Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po masakrze w USA. Czy Polacy są bezpieczni?

Rafał Kawalec
Rafał Kawalec
34-latek strzelał z AK47 do pijących na podwórku alkohol ludzi, 25-latek postrzelił się w bark czyszcząc broń - to się zdarza niemal codziennie. I to nie w USA, a w Polsce - kraju, w którym przepisy miały temu zapobiegać.

Tragedia w Newton, jak to zwykle bywa w takich przypadkach, po raz kolejny stanie się powodem debaty o wprowadzeniu dalszych restrykcji w dostępie do broni. Nie zabraknie przy tym głosów mówiących, że dzięki obowiązującym w Polsce przepisom, u nas takich masakr nie ma. Czy jednak to poczucie bezpieczeństwa jest w pełni uzasadnione?

Niebezpieczna Polska

We wtorek 11 grudnia opatowscy policjanci zostali poinformowani przez lokalny szpital, że na oddział trafił młody człowiek z raną postrzałową barku. 25-latek zeznał, iż został postrzelony spacerując po lesie, jednakże jak ustalili policjanci, prawdopodobnie postrzelił się on sam, gdy będąc w stanie nietrzeźwym czyścił nielegalnie posiadaną broń i sprawdzał jej celność. broń owa została odnaleziona podczas przeszukania jego domu. Zaledwie dzień wcześniej funkcjonariusze z Sola Zdroju zatrzymali do kontroli osobowe audi. Gdy samochód się zatrzymał, wyskoczył z niego 33-letni pasażer i zaczął uciekać. Po zatrzymaniu okazało się, iż miał on przy sobie nielegalną broń wraz z amunicją. Taki zestaw znaleziono również podczas przeszukania domu kłusownika, przyłapanego 9 grudnia w powiecie kunowskim.

Tę informacje w przeciągu zaledwie dwóch tygodni mogli poznać mieszkańcy województwa świętokrzyskiego za pośrednictwem lokalnej gazety "Echo Dnia". Również ich sąsiedzi z rejonów Radomia nie mogą narzekać na nudę. Oto bowiem ich lokalna wersja tej samej gazety doniosła, że radomska prokuratura postawiła zarzuty usiłowania zabójstwa Andrzejowi C., który 22 marca tego roku strzelał w okna sąsiada z nielegalnie zakupionego na targu karabinu. Już dzień później mogli przeczytać o zatrzymaniu przez grupę myśliwych z koła łowieckiego "Bażant" czterech kłusowników, z których jak okazało się w śledztwie jeden nielegalnie posiadał dwie sztuki broni oraz amunicję.

Głośna była również niedawna sprawa 34-letniego Stanisława W., który zirytowany głośnym zachowaniem grupy ludzi pijących alkohol na podwórku jego kamienicy, wyciągnął z szafy AK 47 i oddał w ich kierunku trzy strzały, szczęśliwie nikogo nie raniąc. Jak zeznał w śledztwie, karabin zakupił na przejściu granicznym polsko-słowackim od nieznanego mu Słowaka za 700 euro. Prawdopodobnie znacznie mniej wydał na zakupy niedoszły zamachowiec Brunon K., który rozczarowany policyjną odmową pozwolenia na broń, nielegalnie zakupił pistolet TT - broń niemal kultową, znaną między innymi z faktu, że stosowane w niej naboje przebijają lekkie kamizelki kuloodporne. Jak zeznał, bez większych problemów zakupił ją na giełdzie.

Skąd ta broń?

W 2011 roku w Polsce zanotowano 541 przestępstw z użyciem broni palnej, czyli około 10 przestępstw na tydzień. Jednocześnie policjanci odzyskali 402 sztuki broni krótkiej, 475 sztuk broni długiej (w tym broń automatyczna), 47 pistoletów maszynowych oraz 76 tzw. samodziałów, czyli egzemplarzy broni robionej od podstaw metodami chałupniczymi. W kraju gdzie przepisy regulujące dostęp do broni należą do najbardziej restrykcyjnych w Europie, taka ilość może dziwić. Czy te liczby można zmniejszyć poprzez zaostrzenie przepisów?

Tu odpowiedź jest prosta - nie można, gdyż broń ta nie pochodzi od jej legalnych posiadaczy. Jak możemy przeczytać w raporcie o stanie bezpieczeństwa w Polsce w 2011 r. (wydanym przez MSW), głównym źródłem nielegalnej broni są zagraniczne grupy przestępcze. Osobnym problemem jest fakt iż u naszych południowych sąsiadów przepisy dotyczące pozbawiania broni cech użytkowych są na tyle liberalne, iż zakup takiej broni jest zupełnie bezproblemowy, a przywrócenie jej do sprawności technicznej jest w zasięgu przeciętnego warsztatu ślusarskiego. Należy przy tym pamiętać, iż broń palna tak naprawdę jest nieskomplikowanym mechanizmem, który ten sam warsztat ślusarski mógłby odtworzyć od zera, mając jeden egzemplarz na wzór (co zresztą często dzieje się w krajach, gdzie oficjalny dostęp do broni jest regulowany w stopniu takim jak w Polsce lub jeszcze większym). W samej tylko Polsce w roku 2011 liczba podejrzanych o nielegalny wyrób, handel i posiadanie nielegalnej broni i amunicji wyniosła 729 osób.

Nie ma problemów również z amunicją. Jest ona przemycana z Czech lub Słowacji, bądź produkowana na miejscu (liczba podejrzanych o nielegalną produkcję, handel i posiadanie samej amunicji wyniosła 352 osoby). Bywa również, że grupy przestępcze przymuszają właścicieli legalnie posiadanej broni do zakupu większej ilości amunicji.

Osobnym problemem są tzw. strychowce, czyli broń i amunicja pochodząca z okresu wojen światowych (i wcześniejszych), często doskonale zakonserwowana i gotowa do użycia w każdej chwili. Czasem używana przez kłusowników, którzy otwarcie przyznają, że nie mają problemów ze zdobywaniem amunicji. Również policjanci w nieoficjalnych rozmowach przyznają, iż zawartością polskich strychów, można by uzbroić małą armię. Broń ta została całkowicie zignorowana w raporcie MSW, co może wynikać z faktu, iż dopóki jest w rękach aktualnych właścicieli, nie stanowi ona zagrożenia dla społeczeństwa. Problem zaczyna się, gdy broń taka ginie podczas włamania, a jej właściciel w obawie przed odpowiedzialnością karną milczy.

Czy grożą nam masakry jak w USA?

Niestety ale odpowiedź na powyższe pytanie brzmi: "tak". Jak widać, dla przestępców broń jest zawsze łatwo dostępna, nawet w krajach o tak surowym prawodawstwie jak Polska. Co więcej historia uczy, iż nawet zaostrzenie przepisów jeszcze bardziej nie gwarantuje nam bezpieczeństwa, gdyż broń jako nieskomplikowany mechanizm łatwo wykonać w garażu. Nawet w warunkach okupacji powstawały w Polsce zarówno toporne "bechowce", jak i wierne kopie brytyjskich Stenów, które od oryginałów odróżniało wyłącznie gwintowanie lufy. Podobne fabryki broni do dziś są odnajdywane i likwidowane na całym świecie, w krajach gdzie dostęp do broni jest jeszcze bardziej utrudniony niż w Polsce. Dlatego tezę o wyeliminowaniu ryzyka przez utrudnienia w dostępie do broni należy uznać za wątpliwą.

Praktyka natomiast pokazuje, że utrudnienia w dostępie do broni dla uczciwych obywateli, tylko ułatwiają zadanie psychopatom i przestępcom, którzy nie przejmują się czymś tak mało istotnym jak prawo. Należy zauważyć, że większość amerykańskich masakr odbywa się w tzw. gun free zone, czyli miejscach gdzie uzbrojony jest jedynie napastnik. Natomiast często zdarzają się sytuacje, gdy do masakry po prostu nie dochodzi, bo potencjalny napastnik zostaje zastrzelony przez uczciwych obywateli natychmiast po tym, gdy jego kule sięgają pierwszych ofiar. Jednak w Polsce prawdopodobieństwo takiej sytuacji jest niemal równe 0.

Na pocieszenie należy jednak zauważyć, że teza o tym, jakoby sama dostępność do broni determinowała masakry, jest co najmniej wątpliwa. Jedynym krajem gdzie zdarzają się one regularnie są Stany Zjednoczone, choć w wielu krajach na świecie dostęp do broni można uznać niemal za swobodny. Dlatego zamiast utrudniać dostęp dla ludzi, którzy kiedyś mogą stawić opór psychopacie, należy szukać innych przyczyn, dla których zdarzają się masakry. Zwłaszcza, że uczciwy obywatel z bronią będzie mógł nam pomóc od razu. Natomiast policja... cóż, kiedyś musiałem czekać 30 min na linii 112, czekając aż ktoś odbierze.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto