Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Papieros z Marią Czubaszek w Ostrowcu Świętokrzyskim

Redakcja
Maria Czubaszek w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Maria Czubaszek w Ostrowcu Świętokrzyskim. Krzysztof Krzak
Końskie, Kielce, Sandomierz, Busko–Zdrój znalazły się na trasie „objazdu autorskiego” popularnej autorki rozrywkowej, jak zwykła siebie nazywać, Marii Czubaszek. 18 kwietnia 2012 roku na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Ostrowcu Świętokrzyskim spotkała się z wielbicielami swojego talentu w tamtejszej galerii BWA.

Jeszcze przed oficjalnym spotkaniem Maria Czubaszek odpowiadała na pytania dziennikarzy lokalnych mediów. Dotyczyły one jej książkowego wywiadu-rzeki "Każdy szczyt ma swój Czubaszek".

- Ta książka powstawała w strasznych bólach - mówiła Maria Czubaszek. – Artur Andrus, oprócz Wojciecha Karolaka i Woody'ego Allena, jest dla mnie najważniejszym człowiekiem. Szalenie się lubimy i pracujemy razem. Gdyby praca nad ta książką ciągnęła się dłużej, to nasza znajomość chyba by się skończyła. Pierwszy raz w życiu przestałam odbierać telefony od Artura. On jest na tyle delikatny i wrażliwy, że szybko to wyczuł i kiedy zrozumiał, że za chwilę ja już nie dam rady opowiadać dłużej o swoim bujnym życiu, powiedział: "Kończymy". I dlatego ta książka kończy się dość dziwnie. Ja jej nie czytałam i nie przeczytam. Wystarczy, że nagadałam tyle głupot, które Artur, bidulek, musiał jakoś złożyć.

Czy to prawda, że powstanie druga część tej książki?
- Wydawnictwo bardzo na nas naciska, ale my z Arturem doszliśmy do wniosku, że nie będziemy tworzyć drugiej części tylko dlatego, że pierwsza sprzedaje się nieoczekiwanie dobrze. To nie jest jeszcze powód, by zasiąść, zakasać rękawy i przeżywać kolejną mękę. Trzeba mieć jakiś pomysł. Dodam, że Artur pewien pomysł miał, wydawnictwo go zaakceptowało, tylko wciąż zabrać się do pracy nie możemy. Ale pierwszą część wydaliśmy z rocznym opóźnieniem, aż wydawnictwo prawie zagroziło, że trzeba będzie oddać zaliczkę, którą ja już wydałam. Wtedy się przeraziłam i przystąpiliśmy do pracy. Obawiam się, że z tą drugą książką, o ile ona w ogóle powstanie, może być podobnie.

Którą z form swojej aktywności zawodowej lubi Pani najbardziej?
- Teraz "Szkło kontaktowe" i "Spadkobierców". W "Szkle" panuje pełen luz, natomiast "Spadkobiercy" to dla mnie duża trauma. To jest pełna improwizacja, występuję w towarzystwie osób obytych z estradą. Ja natomiast jestem raczej osobą piszącą, a nie robiącą za tak zwaną małpę, w związku z tym jestem tam całkowitą amatorką, ale zgodziłam się wystąpić tylko dlatego, że nie ma gotowego tekstu, co jest podstawą aktorstwa. Nie muszę się zatem uczyć roli i jej codziennie powtarzać. Podobnie było też w przedstawieniu w Teatrze Syrena przygotowanym z okazji jubileuszu radiowej Trójki.

A lubi Pani spotkania ze swoimi fanami?
- Pewnie lubię, w przeciwieństwie do podróży. One są okropne! Jutro będę wracała z Kielc do Warszawy cztery godziny! Jeżdżę na spotkania w różnych miejscowościach, prawie cały czas jestem w podróży. W Kielcach mieszkam w cudownym mieszkaniu gościnnym Biblioteki Wojewódzkiej. Wszystko jest wspaniale, oprócz rzeczy dla mnie najważniejszej - nie można palić! Wszędzie są czujniki, w dodatku okien nie potrafię otworzyć. A ja prędzej jestem w stanie coś napisać bez komputera niż bez papierosa. Dlatego dzisiaj musiałam już chyba ze dwadzieścia razy schodzić na podwórko, piętro niżej, by zapalić. Kiedy wracałam do komputerka, to już nie pamiętałam o czym pisałam, znów schodziłam na papierosa, by sobie przypomnieć... A jak zmarzłam przy tym!

Po tej krótkiej rozmowie z dziennikarzami, Maria Czubaszek dała prawdziwy one woman show. Jeśli ktoś czytał jej i Artura Andrusa książkę "Każdy szczyt ma swój Czubaszek", wiele z historii przez nią opowiedzianych już znał. Pojawił się wątek wygranej w plebiscycie zorganizowanym przez Szymona Majewskiego na nienajpiękniejszą Polkę 2011 roku ("Wygrałam z samą Jolą Rutowicz!"), sesji fotograficznej do "Playboya" na Powązkach w worku na zwłoki (Strasznie w nim było duszno - przyznała Maria Czubaszek. - Od tej pory, wychodząc w Warszawie na ruchliwą ulicę, lekko się ubieram, tak na wszelki wypadek...), było o słownym pojedynku z posłem Piechą na temat szkodliwości palenia, o Nelli Rokicie i Beacie Kempie, o zezowatej znajomej, coraz młodszym Krzysztofie Ibiszu, Stefanii Grodzieńskiej i jej wnuku... Maria Czubaszek nie pominęła tematu pierwszego męża, po którym "na szczęście" odziedziczyła tylko nazwisko. - Kiedy popełniam głupotę większą niż zwykle, na przykład biorę udział w konkursach audiotele, przedstawiam się jako Maria Karolak, po drugim mężu, znakomitym jazzmanie, Wojciechu Karolaku, do którego muzyki napisałam kilka piosenek, czego nie lubiłam robić. Przyznawała, że szczególnie dużo pisze, gdy ma jakieś rachunki do zapłacenia.

Tradycyjnie też kokietowała na temat swojego wieku i nienachalnej urodzie. Opowieści Marii Czubaszek, również te o złośliwości wobec znajomych, na przykład odchudzającej się Ewy Bem, co chwilę wywoływały salwy śmiechu. Po spotkaniu przez blisko godzinę satyryczka podpisywała książkę i gawędziła z czytelnikami. Ostatnim punktem spotkania był... wspólny papieros z Marią Czubaszek.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto