Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po Grecji, przed Rosją: polska kadra w stanie oczekiwania

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Nie stwarzaj sobie problemów, bo i tak przyjdą same - polska reprezentacja nie skorzystała z tej rady i zapłaciła wysoką cenę na inaugurację Euro 2012. Spotkanie z Rosją będzie odpowiedzią na pytanie, czy po dwóch i pół roku przygotowań do Euro stać nas na grę na europejskim poziomie.

- Szykujemy się jak na finał - mówił na dzisiejszej konferencji asystent Smudy Hubert Małowiejski, odpowiedzialny za rozpracowanie rywali. Po zwycięstwie z Czechami Rosjanie są w komfortowej sytuacji: trzy punkty dają im przepustkę do ćwierćfinału.

Niedosyt po Grecji

Oprócz wniosków oczywistych - w meczu z Grecją bardziej straciliśmy dwa punkty niż zyskaliśmy jeden, pozostała refleksja: dlaczego mając wszystkie atuty po swojej stronie oddaliśmy pole drużynie Fernando Santosa?

Po świetnej pierwszej połowie wielu sceptyków pewnie pomyślało sobie: tę reprezentację naprawdę można lubić. Grecja, jeśli czymś zaskoczyła, to negatywnie - fatalną organizacją defensywy, niezdolnością do utrzymywania się przy piłce na naszej połowie.

Na drugą część meczu wyszły te same, ale inne drużyny. Po naszej stronie nerwowość zastąpiła spokój, chaos - porządek. Wojciech Szczęsny, psychiczna opoka całej defensywy, zaliczył dwie nieszczęśliwe dwie interwencje: zderzenie z Wasilewskim, co wykorzystał wprowadzony po przerwie Salpingidis, strzelając wyrównującą bramkę oraz faul w sytuacji sam na sam, który nie zostawił wyboru hiszpańskiemu sędziemu Carlosowi Velasco Carballo.

Gdy zawalił się jeden filar, chwiać zaczęła się cała konstrukcja. W oczach dwóch największych twardzieli w talii Smudy, Marcina Wasilewskiego i Damiena Perquisa, było widać strach. Robert Lewandowski został zneutralizowany, podanie piłki w jego stronę automatycznie oznaczało stratę. Oddaliśmy środek pola, choć po przeciwnej stronie biegali 35-letni Karagounis i 33-letni Katsouranis. Dobrzy technicznie, z szerokim przegląd pola, ale bez wydolności kenijskich maratończyków ani szybkości jamajskich sprinterów. Tych ułomności nie udało się naszej drużynie odkryć.

Po wczorajszym treningu Franciszek Smuda tłumaczył, że nie dokonywał roszad w składzie (za linią boczną rozgrzewali się m.in. Mierzejewski i Grosicki) mając w pamięci finał Ligi Mistrzów i nieszczęśliwą zmianę Thomasa Müllera na Daniela van Buytena, po przeprowadzeniu której Didier Drogba doprowadził do wyrównania. Ta wypowiedź nie rozwiewa jednak wątpliwości: czy Smuda tak ufał w swoich wybrańców, że są w stanie utrzymać (bo raczej nie zmienić) wynik, czy tak bardzo wątpił w rezerwowych, którzy mogliby naruszyć i tak już uszkodzony szkielet? Konflikt dwóch równorzędnych racji, jak w greckiej tragedii.

Operacja Rosja
Porównując tempo, jakość gry i zdolność do kreowania akcji w dwóch meczach pierwszego dnia mistrzostw, bez cienia wątpliwości należy stwierdzić, że musimy pokazać coś więcej. Wyobraźnia podpowiada, że rzeczywistość meczową będą kształtować brązowi medaliści ostatniego Euro, a biało-czerwonym pozostanie konieczność dostosowania się do niej. Nasza defensywna, czyli najbardziej niestabilna z formacji, zostanie zmuszona do skrajnego wysiłku.

- To piłkarze, których nie trzeba reklamować. Dobrze rozumieją się na boisku, grają ze sobą wiele lat - mówi o Rosjanach Małowiejski. Trzon zespołu tworzą zawodnicy Zenitu Sankt Petersburg i CSKA Moskwa, które w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów dotarły do 1/8 finału. Najjaśniejszym punktem meczu z Czechami, obok przebojowego Ałana Dzagojewa, autora dwóch trafień, był 31-letni Andriej Arszawin, który wrócił do carskiego miasta z londyńskiej emigracji.

Najlepszy sezon w karierze w zespole Gazpromu zaliczył marnujący sytuacje bramkowe na potęgę Aleksandr Kierżakow. Wprowadzony za niego kolejny syn marnotrawny Roman Pawljuczenko popisał się kapitalną, indywidualną akcją i przypieczętował wynik. Tylko dwóch zawodników: Marat Izmaiłow (Sporting Lizbona) i Paweł Pogrebnyak (Fuhlam) gra poza Rosją. - Przeciwnik niczym nas nie zaskoczy, będziemy dobrze przygotowani taktycznie - zapewniał asystent Smudy.

Podopieczni Dicka Advocaata ujęli ofensywną, otwartą grą, choć nie ustrzegli się błędów z tyłu. - Rosja nie zasłużyła na zwycięstwo różnicą trzech bramek. W starciu z nami jest faworytem, ale graliśmy już z lepszymi zespołami. Jesteśmy gotowi na to, żeby wygrywać takie spotkania - mówił Adrian Mierzejewski, który liczy, że tym razem dostanie szansę. - Gdyby nie czerwona kartka dla Szczęsnego prawdopodobnie wszedłbym na ostatni kwadrans - dodał.

W przypadku zwycięstwa zrobimy wielki krok ku wyjściu z grupy. W przypadku porażki - znajdziemy się nad przepaścią. Polska "o dwóch twarzach" z meczu z Grecją rosyjskiemu wyzwaniu może nie podołać. Ale dlaczego pierwsze 45 minut nie miałoby się przełożyć na całe 90 ...

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto