Trener Jakub Bednaruk mówił, że gdy spotykają się drużyny ze skrajnych szczebli ligowej drabiny, można liczyć na niedyspozycję tej znajdującej się wyżej, zmęczenie mentalne tasiemcowymi seriami spotkań w lidze i pucharach, dekoncentrację, przypadki losowe czy nadzwyczajną mobilizację tych skazanych na pożarcie. Nic z tych rzeczy nie miało miejsca w niedzielę. Choć goście awansowali do półfinału Pucharu CEV po wyeliminowaniu zawsze groźnego Friedrischafen, a w kraju mogą już przygotowywać się do kolejnej fazy rozgrywek, do meczu podeszli jak chłodni profesjonaliści: zrobić swoje i wrócić do domu z czystym sumieniem.- To jedyny zespół w lidze, który nie pozwala takim drużynom jak my wejść w mecz – komplementował rywali szkoleniowiec gospodarzy. Rzeczywiście, nie licząc porażki z rewelacją sezonu Cerrad Czarnymi, Skra traciła punkty tylko z drużynami ze ścisłej czołówki.
Jej celem jest, żeby sezon bez trofeum już więcej się nie powtórzył, celem skromnej Politechniki - mieć punkt więcej niż 9. zespół w tabeli. Tego dnia była bezsilna, ale co mogła zrobić, gdy Mariusz Wlazły - w swoim stylu - bezkompromisowo wbija piłkę w boisko (19 pkt i tytuł MVP), dynamiczny Karol Kłos jest nie do zatrzymania na środku, Paweł Zatorski przyjmuje w punkt zagrywkę z prędkością 115 km/h, a i siatkarskie szczęście przewija się na drugą stronę siatki.
Repertuar wicelidera PlusLigi był tak szeroki i wykonany z tak dobrą jakością, że nie sposób było znaleźć odpowiedzi. Osobny akapit należy się rozgrywającemu Nicolasowi Uriarte, który na mistrzostwach świata wyjdzie przeciw reprezentacji Polski. W Argentyńczyka zainwestowano przed sezonem, żeby maksymalnie przyspieszyć i urozmaicić grę, stać się zagadką dla rywali. Z nim jako reżyserem miało być zaskakująco, niekonwencjonalnie, ekspresowo – i było. Uriarte świetnie współpracował z Wlazłym, którego tempo nabiegu szybsze już chyba być nie może, oraz ze swoim rodakiem Facoundo Conte - było rozegranie na dwie-trzecie siatki, były niespodziewane wystawy na drugą linię.
Po stronie gospodarzy sprawdziła się zasada: nie przyjmujesz - nie wygrasz. Młody Artur Szalpuk tak źle zabierał się do floatów, że jęk zawodu toczył się po trybunach, Maciej Pawliński nie był pod grą w zasadzie przez cały mecz. Żaden(!) z zawodników Politechniki nie atakował ze skutecznością powyżej 50 proc. Już w połowie drugiego seta na ławce wylądowali Juraj Zatko i bardzo nieprecyzyjny Adrian Gontariu. Fakt, że następca Rumuna Paweł Adamajtis na boisku wytrzymał tylko kilka minut (wrócił na krótko jeszcze pod koniec meczu), świadczy, w jakiej był dyspozycji. Krótko podsumowując - bez powtarzalności w atakach ze skrzydeł, z rzadko uruchomianymi środkowymi i rozregulowanymi rozgrywającymi nie da się przeciwstawić jednemu z faworytów do tytułu.
- Nie mieliśmy możliwości dorównać Skrze dzisiaj. Nie będę się rozwodził nad tą porażką, nie będę analizował jej teraz w głowie, nawet nie obejrzę powtórki. Przed nami mecz o życie z Lotosem i tylko to nas interesuje – mówił Bednaruk. Już w środę jego zespół może zapewnić sobie udział w play-off.
AZS Politechnika – PGE Skra Bełchatów 0:3 (18:25,17:25, 16:25)
AZS: Zatko, Gunia, Nowak, Szalpuk, Pawliński, Gontariu, Potera (l) oraz Olenderek, Kolev, Stępień
PGE Skra: Uriarte, Kłos, Wrona, Conte, Antiga, Wlazły, Zatorski (l) oraz Tuia, Włodarczyk, Maćkowiak
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?