Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pasja, czyli szczęście ustami malowane

Mariusz Wójcik
Mariusz Wójcik
W tym przypadku malarstwo to więcej niż pasja. To przykład walki z samym sobą o siebie samego. To przykład na to, że można odnaleźć sens życia pomimo przeświadczenia, że ten bezpowrotnie minął.

To opowieść niezwykła. Opowieść o przezwyciężaniu przeciwności losu, o walce z samym sobą i potężnej mocy pasji, dzięki której pomimo pasma cierpień i wielkiego dramatu, można iść przez życie nie mając nóg, oraz sięgać po spełnienie nie mając rąk.

W 1977 roku, 55-letni dziś Henryk Paraszczuk, wracał z przepustki wojskowej z rodzinnego Starego Majdana na Lubelszczyźnie. Wysiadając w Dęblinie z pociągu, nie zauważył drugiego jadącego z przeciwka. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, pociąg wciągnął go pod siebie i wlókł jeszcze dwa kilometry. Cudem przeżył, ale obrażenia były tak poważne, że lekarze musieli podjąć decyzję o amputacji wszystkich kończyn. Dla młodego mężczyzny był to dramat. W jednej chwili jego świat się zawalił a życie straciło sens.

Pan Henryk przypomina sobie, jak 5 lat przed feralnym wypadkiem, jego matka odwiedziła w Chełmie wróżkę. Wróżka przepowiedziała wówczas, że jej syn będzie miał wypadek na skrzyżowaniu dróg. Analizując słowa wróżki sprzed lat zauważa, że właśnie na skrzyżowaniu dróg leży Dęblin.

Dziesiątki operacji okupionych cierpieniem powoduje, że czuje się wycieńczony. Poddaje się trzyletniej rehabilitacji po której wraca do domu. Na domiar złego, jego matka podupada na zdrowiu, co przybija go jeszcze bardziej. Samemu nie mogąc jej pomóc i nie chcąc obarczać jej swoim kalectwem, postanawia zamieszkać w domu pomocy społecznej w Lublinie.

Jego ułomność powoduje narastające uczucie samotności. Nie mogąc sobie poradzić z doznaną krzywdą, zaczyna sięgać po alkohol. Kiedy trafia do grupy terapii zajęciowej, znajduje osoby chcące mu pomóc. Jedną z nich jest instruktorka tej grupy - Grażyna Lipiec. To ona odkrywa u niego zdolności malarskie.

Ówczesny dyrektor domu opieki społecznej, kupuje mu pierwsze płótna i farby. Pan Henryk zaczyna swą przygodę z malarstwem, bo chce zapomnieć o tragedii z przed lat. Maluje ustami i to maluje pięknie. Podczas odwiedzin domu opieki społecznej w której mieszka, przez białoruskich kapucynów, jeden z nich zachęca go do malowania ikon. Dlatego ikon, że te jak twierdzą znawcy, mają swoje dusze.

Pan Henryk zgłębia wiedzę na temat technik malowania i oddaję się tej pasji bez reszty. Maluje nie tylko ikony. Jego obrazy przedstawiają także zwierzęta oraz martwą naturę. Za namową swojej opiekunki, wysyła kilka swoich prac do Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami w Liechtensteinie. Płacze z radości i niedowierzania, kiedy dowiaduje się, że został do niego przyjęty.

Pan Henryk maluję do dziś, a wiele inspiracji czerpie ze snów. Bywa, że sceny ze snów przenosi
na płótno zaraz po obudzeniu. Dzięki swojej pasji jaką jest malarstwo, ma wrażenie, że biegnie, że może tańczyć, bo pasja ta zastępuje mu wszystko. Dzięki niej odzyskał radość i sens życia, cieszy się każdym dniem. Jest szczerze przekonany, że w jego życiu bardziej przydaje się zdrowy duch, niźli ciało.

źródło -"Gwiazdy mówią", astromagia.pl

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto