Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy, nic się nie stało?

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Stanowisko premiera D. Tuska doprowadzić może do paradoksu, albowiem działania ministra MSW i prezesa NBP zakpiły z demokracji, to obalenie rządu Tuska przez całą opozycję, demokracji może śmiertelnie zagrozić. Jak nie zrobić, będzie źle.

W mediach huczy jak w ulu, ale w telewizorach samych trutni widzę, bo w ulu huczą jedynie pracowite i pożyteczne bardzo pszczoły. A tak o naszej politycznej klasie nie sposób powiedzieć. Huczy w sprawie kolejnej afery podsłuchowej, która – wg mojej oceny – nie doprowadzi do żadnego wielkiego wstrząsu, bo rządzący gromko zakrzyknęli ustami premiera Tuska, Polacy, nic się nie stało.

Widać to już było od samego początku, kiedy to prominentni politycy z PO najbardziej przejmowali się nie tym, o czym rozmawiali podsłuchiwani, tylko kto ich podsłuchał. A przecież ci podsłuchujący nie napisali scenariusza tychże rozmów,a więc kto podsłuchiwał, chociaż pytanie istotne, ma drugorzędne znaczenie.
W rozmowie pomiędzy szefem NBP a szefem MSW padło stwierdzenie tegoż ostatniego, którego sens był mniej więcej taki, że teoretycznie to Polska jako państwo nie istnieje, albowiem nie działa jako całość, lecz sektorowo, poszczególnymi swymi fragmentami. I na to stwierdzenie ministra Sienkiewicza nasi żurnaliści i politycy z opozycji, rzucili się jak sępy na padlinę.

Ale tylko pierwszy fragment tej wypowiedzi ich interesował, bo całość wypowiedzi wyglądała już zupełnie inaczej. Minister powiedział, że „Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie. Praktycznie nie istnieje dlatego, że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością.”
Konstatacją taką minister Sienkiewicz Ameryki nie odkrył, ale obnażył prawdę obiektywną, o której np. ja (nieskromnie przypomnę) o wielu lat mówię i piszę. Ta konstatacja wskazuje jednakże (być może bezwiednie), że pod rządami Platformy Polska „teoretycznie” nie funkcjonuje, albowiem organa państwa działają sektorowo, nie widząc całości, czyli tego, w jaki sposób funkcjonują inne jego sektory. On dojrzał to prawdopodobnie po objęciu teki szefa MSW, co inni zauważyli nie piastując żadnych państwowych, ani innych funkcji publicznych.

Polska – czyli rządzący – działają na zasadzie „od Sasa do lasa”, a rzeczywistość postrzegają, jak bohaterowie wiersza J. Tuwima „Straszni mieszczanie”, którzy „oto idą, zapięci szczelnie, Patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc – widzą wszystko oddzielnie, że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…”. Wszystko widzą oddzielnie, czyli sektorowo. I tak jest z Polską.

Zaistniał problem z dopalaczami, rząd rzucił się do zmiany prawa. Ujawniono kilka przypadków korupcji … bach, powołano nową formację policyjną, jakaś Kaśka okrutnie zamordowała swoją Madzię … i już się zmiany prawa szykują. I można tak wymieniać długo wszystkie przypadki nagłej aktywności rządu
(w tym legislacyjnej) w miarę pojawiania się jakichś szczególnych zdarzeń. A gdyby rząd widział i działał globalnie, to być może dostrzegłby, że i stosowne instytucje istnieją i stosowne prawo dawno było uchwalone, tylko, że w „sektorowym działaniu”, ani te instytucje, ani to prawo nie było odpowiednio

i właściwie wykorzystywane. I o tym – teoretyzując - mówił Sienkiewicz, a nie o tym, iż państwo Polskie nie istnieje.

A więc nie to w tej rozmowie winno bulwersować, bo chodziło w niej o rzecz bardziej poważną i groźną.

Otóż dwóch państwowych urzędników, z których jeden został przez konstytucję zobowiązany do całkowitej apolityczności, a drugi do stania na straży prawa i praworządności, mają ten akt prawny jeno za zadrukowany świstek papiery. Ta rozmowa dowodnie wskazuje, że najwyżsi polscy urzędnicy i politycy, państwa swojego nie taktują poważnie, bo dla nich najważniejszy jest interes ich partii lub nawet osobisty.

Prezesowi NBP przeszkadza konstytucyjny minister finansów, a więc w zamian za jego usunięcie proponuje rządowi (a więc praktycznie PO) wsparcie finansowe ze strony NBP, aby umożliwić tej partii wygranie wyborów i zagrodzić w ten sposób możliwość przejęcia władzy przez PiS.
I chociaż intencja była słuszna, bo wygrana PiS stanowi zagrożenie dla polskiej demokracji, to jednak sposób w jaki minister B. Sienkiewicz (czytaj D. Tusk)
i prezes Belka chcieli to osiągnąć, jest również dla tej demokracji strasznie niebezpieczne. Szacunek do polskiej konstytucji, oraz szacunek do obywateli, wymaga aby zarówno D. Tusk, jak i minister Sienkiewicz złożyli swe dymisje. Powinien to uczynić również prezes Belka, który niezależnie od tego powinien zostać postawiony przed Trybunałem Stanu.

Dzięki nagraniom ujawnionym przez tygodnik „Wprost” stało się coś, o co premier D. Tusk nieświadomie zmierza od wielu już lat, albowiem nagrania te „zjednoczyły” całą opozycję, której dały niesamowitą broń do ręki w walce o usunięcie nieudolnych rządów Platformy Obywatelskiej. Nawet PSL jest bardzo zniesmaczone i niektórzy jego przedstawiciele coś tam pod nosem mamroczą o skandalu. A z PSL-em wiadomo, nigdy nie można być pewnym, bo to partia „obrotowa” i z każdym może w konkretne alianse wejść.

Nie wiem, jak zachowa się SLD, bo im niezbyt wygodnie wspierać PiS, kiedy istnieje realne zagrożenie, że po nowych (przyspieszonych) wyborach do parlamentu wejdzie również druga skrajnie prawicowa partia. Czyli Korwin-Mikke i jego wyznawcy, którzy razem z PiS-em obalą III RP, tak samo, jak według znanego politycznego mitu, „Solidarność” obaliła PRL, czyli tzw. komunę.

Gdy PiS z koalicjantami to uczyni, zacznie od początku budować IV, a może już V RP, po czym wielu – oj, bardzo wielu – Polaków zawyje z rozpaczy.
Dla partii mieniących się lewicowymi powstała straszna zagwozdka. Zostawić obecny „układ zamknięty”, w którym konstytucja to tylko hasło, bo ważniejsze są interesy partyjne, czy pomóc w jego obaleniu, a tym samym stworzyć kolejne zagrożenie dla demokracji, zwłaszcza kiedy własne szanse uzyskania przyzwoitego wyniku są mało realne.

Jak nie postąpią, tak źle uczynią, ale jakąś decyzję muszą podjąć. Być może to doświadczenie pokaże Polakom, że jednak tylko w czasie rządów lewicy Polska naprawdę osiągnęła bardzo dużo, albowiem to lewica zawsze wyprowadzała ją z dołków będących efektem rządów postsolidarnościowej prawicy.
Ktoś mi zaraz zarzuci, że zapominam o aferach z czasów rządów SLD,
a zwłaszcza o tzw. aferze Rywina. Nie, nie zapominałem, twierdzę tylko, że wszelkie te afery były w gruncie rzeczy pseudoaferami, a problem w tym, że SLD nie potrafiło się bronić i pokazać, jak sprawy się faktycznie miały. Stało się tak, bo partia ta dała sobie narzucić przekonanie prawicy, że lewicy wolno mniej. I pewna tego, że jej wolno więcej, polska prawica pokazuje swoją prawdziwą twarz. Najpierw, w czasach rządów PiS, kiedy łamano nie tylko ludzkie sumienia i kręgosłupy w tzw. aresztach wydobywczych, doprowadzając tysiące ludzi do skrajnej rozpaczy, nędzy, a nawet śmierci, później za rządów PO, kiedy interesy partyjne i te bardziej osobiste, stały się głównym lejtmotywem wszelkich politycznych działań. W jednym i drugim przypadku zwykłych obywateli postawiono w kolejce do sprawiedliwości, zdrowia i normalności, w której jej końca nie są oni w stanie dostrzec.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto