Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska zorganizuje zimowe igrzyska olimpijskie?

Dawid Bożek
Dawid Bożek
Temat organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w Polsce wielokrotnie już wracał jak bumerang. Tym razem do walki chce stanąć Kraków, który razem z Zakopanem miałby gościć u siebie w 2022 roku olimpijczyków z całego świata.

Minęło już osiem dni od zapalenia znicza olimpijskiego na stadionie w Londynie. Przez ponad dwa tygodnie światowy sport ma swoje święto, a naród brytyjski ponownie złączył się we wspólnotę, której głównym celem jest to, by właśnie ich igrzyska były niezapomniane. My, Polacy, patrzymy na to z pewną zazdrością, choć jeszcze dwa miesiące temu do naszego kraju zawitali najlepsi piłkarze Europy.

Ogromny sukces, jakim bez wątpienia było EURO 2012, otworzył nam nowe możliwości w kwestii organizacji poważnych turniejów sportowych. Oczywiście, już wcześniej Polska była postrzegana jako kraj, w którym imprezy najwyższej rangi pod względem organizacyjnym stoją na najwyższym poziomie. Przykładem tego niech będą chociażby mistrzostwa Europy kobiet w siatkówce w 2009 roku, liga światowa siatkarzy w Gdańsku czy rokrocznie pojawiający się w kalendarzu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej zakopiański puchar świata w skokach narciarskich. Czempionat Starego Kontynentu, który dzieliliśmy wspólnie z Ukrainą, miał być tego potwierdzeniem, choć przez te pięć lat (od ogłoszenia decyzji w sprawie organizacji Euro aż do pierwszego gwizdka na Stadionie Narodowym w Warszawie) było zdecydowanie więcej wątpliwości niż faktów.

PZO szansą na sukces?

Idąc tym tropem, Parlamentarny Zespół Olimpijski, który powstał pod koniec lipca, a którego przewodniczącą jest posłanka PO, (kiedyś była snowboardzistka) Jagna Marczułajtis-Walczak, chce ponownie zająć się sprawą organizacji zimowych igrzysk olimpijskich. W grę wchodzą dwie daty – 2022 lub 2026 rok, a kwestia podziału miast pomiędzy dyscypliny, które miałyby być w nich rozgrywane, wydaje się być dość sprytnie zaplanowana. Otóż, jak podaje "Gazeta Krakowska", w stolicy Małopolski odbywałyby się konkurencje halowe, w Zakopanem klasyczne, a na Słowacji warto byłoby wykorzystać tamtejsze stoki do konkurencji alpejskich. Jak na razie, rozmowy znajdują się we wstępnej fazie: – Jesienią jesteśmy umówieni na trójstronne spotkanie – PKOl, prezydent Jacek Majchrowski i przedstawiciele słowackiego komitetu olimpijskiego, by omówić szczegóły. Podział między dwa miasta jest możliwy – tak było w Vancouver i Turynie – powiedział Andrzej Kraśnicki, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak tylko ruszyć się z fotela i zabrać do pracy. Proste, prawda? Niestety, gdyby to faktycznie było tak łatwe jak przysłowiowa bułka z masłem, igrzyska w naszym kraju już dawno by się odbyły. Niestety, dla przeciętnego Polaka sprawa organizacji igrzysk nad Wisłą jest tak drażliwa jak obietnice polityków. Choć wedle sondażu przeprowadzonego w 2010 roku przez IIBR (Interaktywny Instytut Badań Rynkowych) na zlecenie „Newsweeka” aż 74 procent respondentów popiera pomysł, by w Polsce odbyła się olimpiada (wtedy podjęto w nim łączoną kandydaturę Zakopanego i słowackiego Popradu), po kolejnych olimpijskich nadziejach przychodzi rozczarowanie. Nam pozostaje, niestety, wciąż z podziwem spoglądać na Turyn, Vancouver, Soczi czy, niedawno wybrane na miasto-gospodarza zimowej olimpiady w 2018 roku, Pyeongchang. Naszego kraju próżno szukać w tym zestawieniu.

Nie wszystkim było wtedy do śmiechu

Po raz pierwszy (i jak dotychczas jedyny) szansę na organizację najważniejszej sportowej imprezy czterolecia w sezonie zimowym Polska mogła otrzymać w 1999 roku. Do Seulu zawitali reprezentanci Klagenfurtu, Popradu, Helsinek, Sionu, Turynu, a także Zakopanego – to właśnie spośród tych miast miał zostać wybrany ten jeden, na którego będą zwrócone oczy całego sportowego świata w 2006.

Jak wspomina w swoim tekście „Olimpiada Zakopane rok 3006”, na łamach serwisu „24tp.pl” Paweł Pełka, Zakopane, oprócz sporych rozmiarów delegacji, nie miało nic do zaoferowania.

– Do Seulu, gdzie obradował Międzynarodowy Komitet Olimpijski i spośród sześciu kandydatów wybierał jedno olimpijskie miasto, pojechała wielka, stuosobowa delegacja. (…) Nasz rząd w Korei reprezentował ówczesny minister, szef Centrum Studiów Strategicznych, Jerzy Kropiwnicki. Pojechali też m.in. zakopiańscy radni, dziennikarze. Sternikiem zakopiańskiej kandydatury, obiecującym, że dzięki olimpijskiej promocji Zakopane wypłynie na sportowe oceany, był ówczesny burmistrz Adam Bachleda Curuś. (…) Curuś utwierdzał wszystkich, że w Seulu będziemy czarnym koniem. Niestety, już prezentacja naszej kandydatury odbiegała od tej przedstawionej chociażby przez szwajcarski Sion, czy włoski Turyn. Zamiast wyciągów, stoków narciarskich, skoczni, hal czy hoteli członkowie Komisji MKOl oglądali obrazki z obrad Okrągłego Stołu, Lecha Wałęsę, sukcesy polskich reżyserów, muzyków – opowiada Pełka.

Wniosek z powyższej historii wynika więc taki, że w walce o prawo do organizacji igrzysk zabrakło przysłowiowego asa w rękawie, czyli po prostu konkretów. Brak infrastruktury w pełni dyskwalifikował zimową stolicę Polski do tego, by z jak najlepszej strony zaprezentować się przed MKOl-em. Jeżeli ważne momenty z historii naszego kraju lub polska kultura miały świadczyć o tym, że nasz naród miałby okazję wziąć pod swe pachy tak ważną imprezę, to z całym szacunkiem dla naszej pięknej historii, a także twórczości, ale trudno się dziwić, że Zakopane przegrało wtedy tę walkę z kretesem. Mimo wszystko nasi delegaci w Seulu świetnie się bawili, o czym świadczy chociażby przyjazd satyryka Tomasza Brodki.

– Najbardziej dziwacznym momentem prezentacji był występ satyryka Tomasza Brodki, który z pomocą skarpetki, bułek, modeliny i balonu pokazał, jak zrobić sylwetkę ówczesnego szefa MKOl Juana Antonio Samarancha – wspomina Pełka. – Po wszystkim szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego, nieżyjący już Stefan Paszczyk, skomentował, że równie mocny efekt wywołałoby ściągnięcie spodni.
Próbujemy ponownie

Dziesięć lat później Zakopane, po tym, jak zdążyło już przełknąć gorycz porażki, zdecydowało się na kolejną próbę. Tym razem kluczem do sukcesu miała być współpraca ze słowackim Popradem – tym samym, z którym w Seulu stolica Polskich Tatr walczyła o igrzyska. Wielu ekspertów dziwiło się dlaczego te miasta już podczas starań o IO 2006 nie połączyły swych szeregów. Zapowiadano nawet, że ich kandydatura dla organizacji olimpiady w 2018 roku może być osłabiona ze względu na ich poprzednią przegraną. Jednak z inicjatywy m.in. senatora PiS, Tadeusza Skorupy, rozpoczęły się rozmowy pomiędzy samorządami Podhala a stroną słowacką.

Podobnie jak w koncepcji przedstawionej niedawno przez Parlamentarny Zespół Olimpijski, trasami alpejskimi mieli się zająć Słowacy, zaś w Zakopanem odbywałyby się zawody w narciarstwie klasycznym, a dyscyplinami lodowymi mogłyby „podzielić” się obie strony (wśród polskich miast brano pod uwagę Kraków, Nowy Targ, Krynicę, a nawet Oświęcim).

Sprawa niestety na jakiś czas ucichła. Ponownie jednak zrobiło się o niej głośno w trakcie trwania igrzysk olimpijskich w Vancouver w 2010 roku. – Ówczesny prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski, uznał pomysł za realny. Dodał, że może mieć szansę realizacji, gdy organizację Igrzysk powierzy się dużemu miastu. Padło na Kraków. W takim przypadku większa część Igrzysk odbywałaby się w Tatrach, jednak stolicą Igrzysk byłaby stolica Małopolski. Prezes za datę organizacji wydarzenia, uznał rok 2026. – pisze Przemysław Gorczyński na łamach serwisu „skoki.sport24.pl”.

Małe kroki

Wydawało się więc, że sprawy potoczą się wreszcie we właściwym kierunku. Niestety, katastrofa smoleńska z kwietnia 2010 roku, w której zginęli najważniejsi zwolennicy organizacji igrzysk w naszym kraju, czyli prezydent Polski Lech Kaczyński, a także wspomniany Piotr Nurowski, sprawiła, że rozmowy znów stanęły w martwym punkcie. Na to jednak nie mogli sobie pozwolić Słowacy, którzy już we wrześniu motywowali Polaków do podjęcia konkretnych kroków. – Jeżeli chcemy zdążyć ze zgłoszeniem wniosku na 2022 rok to musimy się spieszyć, bo rozstrzygnięcia zapadną za trzy lata. Było już kilka spotkań, ale trzeba iść krok dalej – mówił, cytowany przez Gorczyńskiego, szef stowarzyszenia ds. turystyki miasta Wysokie Tatry, Peter Chudy.
Teraz, po dwóch latach przerwy, sytuacja znów się powtarza – posłowie i senatorowie żywią ogromną nadzieję na to, że prawo do organizacji najważniejszego sportowego święta wreszcie otrzyma Polska. Chciałoby się powiedzieć, że nadszedł właśnie ten moment, w którym tylko konsekwentnie podejmowane działania przez nasze komitety organizacyjne mogą przynieść pożądane rezultaty. Choć patrząc na „słomiany zapał” konkretnych osób odpowiedzialnych za pomysł wzięcia na własne barki takiej imprezy, a także brak rozbudowy infrastruktury obiektów sportowych, wcale się nie dziwię, że do tej pory Zakopane w dalszym ciągu nie jest w stanie zwyciężyć w walce nawet o mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. A to, według Andrzeja Kozaka, prezesa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, mogłoby być prawdziwym sprawdzianem naszych możliwości w kwestii organizacji igrzysk.

– Igrzyska to bardzo duże wyzwanie. Ja jestem zwolennikiem małych kroków – sprawdźmy się najpierw jako organizator mistrzostw świata, a potem myślmy o olimpiadzie.

Mówi się, że w kolejce do organizacji IO 2022 znajduje się również Szwajcaria (Davos, Sankt Moritz lub Genewa), Niemcy, Ukraina (Lwów), Kanada (Quebec) , Kazachstan (Ałma-Ata), Norwegia (Lillehammer), a nawet Hiszpania (Barcelona). Ostateczna decyzja zostanie podjęta przez MKOl za trzy lata w malezyjskim Kuala Lumpur.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto