Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska-Szkocja: został tylko niesmak

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Dłużej udawać nie można - od Euro 2008 polska kadra męczy się sama ze sobą. Obojętnie kto zasiada na ławce trenerskiej, koncepcje na prowadzenie drużyny i jej wykonawcy nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością.

Nie licząc styczniowych parameczów w krajowym składzie, za kadencji Adama Nawałki Polska jeszcze nie strzeliła bramki. W sumie było to piąte kolejne spotkanie na zero z przodu.

Kontuzje Roberta Lewandowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego paradoksalnie mogły wyjść drużynie na dobre. Gdyby obaj są zdrowi, posadzenie ich na ławce oznaczałoby postawienie się przed plutonem egzekucyjnym opinii publicznej. Wczoraj, przynajmniej w teorii, odpowiedzialność miała się rozejść za cały zespół. Praktyka pokazała, że zagubieni w swoich rolach zawodnicy, cierpiący na zbiorową amnezję nakreślonej przed meczem strategii, nie są w stanie wpłynąć na przebieg meczu.

Wyszarpane sytuacje były cztery: techniczny strzał zza pola karnego Ludovica Obraniaka, bomba z dystansu Łukasza Piszczka, który zebrał niechlujnie wybitą piłkę przez stoperów, niecelny strzał głową Kamila Glika i pudło Arkadiusza Milika. Po napastnik Augsburga widać było dobre przygotowanie fizyczne i ochotę do gry. Co więcej? Niecelne dośrodkowania nawet nie próbującego zrobić rozbiegu Tomasza Brzyskiego (nie rozwiązuje problemu na najsłabiej obsadzonej w Polsce pozycji), totalnie beznamiętny Łukasz Piszczek, chaotyczny Sławomir Peszko i znikający na długie minuty Waldemar Sobota. Poza pierwszymi minutami drugiej połowy biało-czerwoni poruszali się jednostajnie i przewidywalnie. Swoją postawą nie zdradzili, o jakich planach dyskutowali na odprawach taktycznych.

Goście dwa razy składnie wymienili kilka podań na wysokości pola karnego Polaków. Po raz pierwszy pod koniec pierwszej połowy, gdy ostre dośrodkowanie Stevena Fletchera wybił na rzut rożny Wojciech Szczęsny, potem w 77 min., gdy Scottowi Brownowi udało się to, co nie wyszło Piszczkowi. Tyle wystarczyło. Szkoccy pomocnicy podawali w drugie tempo, co rusz ratowali się długimi podaniami "na stratę". Nie grali szczególnie wysokim pressingiem, gdy tracili piłkę, cofali się i przerywali akcję każdym możliwym sposobem bez względu na zgodność z przepisami.

Mierzyliśmy się z zespołem, który od 16 lat opuszcza główne turnieje i znajduje się w bliźniaczo podobnym miejscu, jak my. Eliminacje do mundialu w Brazylii zakończyli też na czwartym miejscu i też z trzema zwycięstwami (dwa z Chorwacją). Gordon Strachan powołał w sumie 10 zawodników z Premier League, ale oprócz Darrena Fletchera i Stevena Naismitha reszta reprezentuje kluby z drugiej połowy tabeli i wcale nie pełni w nich dostrzegalnych ról. - Pokazaliśmy naszym rywalem, ze nie jesteśmy zespołem, z którym nie można łatwo wygrać - mówił po wszystkim Strachan.

Adam Nawałka zapowiadał przed swoim pierwszym meczem na Stadionie Narodowym, że nie zamierza niczego ukrywać pod kątem październikowego meczu w ramach eliminacji. Jego oponent może więc pękać z zachwytu, że Polacy wykładają na stół tak słabe karty. Główny powód do refleksji przed przyszłą konfrontacją brzmi: kogo wystawić na Browna, głównego strażnika środka pola. Żaden z Polaków nie dawał rady dobrać się do silnego jak tur defensywnego pomocnika Celticu (grał z nim jeszcze Artur Boruc). Przypomina się mecz z Ukraina i zmiana, jaką na ostatnie 30 minut dał Anatolij Tymoszczuk, regulujący tempo całej drużyny. Tak jak wtedy, tak wczoraj Polacy nie zbilansowali sił w drugiej linii.

Można mówić, że zespół ma za sobą krótkie, trzydniowe grupowanie, większość piłkarzy jest aktualnie przyzwyczajona do tygodniowego rytmu rozgrywania meczów i że było to tylko spotkanie towarzyskie. Ale nie ma żadnego punktu zaczepienia, na którym można by stawiać szkielet. 90 minut ze Szkocją, podobnie jak potyczki Słowacją i Irlandią, niczego nie wyjaśniły. Kto będzie partnerem Grzegorza Krychowiaka? Mateusz Klich, który przez duży fragment meczu nie był pod grą, to wariant raczej na mecze u siebie. Selekcjoner przekonał się do Kamila Glika? Niekoniecznie, wydaje się, że kapitan Torino miał przykaz jak najrzadziej i jak najkrócej być przy piłce. Wracający do kadry Ludovic Obraniak wyglądał na tym marnym tle przyzwoicie. Dobrze poinformowane źródła w PZPN mówią, że pomocnik Werderu Brema ma niezły kontakt z drużyną i sztabem trenerskim, ale jego problemem są relacje z mediami i otoczka reprezentacji, które rzutują na odbiór jego osoby. Koledzy podobno zachęcają go do mówienia po polsku kosztem nawet popełnienia gaf, ale idzie mu dość opornie.

Do pierwszego meczu eliminacji z Gibraltarem zostały dwa mecze towarzyskie poza terminami FIFA, z Niemcami i Litwą. Zadanie Nawałki, od pierwszych dni sprowadzające się do tego, żeby umiejętności zespołu były chociaż w przybliżeniu równe temu, co suma umiejętności każdego zawodnika z osobna, nadal czeka na rozwiązanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto