Piotr Świerczewski powiedział kiedyś, że najpierw piłkarz pracuje na nazwisko, a potem nazwisko pracuje na piłkarza. Kopiując tę myśl na inny grunt można powiedzieć, że marka reprezentacji ciągnie się za nią niezależnie od tego, czy nadal jest na szczycie, czy powoli się z niego osuwa.
Zobacz też: Wytypuj wynik meczu Polska - Anglia, zgarnij punkty i wygraj aparat Sony Nex-3!
Za słowem "Anglia" kryje się dziś sportowa i marketingowa potęga Premier League, a nie świętująca sukces za sukcesem kadra. Mocarstwowe ambicje ojczyzny współczesnego futbolu potwierdzenia na boisku nie uświadczyły od lat, mimo to ich piłkarska duma wykracza daleko poza wyspę.
Synowie Albionu w kartotece mają jedno mistrzostwo świata, wywalczone przed własną publicznością w więcej niż dwuznacznych okolicznościach, przy wydatnym wsparciu ze strony ówczesnego szefa FIFA sir Stanleya Rousa. Nigdy nie dotarli do finału mistrzostw Starego Kontynentu, zaledwie dwa razy znaleźli się w najlepszej czwórce. O ile Hiszpanie mogli przez lata użalać się nad sobą słynnym "gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze", to Anglicy nie mają prawa rościć jakichkolwiek pretensji do losu, bo zwykle grali słabo i przegrywali zasłużenie.
Ale nie miejmy złudzeń - dziś wieczorem na murawę Stadionu Narodowego wybiegnie zespół złożony z zawodników absolutnie najwyższej światowej klasy. Z jednym zastrzeżeniem - po przywdzianiu koszulki reprezentacji stają się jednak innymi ludźmi niż są na co dzień w klubach, gdzie zostawiają zdrowie i serce, inkasując kilkuset tysięcy funtów tygodniowo. Klubowy ranking UEFA okupują od lat, nie dając się zepchnąć napierającym kolosom hiszpańskim. Ale już piąta, niezasłużenie wysoka pozycja w rankingu FIFA świadczy tylko o tym, że absolutnie nie oddaje on rzeczywistości.
Kadra pozostaje największą porażką powoli odchodzącego w cień pokolenia takich znakomitości jak John Terry, Frank Lampard, Steven Gerrard i Ashley Cole, którzy ani razu nie zawiesili na szyi medalu z mistrzowskiej imprezy.
Polskie media przed najważniejszym meczem jesieni narzuciły ton drugorzędnej dyskusji o tym, czy między słupkami powinien stanąć Przemysław Tytoń czy Tomasz Kuszczak, na stoperze Kamil Glik czy Damien Perquis, a w miejsce kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego Paweł Wszołek czy Waldemar Sobota.
Czysto piłkarsko tego meczu nie wygramy. Polacy nie będą ani szybsi, ani lepsi technicznie, ani silniejsi, ani bardziej wytrzymali, obojętnie kogo trener Fornalik wstawi do składu. Zminimalizować przepaść dzielącą nas od Anglii możemy mądrym doborem taktyki, zaangażowaniem, heroiczną walką w defensywie i wykorzystaniem nielicznych sytuacji pod bramką Joe Harta, bo nie ma co liczyć, że angielska defensywa dopuści do tylu okazji co ta z RPA.
Znamienna była wczorajsza konferencja prasowa z udziałem Roy'a Hodgsona. 65-letni selekcjoner, podobnie jak liczne grono angielskich dziennikarzy (akredytowało się ich ponad 100), w kontekście reprezentacji Polski z marszu wymieniał nazwisko "Lewandowski".
Nie ma co patrzeć w miażdżące dla nas statystyki, bo z chwilą pierwszego gwizdka sędziego Gianlugiego Rocchi historia nie będzie mieć żadnego znaczenia. Napastnik Borussii i jego koledzy powinni pamiętać, że minął czas imperium, w którym słońce nigdy nie zachodzi.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?