Moje przeżycia związane z wydarzeniami sprzed roku potrafię odtworzyć dokładnie: szokująca informacja o katastrofie pod Smoleńskiem, później tląca się jeszcze nadzieja, że to może nieprawda, bo przecież ktoś mógł coś źle przekazać albo zrozumieć, ale tej nadziei nie ziściło żadne dementi i trzeba było przyjąć tragiczną prawdę do wiadomości. Wydaje mi się, że w wielu Polakach narodziła się wówczas inna nadzieja, że - jako naród - czegoś się nauczymy, że ta trauma wstrząśnie nami, ale i stworzy szansę na zaniechanie brudnych politycznych waśni.
Później było kilka dni, kiedy wydawało się to możliwe, że jesteśmy połączeni w żałobie, i pewnie nawet byliśmy. Ale tej jedności nie starczyło nawet do pogrzebu, bo atmosferę narodowej żałoby zakłóciła reakcja na decyzję o pogrzebie Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Wciąż można było żywić jednak nadzieję, że okres walki, przybierającej czasem groteskowy i ośmieszający nas w świecie wymiar, jak chociażby przepychanki o samolot do Brukseli czy miejsca na krzesłach przy ważnym unijnym stole, mamy jednak za sobą.
Niestety, były to złudne nadzieje. Klimat żałoby stopniowo zamieniał się klimat wrogości, czasem brutalnych oskarżeń, insynuacji, braku szacunku, groteskowych podejrzeń czy teorii... I tak powoli zaczęła narastać wojna polsko-polska, która miała przynajmniej osłabnąć. Niestety, zanosi się na to, że katastrofa smoleńska będzie dzielić i budzić różnego rodzaju uprzedzenia przez wiele jeszcze lat, może nawet kilka pokoleń. Do dwóch samolotów, które latały do tego samego miejsca, do dwóch uroczystości zaplanowanych w ubiegłym roku w Katyniu, doszły teraz dwa programy obchodów tragicznej rocznicy. To ostatnie jest szczególnie znamienne, bo świadczy o tym, że przez ten rok nie nauczyliśmy się właściwie niczego. Czuję się wobec tego wszystkiego bezsilny, zatem coraz częściej na słowo Smoleńsk przełączam kanał telewizyjny albo wyłączam radio, na wyraz "katastrofa" przewracam szybko stronę gazety... Nie chcę już tego słuchać, denerwować się spektaklem złej woli, nienawiści, uprzedzeń, zwykłej głupoty czy bezczelności, graniem smoleńską tragedią. Po otoczeniu widzę, że jest to postawa coraz częstsza. Nie wskazuję na winnych, bo nie po to usiadłem do napisania tego materiału, choć myślę, że żadna ze stron nie ma prawa, by rzucić pierwsza kamieniem (ale i nie sądzę, by wina nie leżała dokładnie pośrodku).
Mam też wrażenie, że w tym przypadku nie sprawdza się żadna mądra sentencja typu "Co nas nie zabije, to nas wzmocni", ciśnie mi za to jedno stare, ale mądre i - niestety - wciąż aktualne zdanie Jana Kochanowskiego z "Pieśni o spustoszeniu Podola", które, parafrazując, może brzmieć tak: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed Smoleńskiem i po Smoleńsku głupi". Przykre? Bardzo przykre, aż boli, kiedy to piszę, ale prawdziwe i czemu do jasnej cho... - jak przed rokiem - nie ma kto zdementować tej smutnej prawdy? A przecież na to jeszcze nie jest za późno. Jeszcze...
Więcej o katastrofie smoleńskiej:
10 kwietnia 2010 r. Reakcje i relacje dziennikarzy obywatelskich
Nie czekaj, zgłoś się! Trwa konkurs Dziennikarz Obywatelski 2010 Roku
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?