Reprezentanci Polski po wygranym meczu z Egiptem spodziewali się trudnej przeprawy w niedzielnym spotkaniu z Brazylią i to się potwierdziło. Polacy rozpoczęli mecz w swoim stylu, szukając gry środkiem, jednak robili to na tyle chaotycznie, że najczęściej kończyło się to stratą. I choć po pięciu minutach gry biało-czerwoni prowadzili 4:2, goście szybko połapali się w zamiarach brązowych medalistów z Kataru.
Od początku spotkania gra w obronie reprezentacji Polski mogła się podobać – często wychodzili wysoko do Brazylijczyków, a gdy ci próbowali rzucać na bramkę Sławomira Szmala, Polacy stawiali wysoki blok. Na początku spotkania podopieczni Michaela Bieglera bardzo dobrze radzili sobie w kontratakach i to bramki z tego elementu stanowiły w pewnym momencie jedyną zdobycz naszej drużyny. Bardzo dobrze radzili sobie Michał Jurecki i Przemysław Krajewski.
Brazylijczycy coraz odważniej poczynali sobie w katowickim Spodku, ale trzeba podkreślić, że do gry biało-czerwonych natomiast wkradł się chaos, wiele piłek do obrotowych goście z łatwością wyłapywali, a na domiar złego dobrą partię rozgrywał bramkarz reprezentacji Brazylii, Santos.
W 16 minucie Brazylijczycy dopięli swego i wyszli na czterobramkowe prowadzenie (9:5). Mogło być większe, gdyby nie Szmal. Michael Biegler dwukrotnie wzywał swoich graczy do siebie, ale większej poprawy w grze Polski nie było widać. Nadal raziły w oczy niedokładne wznowienia oraz notoryczna gra z dwoma obrotowymi. Dopiero w końcówce pierwszej połowy gra biało-czerwonych zaczęła się zazębiać. Mało brakowało, a Polacy wyrównaliby straty. Do przerwy prowadzili jednak Brazylijczycy – 14:12.
Biało-czerwoni ku uciesze około dziewięciotysięcznej publiczności w Spodku szybko odrobili straty, a po trzech golach najskuteczniejszego w polskiej ekipie, Michała Jureckiego, wyszła na prowadzenie (18:15). Jordi Ribera po raz pierwszy w tym spotkaniu musiał wziąć czas. Brazylijczycy mieli problemy z atakami, a rozgrywający Joao tylko rozkładał ręce, kiedy szukał partnerów do gry.
Goście zaczęli drugą połowę słabo, ale Polacy również nie ustrzegli się błędów. Nie wychodziła im gra skrzydłami – zarówno Michał Daszek, jak i Przemysław Krajewski byli bezproduktywni. Na pochwałę zasługiwał jednak zmiennik Sławomira Szmala, Piotr Wyszomirski, który obronił sporo rzutów z drugiej linii.
Brazylia nie chciała jednak tak łatwo się poddać. Wykorzystując nieskuteczność biało-czerwonych już w 49 minucie wyszła na jednobramkowe prowadzenie (19:18). Znów w szeregach naszej drużyny wkradła się nerwowość w konstruowaniu ataków oraz zbyt częsta gra środkiem. Brazylijczycy w tym meczu mocno zaleźli Polakom za skórę. Z drugiej strony można było odnieść wrażenie, że Polakom w końcowych minutach zabrakło zimnej krwi w finalizowaniu akcji.
Goście półtorej minuty przed końcem meczu to wykorzystali. Silva skończył kontrę, a Polacy nie odpowiedzieli żadnym trafieniem. Gracze z Ameryki Południowej zwyciężyli w turnieju majowym, wygrywając wszystkie mecze, a w najważniejszym spotkaniu pokonali Polskę 24:25. W drugim niedzielnym meczu w katowickim Spodku Rumunia pokonała Egipt 28:21.
Z Katowic dla Wiadomości24.pl Dawid Bożek
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?