Spektakl "Kalina" w reżyserii Małgorzaty Głuchowskiej to monodram o wyjątkowej artystce, Kalinie Jędrusik, nazywanej polską Marylin Monroe z lat 50. i 60. Artystka była wcielenie seksapilu, miała obfity biust, talię osy, krągłe biodrach i rozmarzone kocie oczy i uśmiech.
Kalina Jędrusik miała wielki talent aktorski i charyzmatyczną osobowość. Niestety nie miała szczęścia do reżyserów i ról. Bardzo szybko została zaszufladkowana jako ikona seksu i nie mogła się uwolnić od takiego postrzegania jej osoby. W dodatku władze PRL-u nie były jej przychylne, wręcz ją szykanowały.
Emocjonowano się jej związkiem ze Stanisławem Dygatem, jednym z najwybitniejszych pisarzy XX wieku (m.in. "Jezioro Bodeńskie", "Pożegnanie"). To dla niej zostawił swoją żonę, Władysławę Nawrocką. Była jednocześnie uwielbiana i nienawidzona. Budziła silne emocje, komentowano jej urodę, seksapil i życie prywatne. Przyćmiło to nieco jej talent aktorski...
W postać Kaliny znakomicie wcieliła się Katarzyna Figura, która także została okrzyknięta polską Marylin Monroe, w latach 80. i 90. Była bardzo przekonująca, szczególnie w scenie straty dziecka i towarzyszących temu emocji. Towarzyszył jej głos Piotra Fronczewskiego (Stanisław Dygat) oraz Krzysztofa Dracza (Władysław Gomułka).
Katarzyna Figura nie tylko znakomicie zagrała swoją bohaterkę, lecz także zaśpiewała piosenki Kaliny Jędrusik. Kilka utworów szczególnie zapadło mi w pamięć. Najbardziej "Bo we mnie jest seks", chyba najbardziej znany utwór tej artystki. Bo we mnie jest seks. Gorący jak samum. Bo we mnie jest seks. Któż oprzeć się ma mu? On mi biodra opływa, wypełnia mi biust. Żar sączy do ust.
Świetne było także wykonanie piosenki "La valse du mal". La la la la, każdego dnia się za mną snuje. La valse du mal - ten walczyk, co mnie zniszczyć chce. Jest na mnie zły, nie ufa mi, bo wie, co knuję. I nikt i nic, i nawet on nie zdoła wstrzymać mnie.
Warto wspomnieć także o skromnej scenografii - m.in. telewizor, mikrofon oraz o kostiumach - sukienki Kaliny. Za oba te elementy odpowiada Ewa Machnio.
"Kalina" to spektakl o kobiecie, która szła pod prąd, nie uznawała kompromisów, walczyła o bycie sobą. I zapłaciła wysoką cenę za bezkompromisowość. Sztuka bardzo mi się podobała i przekonałam się do Katarzyny Figury, która pokazała wszystkie swoje walory aktorskie. Nie tylko ja byłam zachwycona jej grą, o czym świadczą długie owacje na stojąco.
Cieszę się, że miałam okazję obejrzeć ten spektakl tuż przed zdjęciem go z afisza. Była to naprawdę świetna sztuka, którą szkoda by było przegapić.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?