Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłkarska żenada w Łodzi. Widzew i Wisła w rolach głównych

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Piłkarze Widzewa Łódź i Wisły Płock po wyjściu na boisko.
Piłkarze Widzewa Łódź i Wisły Płock po wyjściu na boisko.
W spotkaniu 21. kolejki Orange Ekstraklasy Widzew Łódź zremisował bezbramkowo z Wisłą Płock. Oba zespoły przez cały mecz zaprzeczały prawdziwemu pięknu piłki nożnej, a z boiska wiało totalną amatorszczyzną.

Przy al. Piłsudskiego w Łodzi spotkały się drużyny z dolnej połowy tabeli, w dodatku w rundzie jesiennej nie imponujące atrakcyjnością i skutecznością gry. Nikt nie oczekiwał zatem porywającego widowiska oraz indywidualnych popisów piłkarzy, lecz przebieg sobotniego spotkania musiał rozzłościć nawet najspokojniejszych i rozczarować nawet najmniej wybrednych kibiców.

Od pierwszych minut na boisku "wiało" nudą, a oba zespoły nie potrafiły stworzyć dobrej akcji ofensywnej. Wisła za wszelką cenę starała się potwierdzić, że punkt wywieziony z Łodzi satysfakcjonowałby ją w pełni. Płocczanie skupili się na barykadowaniu własnego pola karnego, sporadycznie przedostając się pod bramkę Widzewa. Gospodarzy stać było jednak wyłącznie na wywalczenie kilku stałych fragmentów gry, które zresztą nie przyniosły podopiecznym Michała Probierza żadnych korzyści. Nieporadne zagrania po obu stronach przypominały bardziej sparing trzecioligowców niż mecz drużyn wciąż walczących o utrzymanie w Orange Ekstraklasie.

Obraz gry nie uległ zmianie także po przerwie. Pierwszym wartym odnotowania momentem spotkania była sytuacja z 54. minuty, kiedy to dośrodkowanie Wojciecha Jarmuża wykończył Krzysztof Sokalski. Pół stadionu wyskoczyło już w górę z radości, drugie pół jedynie złapało się za głowę. Napastnik łodzian trafił piłką w boczną siatkę, choć tak naprawdę cieszyć się powinien ze zdobycia gola. Sokalski szansę rehabilitacji otrzymał w 72. minucie, lecz jego lekkie uderzenie głową pewnie obronił Robert Gubiec. Był to jedyny celny strzał widzewiaków w tym meczu. "Nafciarze" nie zdołali choćby raz poważnie zagrozić bramce Bartosza Fabiniaka.

Trudno znaleźć jakiekolwiek pozytywy w postawie obu zespołów. Mimo najszczerszych chęci nie mogę także odnaleźć więcej godnych zauważenia sytuacji. Powiedzieć, że mecz Widzewa z Wisłą rozczarował, to za mało. Określić grę piłkarzy jako podwórkową, to wręcz komplement. W ekipie gospodarzy zawiedli przede wszystkim napastnicy. Krzysztof Sokalski zaliczył więcej potknięć o własne nogi niż udanych zagrań, zaś Sasha Bogunović sprawiał wrażenie kompletnie zagubionego.

Z dzisiejszego występu nie będą mogli być zadowoleni także goście. Jeśli zawodnicy z Płocka myślą o bezpiecznym bycie w ekstraklasie, to trener Joseph Csaplar już zacząć może martwić się o losy następnych spotkań. W obliczu bezsilności w tworzeniu składnych akcji, piłkarze skupili się na atakowaniu nóg rywali, a sędzia Mariusz Podgórski pokazał aż siedem żółtych kartek. Tak kilka tysięcy kibiców Widzewa, jak i kilkusetosobowa grupka sympatyków "Nafciarzy" musieli przełknąć gorycz nie tyle braku goli, co braku emocji przez dziewięćdziesiąt minut. Żenada - to chyba jedyne słowo właściwie określające sobotni mecz w Łodzi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto