Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie wyprawy reprezentacji Polski za ocean

Redakcja
Dwa remisy, cztery bramki. Takie łupy przywozi reprezentacja Polski z wyprawy za ocean. Po meczu z USA wydawało się, że kadra zaczyna robić duże postępy. Potyczka z Ekwadorem podważyła wcześniejsze wnioski.

Reprezentacja Polski zakończyła amerykańsko-kanadyjskie zgrupowanie. Bilans meczów ze Stanami Zjednoczonymi i Ekwadorem to dwa remisy i cztery strzelone bramki, ale też mnóstwo błędów w obronie, brak konsekwencji, czy niemoc strzelecka Roberta Lewandowskiego kreowanego na największą gwiazdę wśród polskich napastników.

Jeszcze przed wylotem do Stanów, nad Wisłą rozgorzała dyskusja podważająca zasadność grania za oceanem. Polska reprezentacja przygotowuje się przecież do finałów Mistrzostw Europy, które odbędą się w naszym kraju oraz na Ukrainie. Pytano, po co lecieć tak daleko i grać z drużynami spoza Starego Kontynentu, skoro najbliższe mecze o punkty już w finałach europejskiego czempionatu rozegnamy "u siebie" z reprezentacjami pochodzącymi ze znacznie bliżej geograficznie i piłkarsko położonych krajów.

Selekcjoner Franciszek Smuda odpowiadał na łamach prasy, że "Inni nie chcą z nami grać", Antoni Piechniczek zdradził, że ważną rolę odegrały aspekty finansowe (podobno PZPN zarobił na owym mini-tourne), Grzegorz Lato w swoim zwyczaju nie powiedział nic, tylko dwa dni przed piłkarzami bawił już w Wietrznym Mieście. Bez względu na to, jaka jest odpowiedź na pytanie, czy warto było tam lecieć, faktem jest, że zgrupowanie się odbyło i nic już tego nie zmieni.

Przed pierwszą zbiórką reprezentantów w Warszawie, trener Smuda miał niemały problem ze skompletowaniem kadry. Po raz kolejny urazu tuż przed zgrupowaniem nabawił się Ireneusz Jeleń, problemy zdrowotne dopadły także Grzegorza Wojtkowiaka. Tego ostatniego miał zastąpić Dariusz Dudka, ale na powołanie w ostatniej chwili nie zgodził się klubowy opiekun byłego piłkarza m.in. Wisły Kraków, a obecnie Auxerre - Jean Fernandez. Wobec tego "Franz" zdecydował się zabrać ze sobą "dowołanych" w ostatniej chwili Artura Jędrzejczyka z Legii i Jacka Kiełba z Lecha Poznań.

Po przylocie do Chicago piłkarze narzekali na długą podróż, zmianę czasu i ogólne wynikające z tego przemęczenie. Rada drużyny poprosiła Smudę, by zmniejszył obciążenia treningowe na początku pobytu w Stanach, a ten przystał na propozycje piłkarzy, mimo że rywale z pierwszego spotkania także na co dzień od lat grają i mieszkają w Europie. Ta decyzja okazała się być jednak słuszną, albowiem w meczu przeciwko USA oglądaliśmy drużynę reprezentacji Polski walczącą do końca, pod żadnym względem nie ustępującą rywalowi.

O ile przy stracie obu bramek można mówić o sporych błędach naszych obrońców, o tyle w ofensywie Błaszczyk i Obraniak rozegrali kapitalną partię. Pierwszy zdobył bramkę, drugi zakończył mecz z dwoma asystami. Zawiódł natomiast Robert Lewandowski, który przede wszystkim nie wykorzystał świetnej sytuacji sam na sam, a także rzadko stwarzał zagrożenie pod bramką rywali. Sam mecz dostarczył kibicom wielu emocji, a fani znad Wisły zgodnie twierdzili, że mimo remisu reprezentacja zagrała najlepszy mecz od dłuższego czasu.

Warto podkreślić, że podopieczni Smudy dwukrotnie potrafili odrobić straty, jednak nie da się nie zauważyć, że za pierwszym razem sporo pomogli im w tym gospodarze, którzy zamiast wybić piłkę z własnego pola karnego w bok, zagrali bardziej jak w amerykańskiej odmianie futbolu i kopnęli ją mocno w górę...

Dobra postawa reprezentantów Polski w meczu przeciwko USA wlała sporo opytmizmu w serca kibiców przed kolejnym meczem, jaki miał się odbyć już w Kanadzie, a konkretnie w Montrealu. Tym razem rywalem biało-czerwonych byli dobrze znani i zapamiętani w Polsce piłkarze Ekwadoru. Pamiętni pogromcy Polaków z Mundialu 2006, dziś jednak są zupełnie inną drużyną i w całym 2010 roku zdołali wygrać jeden mecz (choć gdyby odjąć wyniki pseudo tourne Polaków do Azji z początku roku, reprezentacja znad Wisły szczyciłaby się takim samym "osiągnięciem").

Co więcej Smuda zwolnił do macierzystych klubów Błaszczykowskiego i Matuszczyka, ale jego ekwadorski vis a vis to samo uczynił aż z sześcioma podstawowymi piłkarzami swej kadry. Ponadto Ekwador jest jeszcze jedną z tych drużyn w rankingu FIFA, której nie udało się wyprzedzić Polaków, a zatem nasza reprezentacja po raz pierwszy od dłuższego czasu zyskała miano faworyta meczu. Mecz jednak zakończył się remisem, a w przeciwieństwie do pierwszego spotkania za oceanem, tym razem biało-czerwoni zagrali zupełnie bez stylu, chaotycznie, a bramki, które zdobyli, nie były wynikiem ofensywnej gry, tylko karą za błędy Ekwadorczyków.

Kolejny raz na całej linii zawiedli obrońcy, którzy są w tej chwili najsłabszą formacją w naszej reprezentacji i nic nie wskazuje na to, że ta sytuacja w najbliższym czasie się zmieni. Michał Żewłakow przed meczem z Ekwadorem miał dość pytań o setny, czy sto pierwszy występ w kadrze, ale prawdopodobnie jeszcze przed zejściem z murawy po wtorkowym meczu marzył, by dziennikarze ponownie skupili się na owym rekordzie, a nie na samej grze kapitana reprezentacji.
Wnioski jakie możemy wyciągnąć na podstawie tego, co mogliśmy oglądać w trakcie dwóch ostatnich meczów reprezentacji w dwojaki sposób rzucają światło na pracę Franciszka Smudy. Selekcjoner ma pomysł na to jak ma wyglądać gra naszej drużyny narodowej, potrafi przekonać zespół do ofensywnej widowiskowej gry, a także zaszczepił w Polakach nawyk walki do końca, z czym wcześniej bywało różnie.

Największym pozytywem wyprawy za ocean jest fakt, że w obu meczach Polacy po stracie bramek potrafili szybko się podnieść i rzucić od ich odrabiania, co ważne z dobrym skutkiem. Na plus zaliczyć trzeba to zgrupowanie przede wszystkim Ludo Obraniakovi. Piłkarz OSC Lille w obu spotkaniach imponował zaangażowaniem, dobrym przeglądem pola, świetnie dostrzegał kolegów z zespołu. "Swoje" zrobili też Błaszczykowski, Matuszczyk, Boruc, Smolarek... Zawiódł natomiast Robert Lewandowski, który nie potrafi nawiązać swą postawą, do świetnych meczy jakie rozgrywał w zeszłym sezonie w barwach Lecha Poznań.

Jednym wielkim minusem jest postawa obrońców. Nie tłumaczy tego brak czterech kandydatów do gry w obronie, na których Smuda chce stawiać na co dzień. Kadra na finały Euro liczy 23 osoby, więc defensorów gotowych do gry na reprezentacyjnym poziomie powinno być ośmiu (tylko Maradona na Mundial wziął pół kadry napastników, a bocznych obrońców prawie wcale, ale to się później zemściło). Dziś jednak wydaje się, że spośród 38 milionowego narodu nie jesteśmy w stanie wybrać choćby jednego stopera, czy prawego/lewego obrońcy, który gwarantowałby grę na wysokim poziomie przez pełne 90 minut.

Kolejnym minusem jest fakt, że zaledwie trzy dni po dobrym meczu ze Stanami w starciu z dużo słabszym rywalem Polacy nie potrafili już utrzymać formy. W turnieju, do którego się przygotowujemy, grać przecież będziemy co najmniej (oby jak najwięcej) trzy mecze w krótkim odstępie czasu.

Trenerowi z kolei zarzucić można, że w meczu towarzyskim z założenia mającym służyć sprawdzaniu nowych piłkarzy, czy ustawień, "Franz" nie dokonuje zbyt wielu zmian, a niektórzy piłkarze, mimo podroży na drugi koniec świata, nie powąchali nawet murawy. Inni wchodzili na końcówkę meczu nie mając zbyt wielu okazji do zaprezentowania swych umiejętności w warunkach bojowych. Taka postawa trenera związana jest jednak z ogromną presją na odniesienie zwycięstwa przez biało-czerwonych, gdyż po raz ostatni nasze Orły wygrały w marcu.

Oceniając ostatnie mecze reprezentacji, należy pamiętać, że całkiem niedawno odliczaliśmy minuty bez zdobytego gola, a występ za oceanem przyniósł ich aż cztery. Jedni trenerzy budują zespół od uporządkowania gry w obronie, inni stawiają na widowiskową, ofensywną grę. Trener Smuda wyboru za dużego nie ma, więc dobrze, że chociaż potrafi "wyciągnąć na wierzch" nasze atuty na tyle, że te swymi bramkami częściowo nadrabiają to, co tracimy przez nasze słabsze ogniwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto