Takie przesłanie dociera do nas w wyborczy czas ze strony Bronisława Komorowskiego. Podawana jest data 2013 rok jako ostateczny termin wyjścia naszego pokojowego kontyngentu z Afganistanu. Miejmy nadzieję, że nie będzie jak z euro (mieliśmy płacić tą walutą już w 2011 roku).
Jeszcze pół roku temu rząd zapowiadał konieczność wzmacniania sił polskich w tym kraju. Jesienią 2009 zwiększono dość znacznie liczebność polskiego kontyngentu, wciąż w gotowości jest kolejnych pół tysiąca żołnierzy, by zasilić bazę w Afganistanie.
Zaczęło się całkiem niewinnie. W 2002 roku (prezydentem był Kwaśniewski, premierem Miller a ministrem obrony Szmajdziński) wyleciało do jeszcze ogarniętego wojną Kabulu, około setki żołnierzy. To byli chemicy, logistycy, saperzy w osłonie komandosów Gromu. A działo się to na prośbę i zaproszenie USA. Skala naszej obecności zmieniła się w 2006 roku, po wycofaniu polskich żołnierzy z Iraku. Z początku kontyngent miał liczyć maksymalnie 1200 żołnierzy (to już czasy Lecha i Jarosława Kaczyńskich). Później, już za czasów Donalda Tuska i ministra Klicha, liczebność rosła z miesiąca na miesiąc. Jeszcze w kwietniu 2010 dosłano tam dodatkowo 400 żołnierzy. Jest ich tam teraz ponad 2500. Dotychczas zginęło 18 polskich żołnierzy.
Życie stracił też w Pakistanie polski geolog. Ciało jego miało być wydane po wycofaniu z Afganistanu polskiej misji wojskowej. W międzyczasie dowiedzieliśmy się sporo o „wyposażeniu naszych chłopców”, o interesujących procedurach na zakup sprzętu, o rozpoznaniu potrzeb żołnierzy, wiedzy i mądrości najwyższych dowódców jak i samego ministra.
Teraz po tylu wybitnych osiągnięciach nagły odwrót? Przecież Związek Radziecki wytrzymał znacznie dłużej. I strategię miał podobną. Jeśli miał.
Czy Polska już zrealizowała wszystkie cele? Czy zaprowadziła nowoczesny system demokratyczny w dalekim kraju. Czy przyczyniła się znacząco do poprawy bytu i rozwoju cywilizacyjnego zaprzyjaźnionego państwa? Okazuje się, że już teraz tak. Widocznie tych dodatkowych czterystu żołnierzy, którzy przybyli do Ghazni w kwietniu bieżącego roku, walnie się do tego przyczyniło.
Klęska? A może zwycięstwo ?
Tylko czemu ludzie, którzy wepchnęli nasz kraj w azjatycką otchłań, spowodowali śmierć, zniszczenie oraz ogromne straty i narazili nas na jeszcze większe koszty, teraz w chwale mędrców i blasku fleszów mówią o wycofywaniu wojskowego kontyngentu. Kto za to płaci? Czy naród kiedykolwiek poparł mrzonki o wielkości Polski mierzonej długością naszych okopów w Iraku czy Afganistanu? Czy świadomość rządzących, że wielkość Polski będziemy budować poza granicami naszego państwa, była kiedykolwiek racjonalna? Czy wiara w czcze obietnice nie powinna już dawno umrzeć, wraz z paktami o przyjaźni sprzed wybuchu II wojny światowej, wraz z jałtańskimi zdradami?
Czy tak trudno jest uwierzyć, że Polska może być silna wyłącznie własną gospodarką? A nie gospodarką Francji, Niemiec czy Anglii. Taka prosta rzecz. A najwięksi mądrale wciąż wskazują w inną stronę. Siłę tej ziemi należy budować tu. Wyrzućmy więc mrzonki o militarnej potędze i atrapy amerykańskich rakiet. Zbudujmy własne, prawdziwe. Tylko wtedy to nie będzie iluzja i sen o potędze.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?