Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Platformie i prezydentowi do sztambucha

Redakcja
V Marsz na Warszawę o jednomandatowe okręgi wyborcze. Zwolennicy JOW na Placu Zamkowym - 23 maja 2009.
V Marsz na Warszawę o jednomandatowe okręgi wyborcze. Zwolennicy JOW na Placu Zamkowym - 23 maja 2009.
Głosowanie na konkretnych ludzi w systemie jednomandatowym jest lepsze niż głosowanie na listy partyjne. Dostrzegł to red. Pompowski z dziennika "Polska", ale jego wypowiedź warto by uzupełnić.

Chciałbym odnieść się do artykułu Tomasza Pompowskiego („Skandaliczny przywilej”, Polska The Times z 10.06.2009 r) na temat jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW): www.polskatimes.pl

Autor tekstu przypomina wypowiedź prezydenta Kaczyńskiego, że JOW "to dobry sposób na wyłanianie władzy, ale on nie ma nic wspólnego z demokracją". Stawia pytanie retoryczne czy pan prezydent pozwoliłby sobie na podobną wypowiedź podczas jednej z wizyt w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii, które należą do najstarszych demokracji świata i gdzie od lat obowiązuje taka ordynacja. Wypowiedź z 2007 r. rzeczywiście była niefortunna i stała w sprzeczności do deklarowanego proatlantyckiego kursu polskiej polityki zagranicznej. De facto wynikało z niej, że państwa będące naszymi największymi sojusznikami stosują ordynację nie mają nic wspólnego z demokracją!

Ponieważ jednak do wyborów prezydenckich został rok, teraz takich „odkrywczych” wypowiedzi bym się nie spodziewał. Trudno chyba liczyć na reelekcję będąc zadeklarowanym przeciwnikiem jednego z najszerzej popieranych przez Polaków postulatów. Np. w sondażu radiowo - internetowym Kuby Strzyczkowskiego podczas audycji „Za a nawet przeciw” 18 maja br. za okręgami jednomandatowymi opowiedziało się 91 proc. słuchaczy Radiowej Trójki biorących w nim udział: Polskie Radio. Liczba zwolenników okręgów jednomandatowych zatem rośnie i z czasem nawet przeciwnicy takiego rozwiązania, widząc, że nie wszystkie ich argumenty „przejdą” muszą to uwzględniać i zmieniać swe nastawienie. Zresztą myślę, że pierwszy „psychologiczny” krok w tym kierunku już nastąpił, choć oczywiście zwolennicy JOW woleliby, aby poszły za tym konkretne działania. Było to w październiku 2008 r. podczas IV Marszu na Warszawę o jednomandatowe okręgi wyborcze, kiedy to prezydencki minister Piotr Kownacki tak przed Pałacem Prezydenckim mówił do uczestników Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych:

Szkoda tylko, że nie było przy tym ani żadnej telewizji, ani żadnej prasy i radia (poza „Antyradiem”) i gdyby nie nagranie do telewizji internetowej ślad po tej wypowiedzi by nie został! Dla zwolenników JOW taka deklaracja stanowiła pewne zaskoczenie, tak samo jak to, co wydarzyło się podczas kolejnego marszu 23 maja br., gdy nasi przedstawiciele mimo pokojowego przebiegu manifestacji nie zostali nawet wpuszczeni na teren Sejmu z pisemnym przesłaniem. "Ten Sejm składa się w znacznej części z posłów partii, która, przyparta do muru, deklaruje niezmienne poparcie dla postulatu JOW. Pomimo jednak tego ,zdecydowanego poparcia' nie stać ich nawet na taki gest kurtuazji, jaki już po raz kolejny uczynił zdeklarowany przeciwnik JOW, za jakiego Pan Prezydent sam się podaje!" – komentował prof. Jerzy Przystawa na stronie www.jow.pl . Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki obiecał natomiast 23 maja, że najbliższej jesieni postara się zorganizować otwartą debatę publiczną na temat ordynacji wyborczej.

Z dwóch ostatnich Marszów na Warszawę, jakie organizował Ruch na rzecz JOW łatwo wysnuć wniosek, że pan prezydent nie uważa wcale, że jednomandatowe okręgi wyborcze nie mają nic wspólnego z demokracją, bo gdyby tak uważał, to nie wysyłałby swojego najważniejszego ministra, aby w jego imieniu przekazywał słowa szacunku i uznania dla „ludzi, którzy troszczą się o nasz kraj”. Przykład Lecha Kaczyńskiego pokazuje, że politycy nie zawsze mówią to, co dokładnie myślą – czasami dla doraźnego interesu politycznego siebie lub swoich ugrupowań politycznych wysuwają argumenty wręcz z księżyca. Myślę, że ta wypowiedź z 2007 r., że JOW nie mają nic wspólnego z demokracją wpisuje się w taką retorykę, która na dłuższą metę Lechowi Kaczyńskiemu może tylko zaszkodzić. Idę o zakład, że nie brała się ona z niewiedzy – już bardziej mogła ona wynikać z historycznego i mentalnego przywiązania Kaczyńskich do ich wyobrażeń o ordynacji wyborczej. Trudno sobie zresztą wyobrazić, aby profesor prawa zupełnie nie wiedział, jak wybiera się posłów w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych.

Jednak do referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych rządzącym się nie spieszy (mimo 750 000 podpisów, zebranych już w 2004 r.). Ponoć największą przeszkodą jest prezydent i PSL. Wszak po dwóch latach rządów PO trudno mieć nadzieję, że Donald Tusk tak jak 4 kwietnia 2007 r. stanie przed kamerami na konferencji prasowej oskarżając kolejnych marszałków Sejmu o ignorowanie wniosku ws. okręgów jednomandatowych, który do dzisiaj nie został przez Sejm rozpatrzony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto