Edmund Klich, pułkownik rez. i wojskowy pilot, ekspert wypadków lotniczych akredytowany przy rosyjskim komitecie lotniczym MAK, który badał katastrofę samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim w lesie smoleńskim (10 kwietnia 2010), ujawnia, że był inwigilowany przez służby specjalne Moskwy. Nie był jednak wyjątkiem. Także inni polscy specjaliści, którzy w Rosji badali przyczyny katastrofy smoleńskiej, podlegali procesowi inwigilacji.
Płk, dr Edmund Klich pisze szerzej o tych sprawach, w swojej książce "Moja czarna skrzynka". Wie m.in., że Rosjanie znali treści jego rozmów, z polskimi szyfrantami ze służb specjalnych, którzy przesyłali tajne meldunki do ministra obrony Bogdana Klicha i premiera Donalda Tuska.
Wkrótce po tym, jak się dowiedział, że "wojsko zwija łączność specjalną" i nie będzie miał jak słać meldunków do Warszawy - spotkał się z zastępcą szefowej MAK, Morozowem. Morozow zaproponował mu, że może załatwić, żeby jego meldunki były przesyłane bezpośrednio do premiera Donalda Tuska. Płk Klich wcześniej pytał naszych szyfrantów, czy mają możliwość przesyłania jego pism prosto do premiera, bez żadnych pośredników. Skąd, więc Morozow o tym wiedział? To pytanie wciąż dręczy płk. Klicha.
Morozow oczywiście wiedział m.in. z podsłuchów. Zdaniem płk. Edmunda Klicha, o podsłuchiwaniu przez Rosjan członków polskiej ekipy świadczy także i to, że w hotelu Marriott w Moskwie - naszym ekspertom przydzielano tylko dwa, zawsze te same apartamenty. Wtedy - jak podaje polskieradio.pl - mówił on kolegom zupełnie poważnie, że być może "nie chce im się przenosić pluskiew" (to miniaturowe mikrofony) do innego pokoju w hotelu.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?