Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PlusLiga: Przerwany sen Politechniki

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Każda seria zwycięstw ma swój koniec - dla AZS-u zatrzymała się na pięciu meczach. Zespół Jakuba Bednaruka nie wykorzystał historycznej szansy zajęcia pozycji lidera i przegrał z Lotosem Treflem Gdańsk 2:3. Dramaturgia widowiska wynagrodziła kompletowi publiczności w Arenie Ursynów mierny poziom sportowy.

"Początek sezonu 2012/2013 w wykonaniu Politechniki uważasz za: rewelacyjny, doskonały, fantastyczny" - taka sonda pojawiła się na oficjalnej stronie "Akademików". Entuzjazm był uzasadniony, bo nawet sztab szkoleniowy był zaskoczony eksplozją formy drużyny skazywanej na walkę o ostanie miejsca dające awans do fazy play-off.

Zajmujący ósma lokatę Lotos swoje jedyne punkty zdobył z najsłabszym zespołem PlusLigi z Częstochowy. Do Warszawy przyjechał nie mając nic do stracenia, przed meczem jakąkolwiek zdobycz wziąłby w ciemno. W zespole Dariusza Luksa w pierwszej szóstce wyszli byli siatkarze AZS-u Paweł Mikołajczak i Wojciech Żaliński.

To właśnie leworęczny atakujący był główna postacią swojej drużyny w pierwszym secie - zaczął go od punktowej zagrywki, skończył efektownym atakiem. Wtórował mu dobrze dysponowany tego dnia Grzegorz Łomacz, któremu chyba przyświecała idea "uciec od banału". Trener Jakub Bednaruk już w połowie seta zdjął z boiska nieskutecznego Grzegorza Szymańskiego, ale letarg jego podopiecznych wydawał się nie do przezwyciężenia.

To co działo się w kolejnych partiach raczej trudno zaklasyfikować jako promocję Plusligi. Żadna z drużyn nie potrafiła ustabilizować swojej dyspozycji, szarpane, nerwowe akcje zubożyły estetykę spektaklu do granic przyzwoitości. Dobry Mikołajczak nagle zaczął się gubić, Szymański odrodził się tylko na chwilę, zastępujący go Paweł Adamajtis dobre momenty ledwie miewał. Lotos rozszyfrował współpracę Fabiana Drzyzgi z Marcinem Nowaka, który był cieniem samego siebie z poprzednich meczów (30 proc. w ataku). Stałym elementem gry były niekończące się dyskusje z sędziami, sprawiającymi wrażenie zagubionych przy systemie wideoweryfikacji.

O rozstrzygnięciu meczu przesądził pierwszy w tym sezonie dla obu ekip tie-break, w którym koncert dał Michał Kamiński. Mierzący 210 cm atakujący kończył kluczowe piłki (73 proc. skuteczność, wręcz niespotykana na tym poziomie) i raził zagrywką. Politechnika kompletnie nie radziła sobie w przyjęciu, tak jak w poprzednich setach miała problemy ze skończeniem pierwszej akcji i popełnia zatrważającą liczbę błędów własnych.

- Ten mecz nie mógł się podobać w naszym wykonaniu. Tydzień temu na trudnej hali w Olsztynie zagraliśmy świetnie w przyjęciu i zagrywce, nie wiem dlaczego zaprezentowaliśmy się słabiej w tych elementach u siebie. W ostatnich pięciu meczach wygrywaliśmy pierwszego seta, od początku dopadaliśmy rywali. Tym razem było odwrotnie. Muszę zastanowić się dlaczego - powiedział po meczu Bednaruk.

AZS Politechnika Warszawska - Lotos Trefl Gdańsk 3:2 (17:25, 25:18, 25:22, 20:25, 9:15)

AZS: Drzyzga, Nowak, Zajder, Wierzbowski, Pawliński, Szymański, Potera(l) praz Olenderek(l) oraz Adamajtis, Dryja, Siezieniewski

Lotos: Łomacz, Hietanen, Żaliński Gawryszewski, Kaźmierczak, Mikołajczak, Rusek(l) oraz Mika, Kamiński, Szczurek, Kaczmarek.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaga i Śląsk powalczą o mistrza!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto