Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polski Chandler w Ostrowcu Świętokrzyskim

Redakcja
Powitanie Marka Krajewskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Powitanie Marka Krajewskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Krzysztof Krzak
W czwartkowy, deszczowy wieczór, w Galerii Fotografii Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim odbyło się spotkanie z jednym z najbardziej poczytnych pisarzy współczesnych, Markiem Krajewskim. Przyjechał on do grodu nad Kamienną na zaproszenie tutejszej Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Marek Krajewski, nazywany przez wielu swoich zwolenników polskim Raymondem Chandlerem, jest z wykształcenia doktorem filologii klasycznej. Wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim. W swym zawodowym C.V. ma też zatrudnienie jako bibliotekarz, ekspedient, a nawet... magazynier. 10 lat temu ukazała się jego pierwsza książka - "Śmierć w Breslau", której bohaterem jest Eberhard Mock (wyglądem wzorowany na... Januszu Gajosie), wrocławski policjant z pierwszej połowy XX wieku. Dobrze przyjęta przez czytelników spowodowała, iż Krajewski kontynuował cykl przygód pracownika prezydium policji we Wrocławiu w takich utworach, jak m.in. "Koniec świata w Breslau", "Dżuma w Breslau" czy "Głowa Minotaura".

Za swoją twórczość pisarz otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru, przyznawaną przez księgarzy autorowi najchętniej kupowanej powieści kryminalnej (2003 r.), a w 2005 roku Paszport "Polityki". W ubiegłym roku Marek Krajewski otrzymał honorowy tytuł Ambasadora Wrocławia (za promocję tego miasta w swojej twórczości). Również w 2008 roku ukazała się pierwsza powieść z nowego cyklu i z nowym bohaterem, Jarosławem Paterem, napisana wspólnie z Mariuszem Czubajem. "Aleja samobójców" ma swój dalszy ciąg w wydanych w tym roku "Różach cmentarnych".

Zapytałem pisarza, jak pisze się książkę w duecie, wszak proces tworzenia najczęściej przebiega w osamotnieniu, izolacji. - Najpierw ustaliśmy precyzyjny plan, ułożyliśmy tak zwaną "drabinkę scenariuszową", scena po scenie - powiedział Marek Krajewski. - Rozjechaliśmy się: on do Warszawy, ja do Wrocławia. Początek należał do mnie, napisałem około 30 tysięcy znaków. I wysłałem internetem do Mariusza Czubaja. W sobotę telefonicznie wymienialiśmy uwagi. Potem Mariusz dopisywał następną część i przysyłał mnie. I tak w jednym tygodniu byłem pisarzem, a Czubaj recenzentem, zaś w następnym zamienialiśmy się rolami. Potrafimy naśladować swoje style.

Obydwu panów zbliżyła też miłość do futbolu, dlatego akcja ich wspólnych powieści toczy się w 2006 i 2008 roku podczas Mistrzostw Świata i Europy w piłce nożnej. Na co dzień Marek Krajewski kibicuje, jakże by inaczej, Śląskowi Wrocław, lubi ligę angielską, zwłaszcza FC Liverpool.

Przyznam, że literatura, którą para się Krajewski nie jest tą "z mojej bajki". Trudno jednak nie polubić samego autora, który jawi się jako postać niezwykle skromna i szczera. - Nie jestem artystą - wyznał podczas wieczoru autorskiego w Ostrowcu. - Jestem rzemieślnikiem. Moja praca w swej najgłębszej istocie nie różni się niczym od pracy mego ojca, emerytowanego robotnika. Piszę dla pieniędzy. Arcydziełem literatury światowej jest dla niego "Lalka" Prusa, którą czytał 20 razy. Ceni też Grassa za jego "Blaszany bębenek" i ostatnio Mario Vargasa Llosę, szczególnie za powieść "Szelmostwa niewinnej panienki".

Imponuje mi w Krajewskim jego pedantyczność i uporządkowanie. Tworzeniem zajmuje się od stycznia do końca lipca, codziennie w godzinach od 10 do 15. Sierpień to wakacje w samotni wielkopolskiej, zaś okres od września do grudnia to z kolei czas aktywności medialnej i spotkań z czytelnikami, za którymi przepada. Czytelnicy zastępują mu studentów i uczniów, których zaznajamiał z tajnikami językoznawstwa i gramatyki łacińskiej, tworząc z poważnych wykładów mini spektakle teatralne, czym z kolei zasłużył sobie na ksywkę "Ksiądz proboszcz".

- Uwielbiałem pracę nauczyciela. To było moje powołanie! - wyznaje ze szczerym żalem, iż nie dało sie na dłuższą metę połączyć działalności literackiej i pedagogicznej. A ja wyznam, że to jedyny znany mi osobnik, który ubolewa z powodu konieczności porzucenia nauczycielskiego fachu. I jakże ja, belfer, mam nie lubić Marka Krajewskiego? Nawet jeśli nie znoszę uwielbianej przez niego golonki i żeberek, to i tak... przeczytam jego nowy "kryminał - retro", który ukaże się w kwietniu przyszłego roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto