Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paraolimpijska hipokryzja

tino71
tino71
Crash override83, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Sportowe, wyjątkowo bogate, tegoroczne lato dobiega końca. Po igrzyskach w Londynie zostało już tylko wspomnienie. Skończyła się także paraolimpiada, ale o niej pewnie jeszcze długo będziemy dyskutować.

Przede wszystkim dlatego, że jej sportowy koniec mamy jeszcze świeżo w pamięci. Ale są też inne powody. I o tych powodach chciałbym kilka słów napisać. Paraolimpiada zakończyła się dla naszej reprezentacji ogromnym sukcesem. 36 medali, rekordy świata, pierwsza dziesiątka w klasyfikacji medalowej. Po tym względem paraolimpijczykom do pięt nawet nie dorasta „zdrowa” kadra, która walczyła w Londynie kilka tygodni wcześniej. Ten wielki sukces wzbudził zasłużony medialny zachwyt, wywołał szereg dyskusji na każdym szczeblu, wzbudził też liczne kontrowersje.

Musimy sobie w tym miejscu otwarcie powiedzieć, że nigdy w historii nie było o sporcie paraolimpijskim tak głośno, jak obecnie. Co spowodowało taki stan rzeczy? Z pewnością niefortunne stwierdzenia polityków z premierem na czele, że paraolimpiada wzbudza mniejsze emocje niż olimpiada, kłopoty z transportem sprzętu niepełnosprawnych sportowców do Londynu, perypetie z kolekcją olimpijskich strojów, napędzały koniunkturę wśród kibiców. Rozpaczliwą próbę zwrócenia na siebie uwagi mediów podjął Janusz Korwin-Mikke, o którym słusznie powiedział Kuba Wojewódzki, że „przegrać w życiu pięć kolejnych wyborów parlamentarnych, cztery kampanie prezydenckie i trzy samorządowe to też w pewnym sensie niepełnosprawność”. Paradoksalnie jednak skandaliczna wypowiedź Korwina przyczyniła się do zabrania głosu innych osób ze świecznika zarówno rządowego, jak i medialnego. A to może tylko pogłębić dyskusję i przyczynić się do poprawy sytuacji nie tylko bohaterów ostatniej Paraolimpiady, ale całego sportowego światka niepełnosprawnych w Polsce i to na każdy froncie. Dokładnie, na każdym. Rządowym, medialnym czy w końcu… kibicowskim.

Uderzmy się w tym miejscu w piersi i powiedzmy otwarcie, że z okazji Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie wszyscy wykazaliśmy się gigantyczną hipokryzją. Bo jak inaczej nazwać nagłą kibicowską miłość do paraolimpijczyków? Na co dzień praktycznie nikt z nas kibiców nie tylko nie interesuje się sportem niepełnosprawnych, ale często w ogóle nie wie o ich istnieniu. Nie ma pojęcia o tym, co się dzieje z tymi sportowcami, jak trenują, jakie mają kłopoty, kontuzje. Wielki wkład w taką sytuację mają oczywiście media, których kompletnie nie interesuje „nieolimpijska” codzienność sportowców niepełnosprawnych. Teraz, z okazji wielkiego sukcesu bezgraniczną miłością do tej sportowej grupy zapałali wszyscy. Rządowi oficjele w pośpiechu upychają w terminarzach spotkania z olimpijczykami wracającymi z Londynu, media trąbią o wielkim sukcesie z jednej strony, lżąc jednocześnie telewizję o brak transmisji, kibice tworzą na portalach społecznościowych grupy poparcia i fankluby sportu paraolimpijskiego. Gigantyczna hipokryzja! Ciekawe ilu tych kochających bezgranicznie będzie o sporcie niepełnosprawnych pamiętać za miesiąc.

Sam przyznaję, że z uwagą obserwowałem Paraolimpiadę, kibicowałem, życzyłem sukcesu i cieszę się z finalnego wyniku. Jednak naprawdę prawie nic nie wiedziałem o sporcie paraolimpijskim przed Londynem. Czy to moja wina? Z pewnością też. Milczące na co dzień media to nie przeszkoda dla chcącego wiedzieć więcej. Ale… nie przyszło mi to do głowy, tak jak podejrzewam 99 procentom tych wszystkich, którzy dziś mienią się ekspertami od niepełnosprawnych sportowców, pomstując jednocześnie na telewizję, czy wieszając psy (słusznie) na osobnikach typu Korwin-Mikke.

Problem teraz w tym, aby wyciągnąć właściwe wnioski z tej naszej paraolimpijskiej hipokryzji. Decydenci rządowi powinni na równi traktować polski sport, zarówno zdrowych jak i niepełnosprawnych, szczególnie jeśli chcą ogrzewać się w jego blasku, media muszą interesować się niepełnosprawnymi na co dzień, a nie tylko od święta, informować społeczeństwo, wzbudzać zainteresowanie ewentualnych sponsorów. A kibic? Jeśli chce naprawdę być kibicem to musi kochać nie tylko od święta, ale przede wszystkim na co dzień.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto