Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PiS szykuje marsz przeciwko suwerenności Opolszczyzny

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Prawo i Sprawiedliwość walczy od dawna o Polskę dla Polaków, czyli o czystość i przejrzystość etniczną kraju nad Wisłą. Tak to wynika z przeglądu wydarzeń i wypowiedzi prominentnych polityków tej partii.

Można tu przywołać choćby jedną z najgłośniejszych i najbardziej nośnych społecznie i politycznie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego sprzed roku w odniesieniu do Ślązaków: "Śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej. (...) Ten typ śląskości, to twierdzenie, że istnieje naród śląski my rzeczywiście traktujemy jako w istocie zakamuflowaną opcję niemiecką" (tokfm.pl, z 2 kwietnia 2011).

Szef PiS jeździł potem na Śląsk, gdy potrzebował głosów przed wyborami, aby dowodzić na spotkaniu z wyborcami, że wcześniejsze jego słowa o Ślązakach zostały źle zrozumiałe i wyjęte przez media z kontekstu, że w ogóle on nic nie mówił złego o Ślązakach, itp. Ale zostawmy ten temat. Wyłania się oto nowy. Także śląski. I również wywołany przez PiS. Według mediów – będzie kolejnym elementem kampanii tej partii, przeciwko mniejszości niemieckiej, która rzekomo zagraża suwerenności Opolszczyzny i Polski. PiS przygotowuje na styczeń 2013 roku marsz protestacyjny przeciwko tejże suwerenności.

"Chcemy pokazać w tym marszu, że tutaj nie są Niemcy" - wyjaśnia sekretarz PiS na Opolszczyźnie, Arkadiusz Szymański. Bo ktoś, kto przyjeżdża z zewnątrz i wszędzie widzi niemieckie nazwy, może się pogubić – przekonuje sekretarz Szymański. A jak do tego dodać separatystyczne żądania Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ), autoryzowanego przez PO, bo razem rządzą w województwie śląskim, to można się czuć tutaj zagrożonym - mówi. I dodaje, że mieliśmy już w historii rozbicie dzielnicowe i wiemy, jak to się skończyło. Dlatego teraz chcemy ludziom przypomnieć, by temu zapobiec - czytamy w serwisie wyborcza.pl.

Pomysł marszu PiS w obronie polskości na Opolszczyźnie padł 17 listopada br. na opolskim spotkaniu sympatyków tej partii, z wicemarszałkiem Sejmu, Markiem Kuchcińskim i nauczycielem historii z Opola, obecnie posłem PiS, Sławomirem Kłosowskim, inicjatorem i pomysłodawcą marszu.

W trakcie spotkania padały pod adresem Ślązaków obraźliwe i judzące wypowiedzi sympatyków PiS i nikt z polityków i notabli nie protestował. Mówiono bez ogródek o "mniejszości umysłowej" (o mniejszości niemieckiej) i separatystach śląskich (o RAŚ), którzy doprowadzą u nas do kolejnego Kosowa albo Kraju Basków. Trzeba się przed nimi bronić. Dlatego będzie marsz przez Opole pod hasłem "Tu jest Polska!" – podaje portal - opole.gazeta.pl.

Posłowie i politycy PiS nie zareagowali, a Sławomir Kłosowski według obserwatorów nawet "podgrzewał atmosferę, wspominając, jak to starosta z mniejszości niemieckiej (MN) zamiast polskiej flagi wywiesił unijną i gdzie tylko może, ta mniejszość stawia tablice z niemieckimi nazwami" [co jest zgodnie z polskim prawem]. I jeszcze teraz w jednej miejscowości – mówił podniesionym tonem - postawiono tablicę nie tylko z niemiecką nazwą, ale i śląską. Niebawem zabraknie miejsca na polskie tablice! - grzmiał poseł Kłosowski. Kończąc, zapowiedział marsz "Tu jest Polska"!
Posłowie PiS z Opolszczyzny od dłuższego czasu starają się zdobywać punkty u wyborców atakami mniejszości niemieckiej (MN). Bez ogródek obrażają ją i określają mianem zagrożenia dla suwerenności regionu. Budowanie kapitału politycznego, kosztem tej mniejszości, do której rok temu przynależność zdeklarowało – według lokalnej prasy - 60 tysięcy osób, wpisało się już w lokalny polityczny dyskurs. Dochodzi już do tego, że w poprzedniej kampanii wyborczej PiS obiecywał "odebranie mniejszościom przywileju wyborczego".

Bo – zdaniem tej partii - mniejszość niemiecka nie musi osiągać pięcioprocentowego progu wyborczego, jak zresztą każda inna grupa narodowa, czy etniczna w Polsce. Dzięki temu Niemcy mają swych przedstawicieli w Sejmie, bo stanowią znaczną część mieszkańców regionu. Jest ich wprawdzie coraz mniej i mają też coraz mniejszą reprezentację (tylko jeden poseł, kiedyś było pięciu), ale ciągle odbierają innym głosy w regionie, a za nimi mandaty. To szczególnie boli prawicę, która nigdy w wyborach na Opolszczyźnie nie wygrała – czytamy w lokalnej "Gazecie".

Atmosfera antymniejszościowa wśród polityków PiS, wymierzona w Ślązaków, objawia się wyraźną alergią na niemieckie tablice z nazwami miejscowości. Dała ona natchnienie polityczne byłemu działaczowi PiS, Patrykowi Jakiemu, który obecnie już jest ziobrystą, do przygotowania projektu nowelizacji ustawy sejmowej o mniejszościach narodowych. Przewiduje ona konieczność weryfikacji przez mniejszości swojego stanu liczebnego zgodnie z każdym kolejnym spisem powszechnym.

Gdy gdzieś mniejszość nie przekracza 20 proc. liczby mieszkańców gminy, można będzie wycofywać tablice dwujęzycznych nazw miejscowości. Patryk Jaki, będąc jeszcze w PiS-ie, przyznawał otwarcie, że poprawka w ustawie ma uderzać w mniejszość niemiecką, bo "oni swych praw nadużywają".
Równocześnie lider partii na Opolszczyźnie, poseł Sławomir Kłosowski apelował do władz o likwidację dopłat z budżetu państwa polskiego dla szkół, w których język niemiecki jest nauczany jako ojczysty, bo "mniejszość niemiecka jest pazerna i doi polskie państwo, niczym krowę".

Opolscy Niemcy – zdaniem "Gazety" - nie mają złudzeń, że ataki na nich są świadomą, zaplanowaną kampanią PiS-u. "Nie mamy już siły w kółko powtarzać i wyliczać, ile od lat zrobiła mniejszość niemiecka dla tego regionu - w przeciwieństwie do PiS. Ci ludzie bojący się wszystkiego, co niemieckie, pewnie nie chodzą do kościołów stawianych tutaj jeszcze przez Niemców, nie leczą się w szpitalach doposażanych za niemieckie pieniądze, nie korzystają z niemieckiej kanalizacji, a także nie robią zakupów w niemieckich sklepach, np. w Lidlu?" – wylicza nerwowo, szef MN na Opolszczyźnie, Norbert Rasch.

Jak uważa Norbert Rasch, PiS zapewne musi mieć jakiegoś wroga, inaczej nie istnieje. "Tylko że po słowach o Kosowie, czy o Baskach, my możemy czuć się zagrożeni. Na całe szczęście premier Tusk jasno powiedział, że mniejszości narodowe mogą się czuć w Polsce bezpieczne i nie będzie na nie żadnego polowania" - przyznaje. Rzecznik opolskiego RAŚ, Piotr Długosz, wtrąca, że politycy PiS, gdyby byli odpowiedzialni, "powinni wyciszać emocje, rozbrajać bombę, a nie ją podkładać".

Przed tygodniem, na konferencji prasowej w Sejmie, posłowie śląscy i opolscy z PO, SLD i Ruchu Palikota, stanęli wspólnie w obronie polskich Niemców. "PiS już wzniecił wojnę polsko-polską i polsko-rosyjską. Nie godzimy się na wzniecanie wojny polsko-niemieckiej" - mówił do dziennikarzy poseł Adam Kępiński z Ruchu Palikota. A Tomasz Garbowski, z SLD dodał, że to wspólny protest przeciwko mowie nienawiści. Nie chcemy, choć jesteśmy z różnych opcji, aby w naszym regionie panował język prowadzący do niepokoju – podkreślił poseł.

Poseł Platformy, Henryk Siedlaczek z Raciborza dodał, że na Śląsku nikogo nie dziwi modlitwa w języku morawskim, czeskim, niemieckim czy polskim. Nasz region – mówił poseł - jest wspaniałą wizytówką Polski – kraju tolerancyjnego w Europie.

Natomiast jedyny obecnie poseł MN, Ryszard Galla jest zdania, że jednak z tą tolerancją zbyt dobrze nie jest, skoro ludzie o prawicowych poglądach przyrównują lud śląski do terrorystów baskijskich. My tu spokojnie mieszkamy, stanowimy dodatni potencjał, który wspomaga i wyróżnia ten region. Tymczasem próbuje się nas i nami straszyć. Nie może być na to zgody – zaznaczył poseł Galla.

Stanisław Cybruch

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto