Za publikację artykułu o śladach trotylu na wraku prezydenckiego tupolewa na "Rzeczpospolitą" spadła fala krytyki wymieszana z, czasami nawet niekrytą, radością konkurencyjnych wobec niej mediów.
Swoje trzy grosze w tym temacie dorzuciła także TVN24. W gąszczu informacji i komentarzy pojawiały się słowa o dziennikarskich standardach, a raczej ich braku. Ale niech uderzy się w pierś ten, kto ma w tym względzie czyste sumienie.
Kilka miesięcy temu TVN24 informowała, na podstawie swoich źródeł, o treści stenogramów z kabiny pilotów TU-154. Według telewizji pierwszy pilot tuż przed katastrofą miał powiedzieć "jak nie wylądujemy, to mnie zabije (lub zabiją)". Jak się później okazało, słowa takie nie padły w ogóle, trudno też domyślać się, skąd dziennikarka otrzymała taką informację.
Informację, która spowodowała lawinę komentarzy, w większości sugerujących naciski na pilotów, co miałoby być pośrednią przyczyną katastrofy. W końcu Monika Olejnik bez skrępowania mogła cytować raport pani Anodiny.
Informacja, która spowodowała, że Janusz Palikot zdecydowania śmielej oskarżał o katastrofę prezydenta Kaczyńskiego, sugerując dodatkowo, że wiele wskazuje iż był on nietrzeźwy.
Rzekome słowa kapitana nie miały może takiej samej wagi, co artykuł o trotylu, ale niewątpliwie, były niezwykle istotne. Poszły też w Polskę oraz w świat. Kiedy okazało się, że informacja nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, nikt (z małymi wyjątkami w Internecie) nie zarzucał TVN niekompetencji, stronniczości itd. Sama telewizja też nie kajała się za tę pomyłkę.
"Rzeczpospolitą" przynajmniej było na to stać.
Film przedstawia fragmenty z różnych programów TVN, w których przedstawiane są rzekome stenogramy sugerujące naciski na pilotów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?