Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polityczna inkwizycja

Redakcja
Alicja Nowak
Komisje śledcze, sądy koleżeńskie, samosądy medialne pojawiają się coraz częściej na polskiej scenie politycznej, są jakby reaktywacją świętej inkwizycji w świeckim wydaniu.

Podobnie jak poprzedniczka ścigają innowierców, rzucają na nich ekskomunikę, skazują na banicję i śmierć polityczną.

Polityka to religia współczesnej Polski, która obliguje wyznawców jednego ugrupowania politycznego, do bezwzględnej wierności, wyznawania zasad programowych, niesprzeciwiania się liderom, niekrytykowania władzy, której dobrowolnie się podporządkowali. Obowiązkiem każdego wyznawcy jest atakowanie przeciwnika, szukanie czułych punktów, uderzanie jak tylko nadarzy się okazja.

Polska zwana przed wiekami krajem bez stosów, w XXI wieku przestała nim być. Współczesne stosy płoną na ekranach naszych telewizorów, a podpalają je dziennikarze, którzy potrafią znaleźć aferę tam, gdzie jej nie ma. Płomienie podsycają przedstawiciele konkurencyjnych wyznań politycznych, pilnują, by jęzory ognia wzbijały się wysoko, a iskry strzelały na wszystkie strony parząc przeciwników skutecznie i boleśnie.

Kamienowanie, biczowanie, piętnowanie to paliwo napędzające machinę medialną. Judaszowe srebrniki wziął już niejeden pseudo przyjaciel, sąsiad czy kolega z dzieciństwa, bo etyka, moralność, lojalność, tolerancja już dawno się zdewaluowały. Politycy narzekają na niskie płace, dziennikarze dla wyższych honorariów zinterpretują i rozdmuchają każdą, nawet najbłahszą sprawę i tu pojawia się bóg współczesnego świata-Jego Wysokość Pieniądz! Dla kasy i poczucia władzy większość pokornie zgina karki i kolana, podpala współczesne wirtualne stosy, a gawiedź z szeroko otwartymi oczami przyklaskuje podpalaczom i opluwaczom, a po czasie kłania się opluwanym, gdy ci otrzepią się z błota, którym ich obrzucono lub, gdy ono samo wyschnie i się skruszy, oczywiście pod warunkiem, że będą na tyle wytrzymali i zdeterminowani, by wytrzymać presję kierowanej w ich stronę medialnej agresji, infamię na jaką w chwilach niesławy skażą ich współwyznawcy i na tyle silni, by przepchać się ponownie do pierwszego szeregu.

Często jednak grzebie się żywcem praworządnych i idealistów "załatwionych" przez układ towarzyski, i to nie koniecznie innego wyznania politycznego. Nic nowego, to za brak prawomyślności na stosie spłonął Giordano Bruno, Jan Hus czy Joana da’Arc.

W minionych wiekach jednostka z własnego życia składała ofiarę. Dzisiaj szuka się ofiary i niszczy jednostkę. Współczesna historia dzieje się tak szybko i tak boleśnie, że zmasakrowana wirtualnym narzędziem tortur zwanym mediami osoba zostaje tak zmiażdżona, że chociażby jej niewinność równa była białej chrzcielnej szacie, nie zostanie zrehabilitowana przez historię, przez współwyznawców politycznych, przez medialnych oprawców, bo w ciągu kilku dni przemija dla zewnętrznego świata. Ginie w momencie, gdy kamery tracą nią zainteresowanie, gazety idą do przeróbki, partie znajdują nowych liderów, a media nowe tematy. Stos przygasa, a wirtualny wiatr roznosi wirtualne prochy. Niestety, nad współczesnymi ofiarami medialnego ognia nawet wiatr nie zaszumi "gloria victis". Zapominamy o ludziach, którzy byli na świeczniku, których za to lubiliśmy lub nienawidziliśmy. Gdy znikną, nie dociekamy ich dalszych losów, nie interesuje nas prawda. Umarł król, niech żyje król, przedstawienie trwa dalej. Sztukę kompromitacji jednostki świat wyznań politycznych opanował do perfekcji, a żagwie w postaci młodych gniewnych uzbrojonych w aparaty fotograficzne, dyktafony i laptopy łowców sensacji pędzą po kolejną wypłatę.

Po pięciu wiekach w Polsce stosy płoną jeden po drugim. Kolejne komisje śledcze tak, jak święta inkwizycja przesłuchują swoje ofiary, obsmarowując je obficie, by lepiej płonęły w ogniu prasowych i telewizyjny newsów. Najgorsze, że nie ma takiej straży pożarnej, która ugasiłaby szalejące coraz bardziej płomienie. Brak autorytetów, brak politycznego ekumenizmu prowadzi do tego, że płonąć zaczynamy wszyscy, ale z wściekłości i bezsilności, a polowanie na czarownice teraz dopiero zacznie się na dobre, bo zbliżają się wybory prezydenckie i samorządowe, a walka będzie bezwzględna, nawet bratobójcza, jak pokazały prawybory w PO, które były niezłym tematem zastępczym dla przykrycia afer i aferek, nie mniej zdemaskowały wewnętrzne rozbicie. W walce o stołki i stołeczki nie ma sentymentów, będą więc i ofiary, i nie jest powiedziane, że wygrają najlepsi. To media wykreują zwycięzców, bo pogramy polityczne i obietnice rzucane społeczeństwu przez polityczne ugrupowania przestały działać na coraz bardziej rozczarowanych i zagniewanych Polaków, którym kiełbasa wyborcza już się przejadła i aby wygrać ich głosy, trzeba będzie zastąpić ją grą pozorów i „gwiazdorzeniem”, a w tym przypadku rola środków masowego przekazu jest niedoprzecenienia. Gazetą można zabić, dzięki mediom można się wybić, to one rozdają karty we współczesnym świecie religii zwanej polityką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto