolały bo miała dużo mleka. Hau.

Aż wreszcie jakieś człowieki zabrały ją do takiej budy, gdzie mieszkają razem z psami. To się nazywa dom. Żeby już nie była sama. Niektóre człowieki są dobre, ale niektóre nie i dlatego dużo psów ma bardzo pieskie życie. Hau.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto