Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polak - turysta. Ale jaki?

karolina_jedras
karolina_jedras
Tunezyjskie śniadanie, skromne, ale dobre. Zawsze był duży wybór: dżemy, ser, warzywa, rogaliki, płatki wszystko jak w Polsce, ale jednak Polakom nie odpowiadało.
Tunezyjskie śniadanie, skromne, ale dobre. Zawsze był duży wybór: dżemy, ser, warzywa, rogaliki, płatki wszystko jak w Polsce, ale jednak Polakom nie odpowiadało. K. Jędras
Na początku chciałabym dookreślić, że mój tekst absolutnie nie dotyczy wszystkich Polaków, a tylko pewnej części naszego narodu, niestety coraz liczniejszej.

Od kilku lat coraz więcej podróżujemy, zwłaszcza za granicę. I co się temu dziwić, gdy za cenę niewiele wyższą niż za wypoczynek w naszym kraju, możemy mieć wczasy w Bułgarii, Tunezji czy Egipcie. A tak i pogoda pewna i można poznać inne kultury. Podróżujemy więc coraz więcej, a za tym podąża zmiana obyczajów turysty. Jakimi więc podróżującymi się stajemy?

Japończycy Europy

W ostatnim czasie w prasie ukazały się artykuły (np. ten) o nowej pasji Polaków
- nałogowym fotografowaniu. Jak piszą media staliśmy się Japończykami Europy. I to niestety jest prawdą, a ja sama się o tym przekonałam będąc na wakacjach w Tunezji. Nie powiem, że sama nie robię zdjęć głupich czy niepotrzebnych, ale to, co robią niektórzy nasi rodacy przekracza już pewne granice.

Przykład pierwszy: wraz z zorganizowaną wycieczką zwiedzam Tunis, miasto piękne i pełne ciekawych obiektów do uwiecznienia. Jedną z osób zwiedzających wraz ze mną była kobieta, która w kilka minut wszystkim uczestnikom zalazła za skórę. Głównym zajęciem tej pani jak łatwo się domyślić było fotografowanie. Robiła zdjęcia wszystkiemu, co było przed, za czy nad nią, bez względu na to, czy to był jakiś zabytek, czy fragment zwykłej ściany muzeum. Bo przecież uwiecznić trzeba wszystko. Ale to jeszcze nic. Owa kobieta przy robieniu zdjęć sterowała całą wycieczką, bo gdy ona robiła zdjęcie nikt nie mógł stać jej na drodze. Każdy, kto przypadkiem był w pobliżu aktualnego obiektu fotografowanego natychmiast był wulgarnie określany i w trybie pilnym usuwany z danego miejsca. Po kilku minutach cała wycieczka uciekała przed ową panią, gdy tylko ta się zbliżała.

Przykład drugi. Znajomi wrócili z gór i opowiadają, jak spotkali na polanie gromadę ludzi z aparatami. Podchodzą i widzą jelenia. Popatrzyli więc, popodziwiali i odchodzą, gdy raptem pewien pan pyta kolegę (który zajmuje się fotografią i aparat przy sobie też miał) dlaczego on nie filmuje i fotografuje zwierzęcia. I cóż można było odpowiedzieć?

Polak = maruda

Drugim irytującym już zachowaniem naszych rodaków jest ostentacyjne marudzenie i narzekanie na wszystko i wszystkich. Kiedy przed wyjazdem przeglądałam fora w poszukiwaniu opinii o tamtejszych hotelach, przeraziłam się. Nie mogłam znaleźć ani jednego hotelu (nawet pięciogwiazdkowego) bez kilkudziesięciu procent negatywnych opinii. I wierzcie mi, ale nie jest to wina hoteli. Bo jadąc do innego kraju, o odmiennej kulturze, klimacie, zwyczajach czy religii nie możemy spodziewać się, że na obiad dostaniemy schabowego z bigosem, a spać będziemy pod pierzynką. Ludzie! Trochę rozsądku!

Nagminne jest, ze Polacy nie czytają umów, regulaminów i informacji o kraju (no bo, po co), a później na forach oczerniają biuro podróży, hotel i obsługę. Czytając takie wypowiedzi przed moim wyjazdem, w pewnym momencie już prawie uwierzyłam i odechciało mi się jechać. Bo może rzeczywiście śniadania są ohydne (a tak naprawdę są po porostu skromne ze względu na klimat), bo obsługa jest powolna (jak ma całą salę do obsłużenia to nie będzie stać wiecznie koło nas i dolewać winka w hotelu trzygwiazdkowym), lub jedzenie jest niesmaczne (z pewnością inne niż nasze, bo to inna kultura i klimat nie pozwalają jeść tak jak u nas).
Polacy żyją w przeświadczeniu, że za 1500 zł, które zapłacili (a którego większość poszła na przeloty, o czym nikt nie pamięta) będą mieć najlepszy hotel najlepiej tuż (dwa kroki) nad morzem, z pysznym jedzeniem, kelnerem na wyłączność i służącą. Najgłupsze uwagi, jakie usłyszałam to m.in. wypowiedź dziewczyny ze Szczecina, że ręczniki śmierdzą detergentami. Tak pomyślałam, że w czymś je przecież muszą prać, ale może się mylę.

Takich wspaniałych myśli słyszałam i czytałam bardzo dużo. Raz nawet okazało się, ze nie mogę wierzyć własnym oczom i doznaniom. Podczas innej wycieczki w autokarze spotkałam panią, która leciała tym samym lotem, co ja, tyle, że była w innym hotelu. I opowiadała, że samolot leciał podczas wielkiej burzy i przez to był strasznie opóźniony. Do tego ludzie krzyczeli z oburzenia jak to w tym klimacie może wystąpić burza. Gdy to usłyszałam byłam przekonana, że mówimy o różnych lotach. Bo mój owszem burzę minął, ale nie miała ona żadnego wpływu na samolot, a wylądowaliśmy raptem 10 minut później i to moim zdaniem, ze względu na brak zgody na lądowanie. A i nikt nie krzyczał. Ale niestety to był ten sam lot.

Takich smutnych przykładów głupoty i ignorancji mogłabym podać więcej. Chciałabym tylko, żeby ci, którzy nie dojrzeli do poznania innych kultur z każdej strony zostali w domu.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto