Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PiS zniszczy każdego, kto nie wierzy w zamach

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Public domain
Public domain Joymaster
W ostatnich dniach, kolejny już raz trotyl polityków rozsadził prawdziwe intencje i rzetelne badania prowadzone przez prokuraturę wojskową. Czy polityczne kłótnie z trotylem w tle pozostaną na zawsze?

Największy problem prokuratorów wojskowych – podkreśla wyborcza.pl - polega na tym, że mówią prawdę. A przyczyną ich medialnej klęski jest to, że usiłują rzetelnie zbadać, co było przyczyną tragedii smoleńskiej, gdy tymczasem jedna ze stron politycznego sporu już dawno orzekła, że był to zamach – pisze - http://wyborcza.pl/1,75478,13012407,PiS_zniszczy_kazdego__kto_nie_wierzy_w_zamach__czyli.html.

Z oczywistych względów – według portalu - społeczeństwo polskie zimą 2011 roku, nie przyjęło do wiadomości raportu rosyjskiego MAK, który orzekł, że katastrofa w Smoleńsku była wynikiem błędu pilotów działających pod naciskiem przełożonych.

Sprawę rozbicia się samolotu Tu-154M miała wyjaśnić polska komisja państwowa, w której pracowali najlepsi nasi specjaliści od katastrof lotniczych, pod kierownictwem ministra Jerzego Millera. To byli specjaliści, a nie zwolennicy czy członkowie jakichś politycznych partii. Komisja państwowa orzekła, przy pewnych zastrzeżeniach, że powodem katastrofy smoleńskiej były błędy w pilotażu i w organizacji lotu.

Od ponad roku - w prawicowych, zwłaszcza w skrajnie prawicowych mediach, trwa silnie skoncentrowany atak na jej ustalenia. Do kanonu dziennikarskich fraz weszło zdanie: "nikt już nie wierzy w kłamstwa komisji Millera". Tymczasem zespół posła Antoniego Macierewicza, przy udziale i pomocy "najlepszych amerykańskich naukowców", działających na "najlepszych amerykańskich urządzeniach", podważał bez ustanku wiarygodność badań komisji państwowej, dobrą wolę, a nawet patriotyzm jej członków, i przedstawił własne ustalenia o "dwóch wybuchach".

Prokuratura wojskowa była i jest ostatnim organem państwa, który miał i ma szanse zrekonstruować przebieg wypadków, w wiarygodny dla Polaków sposób. Widać wyraźnie, że traktuje swoje zadanie solidnie, rzetelnie i bezstronnie. To przecież prokuratorzy wojskowi zlecili ekspertom, a następnie opublikowali zapisy rozmów z kokpitu Tu-154, które były w kilku istotnych fragmentach odmienne od tych, które inni polscy eksperci odczytali dla komisji Millera – pisze "Wyborcza".

To przecież prokuratura wojskowa zleciła ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, wobec których tożsamość budziła wątpliwości. Widać otwarcie, że prokuratorzy wojskowi podejmowali te decyzje, zgodnie z własnym sumieniem, nie oglądając się na polityczne konsekwencje swoich działań.

Drobiazgowe badania, prowadzone we wrześniu 2012 roku przez biegłych, na zlecenie prokuratury na wraku w Smoleńsku, świadczą o tym, że celem prokuratorów było przedstawienie rodzinom zmarłych i polskiemu społeczeństwu ekspertyz pewnych, pełnych, jednoznacznych takich, które nie budzą wątpliwości. Z tych względów, zapewne, nadzorującym śledztwo zależało na spokojnej pracy, bez politycznego nacisku i ujawniania co kilka dni, badań cząstkowych. Bo takie informowanie do niczego nie prowadzi. Podobnie jak lekarz, po pierwszych objawach schorzenia, nie chce jednoznacznie wnioskować o rodzaju choroby, i zleca dalsze badania.

Ten zamiar – jak podkreśla "Wyborcza" - zniszczył artykuł "Rzeczpospolitej" o trotylu i "wszystko, co po nim nastąpiło". Zapewne największy problem prokuratorów wojskowych polega na tym, że mówią prawdę. Rzeczywiście - użyte spektrometry wykazały obecność w szczątkach rozbitego samolotu cząstek wybuchowych, choć nie oznacza to, że te materiały wybuchowe były na wraku i w samolocie.

Nie ma sprzeczności między słowami prokuratora Ireneusza Szeląga, że na wraku nie stwierdzono materiałów wybuchowych, a twierdzeniem płk. Jerzego Artymiaka, że niektóre spektrometry na ekranie wskazywały substancję TNT, bo w podobny sposób reagują także na inne substancje.

Prawda fachowców ma jednak to do siebie, że jest skomplikowana i mniej jednoznaczna, niż prosta polityczna teza o zamachu i wybuchach. Zniuansowane tłumaczenie prokuratorów wojskowych, raczej nie przebije głośnego krzyku: "kłamstwo!" w wydaniu Antoniego Macierewicza. Prokuratorom wojskowym nie pomagają urzędnicy państwowi, w tym minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który skrytykował publicznie sposób komunikowania się prokuratorów ze społeczeństwem, dając do zrozumienia, że "coś tu kręcą", ani nawet premier Donald Tusk, mówiący o ich medialnym "niewyrobieniu" – pisze gazeta.

Zastanówmy się jednak, jak teraz wygląda krajobraz po bitwie? – proponuje "Wyborcza". W ciągu zaledwie kilku dni, politykom PiS udało się zrujnować wiarygodność kolejnej, jak wydaje się, ostatniej instytucji państwowej mogącej rzetelnie wyjaśnić katastrofę smoleńską.

Dalej już może być tak. Jeśli prokuratura po laboratoryjnych badaniach nie stwierdzi obecności trotylu we wraku Tu-154M, to będzie współoskarżona o matactwo w "niesłychanej zbrodni", podmianę próbek, albo specjalne i celowe pozostawienie ich "ruskim" po to, żeby oni je podmienili. Natomiast, jeśli badania potwierdzą obecność śladów trotylu - będzie to jednoznaczny dowód zamachu, który prokuratura kłamstwami i mataczeniem usiłowała wcześniej ukryć.

Media prawicowe - już od dłuższego czasu piszą w trybie oznajmującym - "trotyl był". Teraz na placu boju pozostał nieomylny poseł Antoni Macierewicz i jego komisja. On wie, co się stało w Smoleńsku. Nie wie tylko jeszcze, kto podłożył tę bombę – kończy artykuł dzisiejsza "Wyborcza".

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto