Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Państwo prawa. Czy aby na pewno?

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Codziennie podawane przez media informacje dotyczące wielości i powszechności przypadków łamania prawa, świadczyć mogą, że III RP utraciła zdolność, zabezpieczenia realizacji tego, co sama uchwala i nakazuje przestrzegać.

Jednym z niewątpliwych powodów robotniczych, a następnie ogólnospołecznych buntów w okresie trwania PRL, była stale pogłębiająca się różnica pomiędzy hasłami i szczytnymi celami głoszonymi przez ideologów i przywódców Polski Ludowej, a rzeczywistym stanem rzeczy, którego na co dzień doświadczali zwykli jej obywatele. Idealistyczny program rozwoju gospodarki, hasła równości i braterstwa wszystkich obywateli, w tym, a może przede wszystkim, równości wobec prawa i w dystrybucji dochodu narodowego, prawa do bezpłatnej nauki, opieki zdrowotnej, dostępu do kultury wysokiej i masowej.

Przedstawiony społeczeństwu program budowy i rozwoju państwa, miał wszelkie cechy programu opartego na zasadach społecznego i ekonomicznego egalitaryzmu, przy jednoczesnym odwołaniu się do pojęcia zbiorowej odpowiedzialności za dobro tego państwa i zbiorowej szczęśliwości. W tak rozumianym ustroju społecznym dobro jednostki, czyli jej interes, zawsze musiał ustąpić przed dobrem i interesem społecznym, co nawet wyraźnie zawarte zostało w Konstytucji PRL i wszystkich innych, opartych na niej ustawach i innych przepisach prawnych.

Po latach tzw. walki klasowej, prowadzonej już od praktycznie XVIII wieku, robotnicy w PRL otrzymali tak wiele formalnych praw socjalnych, ekonomicznych i społecznych, iż uwierzyli w to, że oto nadszedł czas rządów sprawiedliwych dla wszystkich, niezależnie od pochodzenia, wykształcenia, płci czy wieku. Gwarantem tej sprawiedliwości miało być Prawo, na straży którego miało stać silne i konsekwentne w działaniu Państwo.

Zderzenie tej wiary z rzeczywistością doprowadziło do powstania zarzewia wielu konfliktów, a następnie do wybuchu społecznego niezadowolenia. Apogeum tego niezadowolenia był robotniczy ruch związkowy, o jak najbardziej socjalistycznym programie, ujętym w stawianych rządzącym żądaniach. Każdy, kto ma w tej materii jakiekolwiek wątpliwości, niechaj powróci do materiałów źródłowych i zapozna się z treścią tychże żądań, wysuwanych przez strajkujących robotników, a następnie przez pracowników umysłowych i rolników zarówno indywidualnych, jak i tych pracujących w państwowych gospodarstwach rolnych.

Efektem tych zmagań, ale także stopniowej ewolucji poglądów politycznych i ekonomicznych rządzących, była umowa społeczna zawarta przy Okrągłym Stole, która miała gwarantować, że niesprawiedliwość epoki PRL odejdzie na zawsze i znajdzie swoje miejsce na śmietniku Historii. Polski lud, w swej masie, uwierzył w zapewnienia polityków wywodzących się z kręgów doradców robotniczych przywódców społecznego buntu, którzy zapewniali go, iż niegodziwości PRL zostaną naprawione, a od momentu przejęcia władzy, lud ten może oczekiwać jedynie prawdziwej już sprawiedliwości, poszanowania godności ludzkiej, powszechnego szanowania prawa i egzekwowania tego poszanowania od wszystkich, w tym od najwyższych czynników w państwie.

I oto upłynęło już 20 lat od momentu, w którym tamta niesprawiedliwa jakoby okrutnie
PRL odeszła w niebyt, a władzę przejęli ci uczciwi i sprawiedliwi, co w sferze ekonomicznej i społecznej milionowe masy Polaków odczuły i przyjęły jako dopust Boży i kornie (z niewielkimi wyjątkami) jarzmo nowej wolności i sprawiedliwości pociągnęli. Jak szybko się okazało, jednym z najbardziej widocznych efektów nowej władzy jest to, że miliony Polaków, mimo braku cenzury (czy aby na pewno?), ma ograniczony dostęp do prawdziwych informacji o tym, co tak naprawdę w Polsce się dzieje.

Wprawdzie w III RP wychodzi tak wielka ilość tytułów prasowych, działa mnogość stacji telewizyjnych i radiowych, że poprzednie ekipy rządzące, nawet w najczarniejszych snach, nie mogły przypuszczać, że kiedyś takie szaleństwo informacyjne nastanie. Stare marksistowskie jeszcze prawo wskazywało, że ilość przechodzi w jakość, a więc zgodnie z tym, wielość źródeł informacji, gwarantować powinno jej większą jakość, a więc do obywateli prawda, winna płynąć szerokim strumieniem.

Rzeczywistość III RP, jakiej co dnia doznajemy, wskazuje, że i w tym przypadku Karol Marks raczej się chyba pomylił, albo nie przewidział, że sposób i technologia przekazu informacji, może całkowicie i bezkarnie zamazać jej treść i prawdziwość. Odbiorca informacji, dzięki jej wielości, nie jest już w stanie ogarnąć całego spektrum przekazywanej wiedzy, a im ma bardziej kiepskie wykształcenie posiada, im dalej od wielkich centrów kultury i nauki zamieszkuje, to tym bardziej współczesnego świata nie rozumie i zachodzących w nim związków nie dostrzega.

I zapewne nie jest przypadkiem, że ta mnogość środków masowego przekazu, w dominującej liczbie, zajmuje się serwowaniem informacyjnej i intelektualnej mamałygi, czyniącej z odbiorcy tychże informacji, kogoś na kształt bohaterów jednego z poematów, Juliana Tuwima, którzy otaczający ich świat i zjawiska odbierali, jako pojedyncze i nie mające ze sobą żadnego związku, sygnały i rozbłyski świadomości.

I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom że Stasiek że koń że drzewo

Tylko ktoś szczególnie dociekliwy zwróci uwagę na to, że najbardziej opiniotwórcze polskie dzienniki i gazety wychodzące w nakładzie od kilkudziesięciu do góra 300 tys. egzemplarzy, trafiając do rąk w zasadzie wąskiej grupy obywateli, którzy są żądni informacji, ale też i którzy potrafią podane w nich informacje odpowiednio przeanalizować i wyciągnąć wnioski, pozwalające im na w miarę obiektywne postrzeganie otaczającej ich rzeczywistości.

I to oni dostrzegają też, że programy radiowe w przeważającej mierze ograniczają się do nadawania niezbyt wysokiej jakości muzyki, a programy telewizyjne przeładowane są intelektualną sieczką w postaci idiotycznych telenowel, bzdurnych teleturniejów i kupy innego badziewia. Najbardziej poczytnymi są wszelkiego rodzaju tabloidy karmiące czytelnika wiadomościami z towarzyskiego magla, a na ich stronach króluje plotka, pomówienie, pomyje i brudy (faktyczne czy zmyślone) z prywatnego życia wielu ludzi z kręgu tzw. polityków i i innych celebrytów.

To taka jedna wielka magma dezinformacyjna, której zadaniem jest oderwanie masowego widza czy słuchacza od wartościowych i mających ambicje, a występujących niestety w śladowej ilości, programów publicystycznych, o społeczno-politycznym wydźwięku, które to programy pewne istotne wiadomości zawierają i przekazują.

Jednakże wiedza w nich zawarta, z uwagi na niesamowite rozproszenie medialne, nie dociera do społecznej świadomości, jako zwarta i jednorodna informacja o dziejących się w Polsce zjawiskach. Tylko niewielu upartych nanizuje te pojedyncze informacje, jak koraliki na nitce i zachowuje je w swojej pamięci, poddając je jednocześnie gruntownej analizie. Proces ten pozwala tylko niewielu dostrzec raka toczącego polskie społeczeństwo, organa władzy państwowej i wszelkich innych, jakie na styku z obywatelem występują. I jest to obraz przerażający każdego, kto uświadomi sobie i połączy w jedną całość, te przekazywane przez poszczególne media, kawałki naszej codziennej rzeczywistości.

Od długiego już czasu, codziennie, po małym kawałku, tracę wiarę w III RP, w jej zdolność do bycia państwem wszystkich swoich obywateli, państwem silnym poprzez moc i szacunek dla prawa, które jest gwarantem nie tylko sprawiedliwości, ale i przede wszystkim, gwarantem demokracji. Codzienna dawka informacji płynąca z prasy, radia, telewizji czy internetu, utwierdza mnie w smutnym przekonaniu, że III RP jest państwem pozbawionym mocy i z każdym dniem na naszych oczach słabnie i powoli tarci szacunek coraz większych kręgów społeczeństwa. Traci go zwłaszcza w oczach ludzi młodych, przywiązujących jeszcze wagę do głoszonych haseł, czy wypowiadanych słów.
Słabość tego państwa przejawia się przede wszystkim w tym, że nikt, lub prawie nikt, nie przejmuje się prawem przez państwo stanowionym a już klinicznym przejawem słabości jest to, że tymże prawem nie przejmują się tego państwa organa, nie tylko te, które na straży prawa stać są zobowiązane, ale i te, które to prawo same stanowią.

Czy w państwie, które tak głośno i zajadle gani nieprawości minionego ustroju, który z powodu tejże rzekomej nieprawości najchętniej byłby wymazany z pamięci społeczeństwa, dopuszczalne być powinno stanowienie ustaw, które są sprzeczne nie tylko z zasadami, jakie cywilizowane państwa (nawet w zamierzchłej przeszłości) przyjęły do powszechnego stosowania, ale - i przede wszystkim sprzeczne z najwyższym w państwie aktem prawa, jakim jest Konstytucja. Czy Sejm III RP nie łamie prawa, wprowadzając haniebną w przeszłości (nie tylko polskiej) zasadę odpowiedzialności zbiorowej, unieważniając zasadę domniemania niewinności i prawa do udowodnienia winy, bądź jej braku, przed sądem powszechnym, nie skrywającym się za parawanem tajemnicy postępowania?

Czy w naprawdę sprawiedliwym i demokratycznym państwie możliwe byłoby istnienie instytucji, która nagminnie, opierając się na nieprawdziwych, bądź nierzetelnych przesłankach, łamie prawo własności, okłamuje społeczeństwo w sprawie stopnia zrealizowania przyjętych na siebie zobowiązań Państwa i doprowadza do podwójnego finansowania innej instytucji niepaństwowej jaką jest Kościół? A tak działa Komisja Majątkowa, która zwróciła (niezgodnie z prawem) więcej ziemi, niźli Kościół zgodnie z prawem Polsce posiadał. Wygląda na to, że w Państwie nie ma mocy sprawczej, nie ma siły, która byłaby zdolna doprowadzić do respektowania prawa, przez to państwo uchwalonego.

Czy w państwie szanującym prawo i sprawiedliwość, dopuszczalny byłby zamach na prawa już nabyte, pod cynicznym płaszczykiem rzekomej sprawiedliwości społecznej, w sytuacji gdy każdy wie, iż chodzi o zemstę polityczną? A tak się dzieje w III RP i żadne szerokie masy społeczne przeciw temu nie protestują, bo tak naprawdę nie wiedzą o co chodzi, ulegając wszechpotężnej propagandzie nieprawdy i zakłamania. A nieliczne głosy prawdy nie mają praktycznie większej możliwości przebicia się do społecznej i zbiorowej świadomości.

Cóż z tego, że istnieją pewne zworniki bezpieczeństwa w postaci np. Trybunału Konstytucyjnego, którego wyroki i tak nie zawsze są w życie natychmiast wprowadzane, bo zmiana złego prawa następuje szczególnie wolno i z dużymi oporami. Rzecz w tym, że w państwie prawa, uchwalanie takiego prawa nie powinno mieć absolutnie miejsca, a gwarantem dobrego prawa winna być wysoka moralność i świadomość prawna tych, co prawo stanowią.

A jednak rządzi powszechna w kręgach władzy arogancja i ignorancja prawa, znajdując swoje odbicie w szerokich kręgach wszelakiej maści organów i instytucji rządowych i samorządowych, przedsiębiorstwach, biurach wszelakich, a na końcu w szerokich masach obywateli tejże III RP, która miała być państwem lepszym, sprawiedliwszym i sprawniejszym od PRL-u. Czyżby? W tym państwie, w III RP prawem nie przejmuje się praktycznie już nikt. Od policjantów i strażników miejskich, prokuratorów i sędziów poczynając, a kończąc na kierowcach, rowerzystach i palaczach papierosów, a nawet hodowcach gołębi, czy innego egzotycznego, mniej lub bardziej, ptactwa.

Słyszę i czytam np., że Państwo ustaliło, iż listy do określonej wagi mogą być przesyłane tylko przez Pocztę Polską, a wielu Polaków otrzymuje listy z doklejoną sztabką z metalu, powodującą wzrost wagi, którą dokleja jakaś prywatna firma świadcząca usługi pocztowe. I nikomu nie przeszkadza, że jest to złamanie prawa, bo ono mówi o wadze nadawanej przesyłki, a przecież tej sztabki nadawca nie wysyła i nawet nie jest ona jego własnością. Z czego ta sztabka jest wykonana, czy nie jest aby groźna dla zdrowia, czy posiada jakieś atesty, kto ją produkuje i czy w ten sposób nie łamie prawa, nikogo to chyba nie interesuje. Bo o tym, czy ktoś na to reaguje, nie słychać.
Czytam, że do świadka widzącego, jak rośli policjanci katują skutego i leżącego na ulicy młodego człowieka, podchodzi inny policjant ze słowami: sp..aj, bo cię aresztuję. Świadkiem tym jest znana dziennikarka, która została następnie przez przełożonych tychże policjantów (w tym KGP) totalnie olana. Nie można pominąć faktu, że ten policjant nie wie chyba, kto i na jakich warunkach może dokonać aresztowania, a jego zachowanie jest kalką z amerykańskich idiotycznych filmów kryminalnych. Więc można chyba założyć, że takiego zachowania uczą teraz na policyjnych szkołach. Czy ktoś się tym przejmuje? Nie słychać.

Pan komornik wynajmuje sobie chłopców od bicia, a ci leją z ochotą (i gazują) obywateli III RP, czemu ze stoickim spokojem przez 4 godziny przygląda się kordon policjantów, w strojach znamionujących pełne przygotowanie do interwencji. I co? Ano nic, bo wszyscy jakby zapomnieli, że do użycia przymusu bezpośredniego upoważnieni (a nawet zobowiązani) są policjanci, a nie jacyś prywatni ochroniarze. A pan komornik nie wie, że prawo pozwala mu wynająć prywatną ochronę, ale tylko do pilnowania obiektu, czy rzeczy będących przedmiotem egzekucji, a nie do zbrojnego ich zdobywania.

Czytam o dziesiątkach, a może i setkach przypadków, gdzie prokurator namawia (a nawet stosuje szantaż) zatrzymanego, aby fałszywie obciążył wskazaną mu osobę, to może wówczas liczyć na szczególną łaskawość tegoż prokuratora, czego efektem są wielomiesięczne trzymanie w areszcie niewinnych ludzi, lub łamanie karier i życia osobistego setek innych. I co? Ano nic, życie trwa.

Czytam, jak to w szpitalach więziennych niektórym tam osadzonym odmawia się niezbędnej dla nich pomocy medycznej, w efekcie czego wychodzą później w stanie ciężkiego inwalidztwa, a i zdarzyło się, że i nogami do przodu. I co? Szkoda gadać. Czytam, że pan minister w tyłku ma prawo prasowe, bo ma akurat takie, a nie inne widzimisię. Inny pan minister przekracza ustawowo ustalony termin przedstawienia, na radę ministrów, stosownych opracowań czy dokumentów. I co? Pisz pan na Berdyczów.

Tysiące Polaków codziennie doświadcza na własnej skórze widzimisię różnego rodzaju urzędników, którzy nie tylko, że nie ponoszą żadnych konsekwencji, to jeszcze są przez swoich przełożonych bronieni, jak nie przymierzając, niepodległości.

Brak poszanowania zwykłego człowieka, arogancja i ignorancja, przekonanie o własnej słuszności, brak empatii i sympatii dla bliźniego swego, to twarz dzisiejszej Polski, która przecież od czerwca 1989 roku miała być lepsza, wspólna, czyli Nasza, o czym niby polscy robotnicy od sierpnia 1980 roku, marzyli i o co walczyli.

Widzę i słyszę, jak jedna nieszczęsna komisja sejmowa nie jest w stanie ustalić czegoś, czego cała Polska przez niespełna dwa lata była świadkiem, co widziała i słyszała. Komisja ta jest bezradna, jak to Państwo, dokładnie z tego samego powodu. Czas najwyższy to zmienić, ale kto tego dokona, kiedy taki obraz państwa jeszcze się do społecznej świadomości nie przebił.

Skutecznie jest to zagłuszane tzw. polityką historyczną prowadzoną w równej mierze przez PiS i PO, która każe Polakom pochylać głowy nad nieprawościami mającymi miejsce w dawno już nie istniejącej PRL, a nie zauważać takich samych nieprawości, ale w o ile większym rozmiarze, dokonujących się każdego dnia, tygodnia miesiąca i roku w tak oczekiwanej niby przez lata, wolnej i demokratycznej Ojczyźnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto