Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pieskie życie?

Marta Jenner
Marta Jenner
Leniuchowanie na balkonie
Leniuchowanie na balkonie Marta Jenner
Sześć lat temu przyniosłam go ze schroniska w koszyku. Po drodze cały czas próbował wysiąść w biegu. Zanim skończył trzy miesiące, zemścił się na koszyku - zostały z niego tylko wióry.

Neo od najmłodszych lat był inteligentny. W dzieciństwie szybko zeżarł swoje psie posłanie.Teraz ma własne łóżko. Niejedno. Najbardziej lubi szeroką zieloną sofę. Naprawdę doceniam fakt, że zgadza się ją ze mną dzielić. Za to fotel ma już na wyłączność.

Każdego ranka znajduję w łóżku sporych rozmiarów tobołek, z którego wystaje koniec ogona lub łapa. Zawiniątko ignoruje moje wyjście do pracy i zaczyna przejawiać jakieś oznaki życia dopiero koło dziewiątej. W zimie nie daje się wytrząsnąć przed dziesiątą. Jak ja mu wtedy zazdroszczę...
Od wiosny najchętniej przebywa na balkonie. Ma tam miękki różowy kocyk (żeby sobie nie odgniatał boków, które jakimś cudem z wiekiem nie obrosły sadłem), wielki ogrodowy parasol (jako że balkon jest od południa) i żółtą miskę z wodą (bo do kuchni taaak daleko...)
Kiedy w skrzynkach pojawiają się kwiaty, robi obchód na dwóch łapach i sprawdza, co mu tym razem posadziliśmy. Kręci nosem na niecierpki (i słusznie, podobno są trujące), za to bratki bardzo mu smakują. Podobnie jak pnący się po ścianie clematis, którego pędy dyskretnie podgryza.

Wsadza pysk między pręty balustrady i nadzoruje swoje terytorium, czyli wszystko, co są w stanie zarejestrować ślepia i nos. Odprowadza wzrokiem każdego czworonoga, a kiedy któryś usiłuje obsikać JEGO trawnik, błyskawicznie reaguje. Najwyraźniej istnieją różne kategorie WROGÓW. Niektórych upomina krótkim szczeknięciem, innych obrzuca stekiem wyzwisk, a gdy pojawia się znienawidzony wilczur, rozpętuje się pandemonium - zjeżona sierść, wściekły warkot, wierzganie zadnimi łapami. Cóż, w końcu to typowy samiec alfa. Do tego stopnia, że z nadmiaru testosteronu dorobił się łysinki na ogonie. (Zdaniem weterynarza pomogłaby kastracja, ale jakoś nikt nie ma serca podjąć decyzji o pozbawieniu go męskości razem z paskudnym charakterkiem.)

Codziennie o tej samej porze obok kamienicy przechodzi mała szara Majka ze swoja panią. Psi Romeo zrywa się wtedy na równe nogi i rozpoczyna serenadę - zawodzi falsetem, a ukochana odpowiada mu cieniutkim piskiem. Na szczęście scena balkonowa trwa tylko kilka minut. Neo kocha Majkę platonicznie, z daleka. W bliższych kontaktach zdecydowanie preferuje sunie słusznej budowy, przerastające go wzrostem i wagą - wodzi za nimi maślanym wzrokiem, kładąc uszy na płask i merdając zapraszająco ogonem.

Ciężko przeżywa wyjście z domu któregokolwiek z domowników, choćby chodziło tylko o przyniesienie listów ze skrzynki. Po powrocie rzuca się panu marnotrawnemu na szyję i z wrzaskiem rozdaje mokre całusy. Psią histerię można ukoić tylko czułym głaskaniem po brzuszku i ukochanymi herbatnikami. (Zamiennie dopuszcza się serek Danone, bundz albo kanapki z twarożkiem i rzodkiewką.)

Bardzo Ważne Przedmioty to dla niego miska i koszyk z zabawkami, który ze względu na zawartość do tej pory nie podzielił losu innych wyrobów plecionkarskich, stracił tylko uchwyt. Można w nim znaleźć m.in. smętne resztki otrzymanego jeszcze za szczenięcych czasów gumowego jeża (nowe, choć identyczne, jakoś nie budzą zainteresowania Neona) i cały zestaw ogryzionych kości, z których przy pewnej dozie cierpliwości pewnie dałoby się już zrekonstruować wołu. Brak którejkolwiek z nich zostaje natychmiast dostrzeżony - zaniepokojony właściciel kolekcji zmusza nas do udziału w poszukiwaniach pod tymi meblami, pod które sam nie jest w stanie się wcisnąć.

Idziemy na wieczorny spacer. Choć dla ochłody zabieramy ze sobą butelkę z wodą, rytuał nakazuje zakończyć przechadzkę w wielkiej błotnistej kałuży. Tym razem uprzedził nas piękny biszkoptowy labrador - nie tylko wlazł do bajora, ale jeszcze wytarzał się w nim, po czym ułożył się na brzuchu i zabrał do obgryzania wystającej z błota starej szmaty. Dobrze mu, mokro i chłodno, więc ignoruje prośby i groźby właścicielki. Kałuża ma rozmiary małej sadzawki, toteż do psiska trudno się dostać. Gromadzi się tłumek gapiów, którzy usiłują namówić brudasa do wyjścia z wody - bez skutku. Zdesperowana dziewczyna próbuje zbliżyć się labradora, stąpając ostrożnie po kamieniach i ląduje po kostki w brudnej mazi. Ze złości ma łzy w oczach, odwraca się na pięcie i odchodzi. Pies spogląda na nią ze zdziwieniem, w końcu leniwie wstaje, otrzepuje się, ochlapując zgromadzony tłumek, i niechętnie podąża za panią. Po jego odejściu Neo ostentacyjnie defiluje przez środek bajorka, z ogonem uniesionym niczym bojowy proporzec. Na szczęście na tym poprzestaje. Tym razem...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto