Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomarańczowa Ukraina oczami Marcina Wojciechowskiego

Redakcja
Jesienią 2004 roku kilkaset tysięcy osób, dla których życie przez lata toczyło się obok, a wręcz pomimo polityki, niespodziewanie wyszło na ulice Kijowa. Niskie temperatury nie były w stanie ostudzić gorących emocji i nadziei.

Połączyło ich poczucie wspólnoty i niezgoda na istniejące status quo. O ile łatwiej jest wyobrażać sobie ten niezwykły, gorący dla Ukrainy czas, gdy obraz dni maluje Marcin Wojciechowski - spadkobierca emocji związanych z przełomem 1989 roku, dziennikarz i korespondent GW, który wielokrotnie wyjeżdżał na Ukrainę, tracąc dla niej umysł i serce. Jego książka "Pomarańczowy Majdan" to nie tylko zapis wydarzeń, które miały miejsce na ukraińskiej scenie społeczno-politycznej w latach 2000-2004, ale też swego rodzaju wyraz uznania dla przemian zapoczątkowanych na Ukrainie.

Biorąc do rąk "Pomarańczowy Majdan" wciąż miałam w pamięci wiece poparcia, które razem z innymi studentami organizowaliśmy w Warszawie. Nastrój euforii, ciepłe pomarańczowe szaliki, na każdym rogu ulotki informujące o nowych przemarszach. Każdego dnia ludzie solidaryzujący się z "pomarańczowymi" gromadzili się na warszawskich placach, aby móc wykrzyczeć "Niech żyje nam Wolna Ukraina!". Obawiałam się, że lektura pozbawi mnie tych żywych wspomnień, że zada kłam emocjom, które wisiały w powietrzu.
Z Ukrainy wiał w tamtych dniach wiatr wielkich nadziei i radosnego oczekiwania - wiatr tak silny, że bez trudu wyczuwalny nad Wisłą. O co tak naprawdę walczyli Ukraińcy? Co musiało się stać, że byli gotowi tygodniami dyżurować na mrozie śpiewając "razom nas bahato, nas ne podołaty"? Oczekiwano wielkich zmian, nowej jakości życia politycznego, nowej kultury władz, bardziej przyzwoitej codzienności. Może dlatego dystans, który powstał pomiędzy oczekiwaniami, a efektami razi dziś podwójnie.

Wśród niezaprzeczalnych zdobyczy pomarańczowej rewolucji Wojciechowski wymienia pluralizm, wolność słowa, odrodzenie niezależnych mediów oraz swobodę manifestowania przekonań. Autor nie odmawia swoim bohaterom prawa do poczucia niezadowolenia z wywalczonych zmian. Mimo, że między wierszami możemy wyczytać, jak wysoko ceni niezależność mediów, nie ukrywa, że przeciętni ludzie mogą jej nie doceniać. Ukraińcy liczyli na duży przełom. Dużych przełomów nie można mierzyć krótkimi perspektywami. Aby docenić w pełni wartość wolnych mediów, należałoby się cofnąć do czasów, kiedy obieg informacji był reglementowany przez władze. Sławetne temnyki przez wiele lat skutecznie usypiały polityczną świadomość Ukraińców. Informacje, które władza zaklasyfikowała jako niepożądane, nigdy nie dotarły do szerszych warstw społeczeństwa. Ludziom odebrano wartość, jaką jest prawda.

Prawo do prawdy odebrano także, a może przede wszystkim dziennikarzom. Funkcjonowanie w zafałszowanej rzeczywistości z pewnością wpłynęło na wielu z nich. W efekcie ci, którzy z założenia mają informować i przekazywać prawdę, stali się narzędziami w rękach władz. Rodzi to szereg obaw, z których najważniejszą wydaje się być pytanie: jak wielu dziennikarzy byłoby skłonnych zaprzedać swój ethos nowej władzy, gdyby ta tego zapragnęła? Wiadomo - to były inne czasy. Czasy niebezpieczne. Śmierć Georgija Gongadze musiała stanowić cios dla wielu dziennikarzy przejawiających tendencje do niezależności. A jednak nie wszyscy się złamali. Ukraińska Prawda, jak też mniej znane środowiska skupiające opozycyjnych wobec władzy dziennikarzy nie porzuciły swojej misji. Gdyby nie oni, może nie byłoby rewolucji. Nie byłoby taśm prawdy. Nie byłoby zapłonu, jakim okazał się skandal po ich ujawnieniu.

Nie ulega wątpliwości, że przemiany na szczycie nie byłyby możliwe, gdyby nie oddolny rozwój społecznej świadomości. Walcząc o nową jakość polityki tak naprawdę Ukraińcy wywalczyli o wiele więcej. Od chwili uzyskania przez państwo niepodległości, potrzebowali sytuacji, aby poczuć się podmiotem. Tego poczucia i tych wspomnień już nic i nikt im nie zabierze. Podmiot, który jest świadomy swej podmiotowości, potrafi się oburzać, potrafi zadawać trudne pytania, potrafi w razie potrzeby wyjść na ulice...

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto